Czy lokale gastronomiczne powinny być czynne do północy czy też funkcjonować bez żadnych ograniczeń czasowych? W tej sprawie spierali się miejscy radni podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej.

Do ostatniego klienta

Lokale do północy czy rana?

Nad projektem uchwały w sprawie ustalenia godzin otwarcia placówek handlu detalicznego, zakładów gastronomicznych i zakładów usługowych dyskutowali radni w piątek 28 marca.

- Dotychczas obowiązująca uchwała z roku 1996 posiada wiele nieaktualnych zapisów, które uniemożliwiają jej stosowanie - uzasadniała propozycję zmian wiceburmistrz Danuta Górska.

Zdania radnych były podzielone. Najwięcej kontrowersji wzbudził zapis dotyczący godzin otwarcia zakładów gastronomicznych. Pierwsza wersja przygotowana przez burmistrza zakładała, że mogą być one czynne w godzinach 6-24. Tymczasem część radnych sugerowała, by mogły być one otwarte całą dobę.

Szanujcie konstytucję

Zanim przystąpiono do dyskusji przewodnicząca rady Monika Hausman-Pniewska odczytała list dwóch mieszkanek Bartnej Strony domagających się, by spod zapisów uchwały wyłączyć sąsiadującą z ich domem restaurację PRYMA tak, by mogła być ona czynna najwyżej do godz. 22.

Panie Konopka i Sienkiewicz od trzech lat składają do Urzędu Miejskiego skargi na właściciela PRYMY zarzucając mu, że rujnuje im zdrowie i życie. Najbardziej dokuczliwe są, jak piszą, przyjęcia weselne, które trwają do białego rana przy głośnym zachowaniu biesiadników, akompaniamencie orkiestry i ryków samochodów.

"Nie możemy w nieskończoność cierpieć z powodu zakłóceń ciszy nocnej. Jesteśmy pozbawieni tego dobra, które gwarantuje nam Konstytucja RP. Chcemy w naszym zaawansowanym wieku żyć godnie i w spokoju" - piszą do radnych mieszkanki Bartnej Strony. Ostrzegają na koniec, że nie spełniając tego postulatu radni naruszą ich dobra osobiste łamiąc jednocześnie ustawę wyższego rzędu.

Szalet na klatkach

Argumenty obu pań ze zrozumieniem przyjął radny Sławomir Ignatowski. Podał inne przykłady uciążliwej działalności lokali gastronomicznych w Szczytnie wymieniając restaurację "Vis a Vis" i pub "Cela" znajdujące się przy ul. Piłsudskiego. Radny wytykał ich właścicielom, że zamykają lokale znacznie później niż nakazują to przepisy i nie przestrzegają ciszy nocnej. Wielokrotnie w tej sprawie mieszkańcy składali skargi do władz miejskich, ale efektów nie ma żadnych.

Według relacji radnego głównym "paliwem" w obydwu lokalach jest piwo "napędzające dobry humor przebywającej tam młodzieży". Ta, ze względu na ograniczoną liczbę sanitariatów nagminnie swoje potrzeby fizjologiczne załatwia w pobliskich klatkach schodowych.

- Załatwiają się i na rzadko, i na gęsto - dokładnie relacjonował radny. - Klatki schodowe przypominają szalet miejski.

Często między podpitymi biesiadnikami dochodzi do burd. Mieszkańcy boją się reagować, bo "zaraz cegła poleci w okno". Doszło nawet do tego, że pobito osobę zbierającą podpisy pod petycją w sprawie przywrócenia porządku na ul. Piłsudskiego. Nie reaguje też policja.

- Osobiście dzwoniłem 10 razy i ani razu nie doczekałem się radiowozu - żalił się radny. Na koniec zdradził swoim koleżankom i kolegom, że jest "trochę przygłuchy" i muzyka mu nie przeszkadza.

- Tylko co mają zrobić ci, co mają na 6. rano do pracy czy 8. do szkoły? - pytał nie otrzymując odpowiedzi.

Zakąska na receptę

O "poszanowanie prywatności ludzi" apelowała radna Zofia Żarnoch.

- Od słuchania głośnej muzyki przez całą noc może człowieka cholera wziąć - psioczyła radna.

Według niej tam, gdzie są skargi mieszkańców, lokale powinny mieć ograniczony czas otwarcia. Dobrą receptą na to, by klienci zbyt szybko się nie upijali byłaby, jej zdaniem, obowiązkowa konsumpcja.

- Kiedyś było nie do pomyślenia, aby alkohol można było kupić bez zakąski czy piwo bez koreczka. A teraz nachlają się jeden z drugim, a potem załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne i wszczynają burdy - utyskiwała radna.

Głupsi od wszystkich?

Prosty, choć nieco przewrotny sposób "zmuszenia" właścicieli lokali do przestrzegania godzin ich otwarcia zaproponował wiceprzewodniczący rady Ryszard Kasprzak.

- Jeżeli nie możemy wyegzekwować prawa czyli zamykania lokali o godz. 22 pozwólmy, aby były one czynne dłużej i wtedy wszystko będzie w porządku - uzasadniał swoje stanowisko radny.

Wtórował mu radny Adolf Gudzbeler.

- Naszą indolencją nie możemy obarczać właścicieli lokali, którzy chcą zarabiać na siebie i swoje rodziny - mówił radny powołując się na przykład olsztyńskiej starówki, gdzie liczne lokale czynne są do ostatniego klienta. - Czy my mamy być głupsi od wszystkich - pytał radnych, przypominając, że od egzekwowania porządku i ciszy nocnej są rada, burmistrz, straż miejska i policja.

Z czego miasto będzie żyć?

- Chcecie zamykać restauracje, bo głośno, a z czego chcecie mieć pieniądze? Kto to miasto będzie utrzymywał? - pytał swoje koleżanki i kolegów radny Tadeusz Tomaszewski. - Niech każdy ma wolną rękę i pracuje tak długo, jak chce - apelował.

Opinię by "zakłady gastronomiczne mogły być czynne całą dobę z zachowaniem przepisów dotyczących porządku i spokoju publicznego" podzieliło 15 radnych, jeden był przeciw, a czterech wstrzymało się od głosu.

Prośbę mieszkanek Bartnej Strony, by wyłączyć z zapisu uchwały uciążliwy dla nich lokal, odrzucono jako sprzeczną z prawem.

Radni ustalili też, że w godz. 5-22 mogą być czynne zakłady usługowe i placówki handlu detalicznego. Czas pracy tych ostatnich może być, w trakcie trwania plenerowych imprez miejskich, wydłużony do godz. 2 w nocy.

(olan)

2003.04.09