Smutno zakończył się stary i rozpoczął nowy rok dla mieszkańców Szczytna. W niedzielę 29 grudnia zmarł długoletni proboszcz parafii św. Stanisława Kostki ks. prałat Robert Dziewiatowski.

Smutno zakończył się stary i rozpoczął nowy rok dla mieszkańców Szczytna. W niedzielę 29 grudnia zmarł długoletni proboszcz parafii św. Stanisława Kostki ks. prałat Robert Dziewiatowski.

Dziękujemy Ci, księże Robercie

Wiadomość o śmierci księdza Dziewiatowskiego szczycieńscy parafianie przyjęli z ogromnym bólem, ale i zaskoczeniem. Co prawda, od dłuższego czasu proboszcz przebywał w szpitalu, przechodząc kilka tygodni temu amputację nogi, ale od tej pory stan jego zdrowia, jak informował na niedzielnych mszach wikariusz ks. Krzysztof Lauter, systematycznie się poprawiał. Był już na tyle dobry, że 20 grudnia ksiądz Krzysztof mógł przywieźć swego proboszcza do domu.

Niestety, w okresie świąt stan zdrowia księdza Dziewiatowskiego znacznie się pogorszył. Mimo usilnych próśb najbliższych, nie chciał słyszeć o powrocie do szpitala. Kiedy już do niego trafił, było za późno na ratunek. Cukrzyca, na którą chorował od lat, poczyniła spustoszenia w jego organizmie. Zmarł dwadzieścia minut po północy 29 grudnia ubr.

- Wiecie, jaki był ksiądz Robert. Znakomicie doradzał wszystkim, ale sam nie chciał zatroszczyć się o własne zdrowie - mówił do wiernych ze łzami w oczach, w niedzielny poranek 29 grudnia ks. Krzysztof.

Uroczystości pogrzebowe, którym przewodniczył ks. arcybiskup Metropolita Warmiński Edmund Piszcz, odbyły się drugiego dnia nowego roku. Księdza Dziewiatowskiego, oprócz najbliższej rodziny, żegnały władze miasta i powiatu, na czele z burmistrzem i starostą, jego przyjaciele z okresu studiów, byli i obecni współpracownicy, księża ze szczycieńskiego dekanatu, tysiące mieszkańców.

Dźwiękami syren żegnali swego kapelana szczycieńscy strażacy i policjanci. Ci pierwsi, kiedy kondukt zatrzymał się przy ich siedzibie, na ul. Kościuszki, drudzy w chwili gdy trumnę z ciałem składano do grobu. Potrójną salwą honorową cześć zmarłemu oddali także żołnierze z jednostki wojskowej w Lipowcu.

Ciało księdza Roberta, zgodnie z jego wolą, spoczęło obok grobu pierwszego proboszcza parafii św. Stanisława Kostki Władysława Łaniewskiego i w pobliżu Pomnika Sybiraków, który sam zaprojektował.

Ostatnie pożegnanie

W czasie uroczystej mszy świętej zmarłego księdza wspominali i żegnali m.in. ksiądz arcybiskup Edmund Piszcz, burmistrz Szczytna Paweł Bielinowicz i komendant Powiatowej Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie Józef Zajączkiewicz. Oto fragmenty ich wypowiedzi.

ks. arcybiskup Metropolita Warmiński Edmund Piszcz:

- Wielu z nas znało go bardzo blisko i wiedziało, że jest człowiekiem niesłychanie życzliwym, bezpośrednim, otwartym, a przy tym skromnym i cichym. Podziwiałem go za to, jak troskliwie opiekował się swoją matką. A trzeba było przy niej zrobić właściwie wszystko. Nie narzekał. Nie twierdził, że ma ciężkie życie zwielokrotnione pracą kapłańską. Wiedział, że to jest matka i skoro ona wychowała jego i inne dzieci, to teraz ta miłość musi do niej wrócić. I wróciła. W ciszy, skromności, w tym, co było naprawdę piękną synowską miłością wobec matki.

Był ksiądz Robert wrażliwy na różne ludzkie sprawy. Kapelanował ludziom tu, z tego środowiska, poczynając od rencistów, poprzez straż pożarną, Sybiraków i tych, którzy niejednokrotnie przychodzili do niego z prośbą o opiekę.

Dla wszystkich znajdował czas i jednocześnie na miarę swoich możliwości spieszył z pomocą. Nie odpowiadał krótkim "nie", tylko zawsze był otwarty na wzór swego mistrza Chrystusa.

Odwiedziłem go kilka razy w olsztyńskim szpitalu, również przed Wigilią. Był pełen radosnego nastawienia. Myślę, że miał świadomość, że coś w życiu się kończy, ale chciał za wszelką cenę wrócić do parafii. Chciał wrócić dlatego, żeby ludziom podziękować i za modlitwę, i za to wszystko, co w czasie tej choroby było świadectwem miłości i życzliwości dla niego. Miał poczucie wdzięczności, a wdzięcznym potrafi być tylko ten, kto kocha.

Bardzo za parafią tęsknił. Miał nadzieję, że z tego wyjdzie. Bóg zrządził inaczej. Widocznie uznał, że te 30 lat kapłaństwa, to jakaś pełnia. Pełnia, żeby teraz z Bogiem obcować i odpocząć od tych wszystkich trudów.

Najkrócej mówiąc był ks. Robert człowiekiem dobrym, a dobry człowiek nigdy nie umiera. On może zniknąć z naszych oczu na zawsze, może odejść na zawsze, ale jakaś cząstka dobra zawsze w nas zostaje. Jego dobra. I myślę, że tak jest w tym przypadku. Dziękujemy Ci, księże Robercie, za Twoje duszpasterzowanie, tutaj w Szczytnie, za Twoje świadectwo o Chrystusie. Dziękujemy Ci wszyscy za to i pełni nadziei, i pełni wiary ufamy i wierzymy, że ten, któremu z taką wiernością i oddaniem służyłeś, przyjął Cię do wiecznej szczęśliwości.

Komendant Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szczytnie Józef Zajączkiewicz:

Mówiliśmy między sobą:

- Jakiś problem? Na pewno rozwiąże ksiądz Robert. W sytuacji bez wyjścia mamy przecież księdza Roberta.

- Gdzie idziesz na mszę?

- Do księdza Roberta.

Tak jak on nam, nikt nigdy nie odmówił jemu pomocy. Posiadał ogromne pokłady zapału do szlachetnej sprawy. Godził i jednał, bo był otwarty na każdego człowieka. Nie zaniedbał żadnej społeczności i środowiska.

Nasz kapelan, człowiek wielkiego formatu duchowego, dzielił się sercem, myślami i życiem.

Śmierć księdza Roberta w 2002 roku, ostatnie pożegnanie w 2003 roku jest granicą dwóch okresów, granicą wiodącą od cierpienia do nadziei.

Burmistrz Szczytna Paweł Bielinowicz:

- Dziękujemy Ci za dobro, które nam ofiarowałeś, za każdą spełnioną prośbę. Dziś zwracamy się do Ciebie z prośbą ostatnią. W wieczności spotkasz śp. księży Łaniewskiego, Batowskiego, Kaska, spotkasz wszystkich szczytnian, którzy odeszli na wieczny spoczynek. Powiedz im o nas, o naszych kłopotach, o naszych troskach, o naszych radościach. Wierzymy, że są blisko Boga. Modlimy się o to za nich i dla nich. Modlimy się również o to dla Ciebie. Pokój Twojej duszy, księże Robercie!

Andrzej Olszewski

O KS. PRAŁACIE

Ksiądz Prałat Robert Dziewiatowski, syn Józefa i Aldony Bortko, urodził się 6 czerwca 1945 r. w miejscowości Litowszczyzna, powiat Dzisua (dzisiejsza Litwa). Rodzina, w 1946 r., w ramach tzw. repatriacji, osiedliła się w miejscowości Łączno koło Mrągowa.

Po śmierci ojca przenieśli się w 1948 r. do Mrągowa. Tu Robert Dziewiatowski uczęszczał w latach 1952-59 do szkoły podstawowej. W latach 1959-66 uczył się w Szkole Rzemiosł Budowlanych i Technikum Budowlanym w Olsztynie, w którym złożył egzamin dojrzałości.

Studia w Warmińskim Seminarium Duchownym "Hosianum" w Olsztynie rozpoczął 16 września 1966 r. i po ich ukończeniu otrzymał 4 czerwca 1972 r. w Katedrze Olsztyńskiej prezbiterat z rąk księdza biskupa warmińskiego Józefa Drzazgi.

Pracował jako wikariusz, najpierw w Parafii św. Katarzyny w Kętrzynie (1972-74), a następnie w Parafii Wniebowzięcia NMP w Szczytnie (1974-79). Przez kolejne pięć lat (1979-84) posługę kapłańską jako wikariusz-adiutor (pomocnik) pełnił w Parafii św. Stanisława Kostki w Szczytnie. 1 lipca 1984 r. otrzymał nominację na jej proboszcza. Funkcję tę pełnił aż do śmierci.

Był kapelanem Domu Pomocy Społecznej w Szczytnie (od 1982 r.), ojcem duchownym kapłanów dekanatu Szczytno (od 1992 r.), kapelanem oddziału Związku Inwalidów Wojennych w Szczytnie (od 1993 r.), duszpasterzem Cechu Rzemiosł Różnych, straży pożarnej, Związku Kombatantów i Związku Sybiraków w Szczytnie (od 1996 r.).

W okresie kierowania parafią m.in. wyremontował świątynię, wybudował dzwonnicę i w stanie surowym dom parafialny. W uznaniu zasług Ojciec św. Jan Paweł II mianował Go 5 kwietnia 2002 r. swym Kapelanem Honorowym, czyli Prałatem.

Andrzej Olszewski

2003.01.08