Związek Gmin Mazurskich "Jurand" jest, a jakoby go nie było. Formalnie istnieje, ale nie ma członków, władz, planu budżetowego i pieniędzy. Nowe samorządowe władze chcą utrzymać go przy życiu, ale na innych niż dotychczas warunkach.

Związek Gmin Mazurskich "Jurand" jest, a jakoby go nie było. Formalnie istnieje, ale nie ma członków, władz, planu budżetowego i pieniędzy. Nowe samorządowe władze chcš utrzymać go przy życiu, ale na innych niż dotychczas warunkach.

JURAND do odzysku

Co było

Związek Gmin Mazurskich "Jurand" powstał w pierwszej kadencji istnienia samorządów lokalnych, gdy te lekko tylko okrzepły. Jako jeden w pierwszych w kraju zrzeszał gminy obecnego powiatu szczycieńskiego, choć o samych powiatach nikt wówczas jeszcze nawet nie wspominał. Jego pierwszym, społecznym szefem był Paweł Bielinowicz, burmistrz Szczytna w pierwszej samorządowej kadencji i jednocześnie główny pomysłodawca utworzenia Związku. Później szefowali mu Adam Krzyśków i Andrzej Kabała, ten ostatni już jako etatowy przewodniczący.

W drugiej połowie drugiej kadencji samorządów "Jurand" zaczął się chylić ku upadkowi, a to za sprawą Ponadlokalnego Centrum Rehabilitacyjno-Edukacyjnego.

O problemach, jakie narastały wokół modernizacji byłego budynku żłobka przy ul. Pasymskiej na potrzeby PCRE, pisaliśmy wielokrotnie. Dość wspomnieć, że z prowadzenia inwestycji zrezygnowało miasto za panowania dzisiejszego starosty Andrzeja Kijewskiego. W drodze porozumienia przekazało budynek, będący miejskim mieniem komunalnym, w użyczenie Związkowi Gmin, a ten podjął trud kontynuowania prac modernizacyjnych. Im bardziej inwestycja rosła w koszty, tym niechętniej podchodzić do niej zaczęły członkowskie gminy, tym bardziej, że łączyło się to z dodatkowym obciążaniem ich własnych budżetów. Związek musiał bowiem, starając się o środki pomocowe z państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, wykazać, że dysponuje też własnymi pieniędzmi. Walne Zgromadzenie "Juranda" uchwaliło, że każda z gmin, poza stałymi, rocznymi składkami członkowskimi, uiści na rzecz budowy centrum rehabilitacji, po 50 tys. zł. Nie wszystkie samorządy wywiązały się z deklaracji, co spowodowało - jak twierdzi Andrzej Kabała - że dotacja z PFRON była mniejsza niż oczekiwano. Podejmowane próby pozyskania brakujących pieniędzy nie przynosiły rezultatu, a proces modernizacji budynku trwał i powoli zbliżał się ku końcowi.

Gdy ów koniec nastąpił pojawił się kolejny problem. Zrodził się powiat, jako osobna jednostka terytorialna i zrodziły się konflikty pomiędzy samorządami. Miasto, pod rządami kolejnego, trzeciego już burmistrza czyli Henryka Żuchowskiego, postanowiło samodzielnie prowadzić ośrodek, który, zgodnie z ustawowymi kompetencjami, powinien znaleźć się w strukturach powiatu. Samorząd miejski stał na wygranej pozycji z tego chociażby powodu, że budynek nieodmiennie był jego własnością.

Co jest

Ostatecznie doszło do patowej sytuacji. Miasto miało budynek i ośrodek, natomiast Związek Gmin Mazurskich - dług, który rozrastał się w zastraszającym tempie z powodu odsetek. Poszczególne gminy mogły swoich małych mieszkańców w ośrodku umieszczać na podstawie indywidualnie zawieranych z miastem porozumień i tak czyniły, nie chciały jednak dobrowolnie regulować zadłużenia za modernizację miejskiego już w pełni obiektu, choć taki obowiązek na nich spoczywał z tej racji, że były członkami Związku. Ten ostatni więc odwołał się w tej sprawie do sądów, wszczynając proces przeciwko każdemu samorządowi z osobna. Żądał spłaty części zadłużenia, wyliczonej dla poszczególnych gmin członkowskich proporcjonalnie do wpłacanych przez nie składek.

Niektóre z postępowań już się zakończyły, inne - są rozpatrywane przez sądy wyższego szczebla, jeszcze inne, dokładnie przeciwko Szczytnu, nie wyszły poza wstępny etap. W zakończonych procesach sąd uznał roszczenia "Juranda" i zobowiązał gminy do uregulowania długu.

W efekcie, na początku bieżącego roku, zadłużenie Związku wobec wykonawcy wciąż istnieje i sięga kwoty około 850 tys. zł. Są to w całości odsetki, jakie przez te wszystkie lata narosły. Zadłużenie podstawowe, wynikające z kosztów realizacji inwestycji, o podobnej wysokości jak odsetki - blisko 830 tys. zł, zostało spłacone przez zmuszone do tego samorządy lokalne.

Na dzień dzisiejszy chyba nikt nie jest w stanie co do złotówki obliczyć, ile tak naprawdę modernizacja budynku po byłym żłobku kosztowała, tym bardziej że odsetki ciągle rosną. Nie ulega jednak wątpliwości, że nakłady przekraczają już 30 mln zł, czyli przebiły co najmniej dwukrotnie pierwotny kosztorys.

Finansowe perturbacje miały też inny skutek. Członkowskie gminy, jedna po drugiej, zaczęły ze związku występować. Obecnie, przynajmniej formalnie, "Juranda" tworzą jedynie Pasym i Wielbark. Ten pierwszy, bowiem raz wystąpił, potem znowu wstąpił, a jeszcze później zapomniał, że w szeregi członków wrócił i kolejnej uchwały o rezygnacji z udziału w ZGM nie podjął. Wielbark natomiast stosowną uchwałę ma, ale podjętą w listopadzie ubr. według statutowych zapisów Związku, zbyt późno, by miała ona moc sprawczą. Ten sam statut stanowi jednak, że jeśli "Juranda" opuści więcej niż 50% członków, podlega on likwidacji. Do wszczęcia tego procesu z kolei brakuje stosownej uchwały wojewody.

Co będzie

Gminy stanęły przed dylematem: czy ratować ZGM "J", czy tworzyć coś nowego, czy też w ogóle "odpuścić" organizacyjną spójność. Tylko wójt Wielbarka Grzegorz Zapadka jest za tą ostatnią opcją. Pozostali są przekonani, że jakaś nadrzędna forma organizacyjna jest przydatna (a nawet konieczna). Rozbieżność zdań występuje na osi: stara czy nowa.

Gminnych włodarzy niepokoi kwestia wciąż nierozliczonej "rehabilitacyjnej" inwestycji, więc do starych struktur podchodzą jak pies do jeża. Woleliby też, by raz na zawsze, jasno i klarownie został ustalony status samego ośrodka, jego własności, samorządowej podległości itp., w taki sposób, by żaden z gminnych samorządów nie musiał już nic do tego interesu dopłacać.

Istnieje szansa na to, by tak się właśnie stało. Jak informował burmistrz miasta Paweł Bielinowicz, podczas zorganizowanego przez starostę Kijewskiego spotkania samorządowców w środę 29 stycznia, wykonawca inwestycji byłby ewentualnie skłonny zgodzić się na to, by istniejące zadłużenie (przypomnijmy - około 860 tys. zł) zweryfikować o połowę pod warunkiem, że zostanie to szybko zapłacone. W przybliżeniu, według oceny Andrzeja Kabały, to, co wykonawca chce jeszcze uzyskać i to, co miasto będzie musiało zapłacić, bo trudno oczekiwać, że zostanie potraktowane przez sąd łagodniej niż pozostałe samorządy, jest prawie równe. Jeśli więc miasto dogada się z wykonawcą i znajdzie środki w swym budżecie, można by sprawę inwestycji definitywnie zakończyć.

- Celem nadrzędnym jest nawiązanie współpracy między nami. To, co stoi nam na drodze, trzeba usuwać - mówił burmistrz Paweł Bielinowicz, deklarując, że sporne kwestie przy PCRE postara się rozwiązać. Nawoływał do reaktywowania Związku Gmin Mazurskich "Jurand", który ma już gotowe struktury i pewne osiągnięcia (np. wysypisko w Linowie), a jest niezbędny, by jako pośrednik o ponadlokalnym charakterze, firmować wnioski o dotacje z funduszy przedakcesyjnych i strukturalnych na gminne i międzygminne inwestycje.

Pawła Bielinowicza popierał Adam Krzyśków, radny wojewódzki i prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, również jeden z twórców "Jurand".

- Jeśli będziecie chcieli powoływać jakąś nową organizację, to minie rok na procedurach rejestracyjnych i kolejny - na upowszechnienie i przetarcie ścieżek do źródeł pieniędzy. A wtedy już wejdziemy do Unii i praktycznie będzie za późno - tłumaczył Krzyśków.

Argumenty założycieli Związku Gmin były przekonujące. W każdym razie wójtowie zgodzili się na kontynuowanie, już bardziej szczegółowych rozmów dotyczących Związku, z góry zastrzegajšc, że muszą ulec radykalnym zmianom istniejące statutowe zapisy.

- Na razie wyszliśmy na tym Związku jak Zabłocki na mydle, ale zmieniony i lepszy niechby sobie był - mówił wójt Dźwierzut Czesław Wierzuk. Przypomniał wszystkim, że choć finansowe efekty okazały się mizerne, to jednak zarząd Związku, gdy jeszcze istniał, włożył ogrom wysiłku, pracy i czasu, by je zminimalizować i tak naprawdę to dzięki niemu PCRE istnieje. Nikt inny trudu prowadzenia inwestycji nie chciał podjąć. - A na tablicy pamiątkowej umieszczonej na budynku, Związek jest całkowicie pominięty. Proszę pana burmistrza, by zostało to sprostowane. Tablica powinna informować o tym, że ośrodek zmodernizował Związek Gmin Mazurskich "Jurand" przy wsparciu środków z PFRON - domagał się wójt Wierzuk.

Halina Bielawska

2003.02.05