Do swych licznych sukcesów sportowy mistrz Stanisław Bałdyga może też zaliczyć biegi przełajowe z psem. W niedawno rozegranym cani-crossie zajął drugie miejsce.

Laponia w Augustowie

Nie na darmo mówi się, że pies upodabnia się do swego właściciela. Tak też zapewne stało się i z Foxem rasy alaskan malamute, którego pan nie na darmo jest w końcu dwukrotnym zwycięzcą Plebiscytu na Najpopularniejszego Sportowca Powiatu Szczycieńskiego. Biegacz długodystansowy za jednym zamachem, podczas treningów ćwiczy siebie i... psa. Skutecznie, skoro Fox, podczas ostatnich wyścigów psich zaprzęgów, zorganizowanych w Augustowie w dniach 22-23 marca, w swojej kategorii zdobył drugie miejsce, przysparzając właścicielowi kolejnego pucharu i dyplomu.

- Byłem jedynym uczestnikiem zawodów, nienależącym do żadnego klubu. Sam trenuję amatorsko i sam ćwiczę swego psa - mówi Stanisław Bałdyga. Niespełna dwa lata temu, gdy ze starości rozstał się z tym światem jego poprzedni pies - kundelek, pan Stanisław postanowił kupić przedstawiciela rasy alaskan malamute, niemal bliźniaczo podobnego do husky. Podobieństwo tkwi także w naturze zwierzaka, który w genach - jak powiada pan Stanisław - ma zakodowaną miłość do biegania. Tę cechę wykorzystał właściciel, a jego praca sprowadzała się do nauczenia Foxa właściwego reagowania na komendy.

- Konkurencja, w której braliśmy udział, polegała na tym, że biegliśmy na czas ponad cztery kilometry leśnymi dróżkami, przy czym pies, "ubrany" w specjalną uprząż, musiał biec cały czas z przodu, ale tak, żebym ja za nim nadążył - opowiada pan Stanisław dodając, że nieco ponad półtoraroczny Fox po raz pierwszy próbował swych sił w gronie kilkunastu innych "starych wyjadaczy" i od razu z dużym sukcesem. - Osiągnęliśmy drugi czas zawodów dzięki dobrej współpracy. Fox dobrze reaguje na rozkazy, nie szarpie się, nie wyrywa do przodu, zwalnia, gdy wymaga tego teren, a to pozwala na płynne i jak najszybsze pokonanie trasy.

W wyścigach psich zaprzęgów jest kilka konkurencji. Każda inna, poza cani-cross, w której brał udział Fox i jego pan, wymaga "obecności" co najmniej trzech zwierząt. Wtedy dopiero można mówić o zaprzęgu.

- Wśród uczestników, którzy zjechali się z terenu całej Polski, był na przykład zawodnik, który powoził jedenastoma psami, ciągnącymi wózek na kołach, w którym zresztą siedział, a raczej stał ich właściciel - opowiada pan Stanisław. Swój wyjazd na wyścigi traktuje jako przygodę i eksperyment. Jak przyznaje, wybrał się na zawody nie znając nawet ich regulaminu i zasad. Fox, jego pan i osiągnięty czas w dwóch biegach - sobotnim i niedzielnym - 28 minut 21 sekund, wzbudziły zainteresowanie fachowców - starych zawodników. Pan Stanisław otrzymał propozycję, by ewentualnie wystartował w Mistrzostwach Europy, tym razem w cani-crossie. Czy z niej skorzysta - jeszcze nie wie. Na razie nadal będzie trenował własną kondycję i psią - przy okazji.

(hab)

2003.04.01