W poprzednim artykule pisałem na temat kolejek do specjalistów, które w obecnych czasach są poważnym problemem polskiej służby zdrowia.

O kolejkach w służbie zdrowia (cd.)Dzisiaj chciałbym napisać na temat kolejek w podstawowej opiece zdrowotnej, to znaczy do lekarzy rodzinnych. Lekarze rodzinni oraz specjaliści funkcjonują w dwóch różnych światach, co wynika z zupełnie różnych sposobów finansowania. Lekarz specjalista ma płacone za każdą poradę. Żeby jednak Fundusz mógł udźwignąć ciężar finansowania są narzucone limity. To oznacza, że na początku każdego roku Fundusz określa ilu chorych specjalista może przyjąć – na przykład 500 miesięcznie i ani jednego więcej, bo nie będzie miał już za niego zapłacone. Specjalista przyjmuje więc 25 pacjentów dziennie, potem idzie do innych zajęć a chorych pacjentów zapisuje na kolejne dni. Nie martwi się, że w ten sposób tworzą się kilkumiesięczne kolejki. To jest zmartwienie Funduszu Zdrowia, ministra oraz całego rządu – skąd wziąć więcej pieniędzy, aby zapłacić specjalistom za więcej porad. U lekarzy rodzinnych funkcjonuje to zupełnie inaczej. Fundusz płaci stałą stawkę za każdego pacjenta zapisanego do lekarza, niezależnie od tego jak często pacjent przychodzi do przychodni. Obecnie jest to 12 złotych na miesiąc (w zależności od wieku pacjenta ta kwota jest mnożona przez współczynniki od 1 do 2). W Szwecji, dokąd wyjeżdżają nasi koledzy, lekarz rodzinny za dużo większe pieniądze opiekuje się 800 pacjentami.

W Polsce Fundusz oczekuje, że lekarz rodzinny zapewni opiekę dla 2750 pacjentów i nie przejmuje się kolejkami. Kolejki są zmartwieniem lekarza, to on musi dbać, aby pacjent był zadowolony i nie musiał zbyt długo czekać, bo inaczej wypisze się, pójdzie do konkurencji i lekarz będzie miał mniej o 12 zł w następnym miesiącu.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.