Nie dla wszystkich wiosna jest porą radosną. Dla strażaków to zmora. Wciąż jeszcze brak wyobraźni staje się przyczyną wielu pożarów łąk i nieużytków, a po nich lasów.

Płoną trawy, płoną lasy...

Po ostatnim weekendzie nastąpił czarny poniedziałek. Strażacy nieustannie krążyli pomiędzy płonącymi polami.

W niedzielę 23 marca ogień strawił 4 ha trawy na nieużytkach w okolicach Leleszek, a przy okazji - także hektar szkółki leśnej. Z żywiołem zmierzyli się strażacy z Pasymia, a w tym czasie ich koledzy z pięciu innych jednostek walczyli w Targowskiej Woli z płomieniami, które ogarnęły 30 hektarów nieużytków. Wraz z nimi palił się 40-letni las.

W poniedziałek lokalne zarzewia ognia pojawiły się w Wałach, Nowym Gizewie, Dźwierzutach, w okolicach Pieców... wymieniać można długo. W ciągu ostatnich kilku dni strażacy wyjeżdżali do pożarów aż 30 razy. Na zmianę gasili trawę i lasy.

- Niestety, w tym roku jest podobnie jak w latach poprzednich - mówi kpt. Jacek Matejko z Powiatowej Komendy Państwowej Straży Pożarnej. - Niestety, bo mimo ciągłej "propagandy" i udowadniania rolnikom, że wypalanie traw przynosi znacznie więcej szkód niż pożytku, proceder trwa w najlepsze.

Pożytków, tak na dobrą sprawę, w wypalaniu traw doszukać się nie da. Szkody natomiast są oczywiste, bo w ogniu giną nie tylko resztki zeszłorocznych roślin, ale głównie wszystko to, co się wśród nich rodzi, wraz z wiosną, do życia. W pożarze następuje totalna eksterminacja żyjątek, które - nawet jeśli niewielkie i często wręcz niewidoczne - to jak każda istota, mające swoją rolę do spełnienia.

- Trudno z tą plagą walczyć, bo zazwyczaj nie ma winnych. To znaczy są, ale jeśli nikt nikogo nie złapie za rękę, to niczego nie udowodni - z ubolewaniem stwierdza Jacek Matejko dodając, że jedyną "bronią" jest informowanie i uświadamianie.

Jak jednak wskazują ostatnie, gorące dni, wciąż jeszcze spora liczba mieszkańców jest najwyraźniej odporna na wiedzę.

(hab)

2003.03.26