TRAGEDIA POD KOŚNEM

Do tragicznego wypadku drogowego doszło w sobotnie popołudnie, 6 września w okolicach Kośna. Prosto pod koła toyoty yaris wbiegł jeleń. Siła zderzenia ze zwierzęciem spowodowała, że auto dachowało, zjechało na lewą stronę i stanęło w poprzek drogi. Po chwili uderzył w nie jadący z naprzeciwka samochód ciężarowy volvo. Kierująca toyotą Elżbieta W. i jej mąż Janusz W. z Ostrołęki ponieśli śmierć na miejscu.

Kierowca ciężarówki, Marek B. z Jaworzna, może mówić o wielkim szczęściu. Na skutek zderzenia z toyotą jego samochód odbił w lewo i uderzył w drzewa, lądując w rowie. Życie kierowcy uratowały tzw. "nożyce", które wykonał jego samochód - rozpędzona przyczepa wysunęła się przed kabinę, amortyzując zderzenie z drzewem i ratując kierowcę przed śmiercią. Marek B. trafił do olsztyńskiego szpitala z niegroźnymi obrażeniami klatki piersiowej, a po prześwietleniu wrócił na miejsce wypadku, gdzie został przesłuchany przez policję.

W akcji ratowniczej wzięły udział dwie jednostki strażackie ze Szczytna i Olsztyna oraz ochotnicy z Pasymia, łącznie 15 osób. Do wyciągnięcia tira, przewożącego 10 ton tarcicy, trzeba było użyć specjalistycznego ciężkiego holownika i podnośnika o udźwigu aż 50 ton.

PRZYGNIECIONY SAMOCHODEM

Kolejny śmiertelny wypadek zdarzył się kilka godzin później na trasie Piasutno-Powałczyn. Kierujący polonezem Waldemar W., mieszkaniec Piasutna jechał z nadmierną prędkością, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył czołowo w przydrożne drzewo. Rozpędzone auto kilkakrotnie dachowało i zatrzymało się na lewym boku. W czasie dachowania kierowca wypadł z samochodu i został przez niego przygnieciony. Zginął na miejscu.

SPŁONĄŁ KOMBAJN I ALTANKA

W środę, 3 września strażacy otrzymali wezwanie do palącego się na polu w Grądach kombajnu bizon. Prawdopodobną przyczyną była awaria silnika. Zanim strażacy z OSP z Rańska dotarli na pole, maszyna spłonęła. Właściciel oszacował swą stratę na 20 tys. zł.

Trzy dni potem szczycieńscy strażacy i ochotnicy z Pasymia i Gromu ruszyli do pożaru altanki na działce rekreacyjnej w Elganowie. Jak dotąd nie udało się ustalić przyczyn pożaru. Wiadomo jednak, że właściciel stracił wraz domkiem wyposażenie łącznie warte ok. 5 tys. zł.

ŻRĄCA MINERALNA

Trójka pracowników warszawskiej firmy, bawiąca się na imprezie w ośrodku wypoczynkowym "Kalwa" w Pasymiu trafiła do szpitala po spożyciu... wody mineralnej. Ług sodowy, który w niewyjaśnionych okolicznościach znalazł się w butelkach, spowodował u imprezowiczów dotkliwe oparzenia wewnętrzne.

Pechowi goście na długo zapamiętają noc z 5/6 sierpnia br., kiedy to bawili na zakładowej imprezie w ośrodku "Kalwa". Podczas imprezy kupili w barze dwie butelki wody mineralnej "Aqua Minerale". Już po pierwszym łyku zorientowali się, że ciecz nie gasi pragnienia, ale... parzy ich wnętrzności.

- Obie butelki były fabrycznie zamknięte. Kolega pił z jednej, a ja z koleżanką z drugiej. Dosłownie po pierwszym łyku poczułam pieczenie, potem zaczęłam wymiotować - zwierza się jedna z poszkodowanych.

Troje biesiadników trafiło do szczycieńskiego szpitala, gdzie stwierdzono u nich poparzenia jamy ustnej, gardła i przełyku. Podano im neutralizujące mleko i leki. Jednak dopiero za kilka tygodni leczenia będzie można ocenić, jak rozległe szkody w organizmach poczynił zawarty w napoju ług sodowy. Co ciekawe, tej żrącej substancji używa się do czyszczenia butelek.

Policja, współpracując z dyrektorem ośrodka i producentem wody, bada okoliczności, w których ług dostał się do napoju.

- Zakwestionowana została zawartość tylko jednej butelki, ale dla bezpieczeństwa konsumentów ze sprzedaży wycofano całą partię wody, którą sprzedawano w barze i przechowywano w magazynie - uspokaja dyrektor ośrodka Włodzimierz Bekiesza.

FAŁSZYWY ALARM

Tuż po północy, 7 września ktoś poinformował strażaków, że na trasie Świętajno-Jeromin leży zagradzające przejazd drzewo. Na miejscu okazało się, że był to fałszywy alarm. Strażacy przestrzegają "żartownisiów", że ich wybryki mogą mieć bardzo poważne konsekwencje. Fałszywe alarmy utrudniają im pracę. Wskutek głupich telefonicznych żartów, strażacka pomoc może nie trafić na czas do ludzi, którzy będą jej rzeczywiście potrzebować.

BEZPIECZNI UCZNIOWIE

Od pierwszego września policjanci przeprowadzają akcję "Bezpieczna droga do szkoły". Na terenie całego powiatu nadzorują ruch w okolicach szkół, a w nich samych przeprowadzają pogadanki dla uczniów o prawidłowym zachowywaniu się na drogach, przejściach i chodnikach.

W ramach innej akcji - "Gimbus" - policjanci z "drogówki" kontrolują autobusy przewożące dzieci do szkół. Jak dotąd (a pozostał jeszcze tydzień do zakończenia obu programów) wszystko jest w porządku i... lepiej żeby tak zostało.

2003.09.10