"Na żywioł" zorganizowali kwietniowy koncert na rzecz Adriana Boczara, w maju - kolejny. Uznali, że jak się chce coś zrobić to można. Pomysłów im nie brakuje, więc umyślili założyć młodzieżową agencję... rozruchu kulturalnego - MARK.

"Na żywioł" zorganizowali kwietniowy koncert na rzecz Adriana Boczara, w maju - kolejny. Uznali, że jak się chce cos zrobić to można. Pomysłów im nie brakuje, więc umyśili założyć młodzieżową agencję... rozruchu kulturalnego - MARK.

Zaczęli od koncertu

Pomysł zorganizowania koncertu na rzecz Adriana Boczara przyszedł do głowy Łukaszowi Farjanowi z metalowej miejscowej kapeli Sorhius. Zaraził nim kilku znajomych młodych ludzi, którzy ochoczo rzucili się w organizacyjny wir.

- Mieliśmy dobre układy z różnymi kapelami, nie tylko ze Szczytna. Nikt nie odmówił grania, więc uznaliśmy, że wszystko się uda - mówi Paweł Książek. Nie odmawiali też sponsorzy. Młodzi ludzie "pielgrzymowali" od sklepu do sklepu i zakładu pracy. Wszędzie coś uskrobali, a to 20, a to 30 zł, gdzie niegdzie nawet po 100 czy 300 zł. Bez kasy nie udało się wszystkiego zrobić. Za niektóre rzeczy musieli bowiem zapłacić, np. za wypożyczenie sprzętu nagłaśniającego.

Impreza 12 kwietnia się udała, młódź zachowywała się nawet lepiej niż podczas jakiegokolwiek innego koncertu. Czuwała wynajęta przez MDK ochrona i sami organizatorzy wraz z rzeszą kolegów i przyjaciół, którzy też pilnowali porządku.

Przeciw szarzyźnie

Pochodzą z różnych środowisk, z różnych szkół i nie tylko, bo w gronie grupy założycielskiej są też i tacy, którzy już edukację skończyli. Łączy ich entuzjazm i energia, chęć walki z szarzyzną codzienności po to, "by nie dać się zwariować". Nie są całkowitymi nowicjuszami. Dotychczas włączali się w różne akcje, np. Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, działają też w niedawno powstałej grupie wolontariatu.

To jednak już im nie wystarcza. Chcą mieć coś swojego, formalne, młodzieżowe stowarzyszenie.

- Skrzyknęliśmy się któregoś dnia i pogadaliśmy - mówi Monika Kacprzak. - Chętni byli wszyscy, to była prawdziwa burza mózgów, bo każdy miał jakiś pomysł, który w nim drzemał od dawna, a teraz pojawia się szansa na realizację marzenia.

- My z Przemkiem Dzwolakiem chcemy na przykład propagować fantastykę. Marzy nam się w Szczytnie np. zlot jej miłośników - mówi Paweł Książek.

- A ja chciałabym propagować pędzel i pióro, czyli wystawy i wieczorki poezji literatury - dodaje Monika Kacprzak.

- No i koniecznie koncerty młodych talentów, bo sam gram i śpiewam - to projekt Łukasza Farjana.

Pomysł za pomysłem

Młodzieżowa Agencja Rozruchu Kulturalnego - taka jest wstępna nazwa nieformalnej jeszcze grupy. Pełni zapału twierdzą, że do końca wakacji będą już pełnoprawną organizacją. Nie zasypiają gruszek w popiele i nie czekają na sądowe kwity. Niektóre ich pomysły już nabierają kształtów. Jeden się nawet "zmaterializował" w postaci kolejnego koncertu na rzecz Adriana Boczara, tym razem muzyki hip-hopowej, który odbył się w niedzielę, 18 maja. W kwietniowym koncercie uzbierali dla chorego chłopca ponad 2,5 tys. zł.

Majowa impreza była równie udana co pierwsza, choć - jak powiadają młodzi organizatorzy - trudniej było zdobyć fundusze, ale za to mieli organizacyjne wsparcie ze strony i domu kultury i władz miasta.

- Bo udało nam się przekonać do siebie i naszych pomysłów paru ludzi w mieście - twierdzą i mają nadzieję, że tak szybko zaufania nie stracą.

Kolejna inicjatywa, planowana na czerwiec, to wieczór poezji śpiewanej i mówionej, autorstwa ich samych i ich kolegów ze Szczytna. Już mają deklarację Jarosława Chojnackiego, że też zagra i zaśpiewa. Znaleźli również bardzo oryginalne miejsce na ten wieczór: ratuszową wieżę, w otoczeniu obrazów młodych artystów, które tam nie tak dawno zawisły. Jeszcze nie wiedzą, czy cały projekt wypali, ale nie zamierzają łatwo zmieniać planów, bo... inna grupa przygotowuje się też do swojej własnej teatralnej adaptacji "Mistrza i Małgorzaty". Być może także w czerwcu czeka ich jeszcze jeden koncert, tym razem folkowo-rockowy.

- Nie robimy przerwy wakacyjnej, a kiedy już stowarzyszenie będzie formalnie zalegalizowane mamy zamiar zrobić przegląd zespołów młodzieżowych nie tylko z terenu powiatu, może nawet z całej Polski - rozpędzają się w projektach.

Liczą na to, że sformalizowana forma działalności pozwoli im łatwiej pozyskiwać pieniądze. Chcą pisać projekty, sięgać po środki unijne i z różnych fundacji.

Szansa na markę

Łukasz, Paweł, Przemek, Monika, Marta... i im podobni. Grupa młodych zapaleńców sprawia wrażenie, że to o nich pisał Mickiewicz w "Odzie do młodości". Proza życia jednak taką pozostaje. Czy napotkawszy kłody (co jest nieuniknione) na swej drodze potkną się o nie, czy przeskoczą? Oby im się powiodło. Może to jakaś szansa na to, by Szczytno miało swoją MARKę, a nie tylko sztandarowe "Dni i Noce".

Halina Bielawska

2003.05.21