Reprezentanci władzy w gminie Wielbark chętnie korzystają z kredytów bankowych, a wójta Grzegorza Zapadkę, pod względem oszczędności, przewyższa bezrobotny radny.

Znakomita większość oświadczeń majątkowych nosi ślady poprawek, naniesionych już po ich złożeniu. To efekt wyjaśnień i komentarzy, jakie dotarły do gmin krótko przed upływem terminu ich składania. Dzięki tym poprawkom wiadomo, że urzędnicy i radni w gminie Wielbark w ogóle z czegoś żyją. Początkowo bowiem, wzorem kolegów z już opisanych samorządów, nie wykazywali żadnych "innych dochodów".

Bankowa kooperacja

Gminni urzędnicy w Wielbarku chętnie gromadzą zasoby na bankowych kontach, radni z kolei też z bankami wchodzą w częste układy, ale po to, by zaciągać kredyty.

Z grona 14 radnych (jeden wakat w radzie niebawem zostanie uzupełniony), połowa wykazuje zobowiązania wobec różnych banków, trzech natomiast - że zgromadziło nieco gotówki na "czarną godzinę". W przypadku urzędników i kierowników jednostek samorządowych jest akurat odwrotnie: siedmiu gromadzi na kontach, a trzech spłaca zadłużenia.

W przypadku radnego Gintera Olecha można by stwierdzić, że im większe interesy, tym wyższe zobowiązania. On bowiem spłaca aż trzy kredyty walutowe (w euro i frankach szwajcarskich), zaciągnięte na zakup różnych pojazdów, a tych posiada liczbę niebagatelną, z tej prostej przyczyny, że prowadzi firmę transportową. Z tego też tytułu w roku ubiegłym osiągnął dochód na poziomie 82 639,64 zł. Pod tym względem "lepszy" jest od niego tylko radny Henryk Gabryel, obecnie bezrobotny, ale wcześniejsze zatrudnienie pozwoliło mu zarobić 96 674,94 zł, a także uskładać 20 000 zł, które pod tym względem dają mu pierwsze miejsce w gminie.

Oświadczenie radnego Olecha zawiera też jedną ciekawostkę. Nie przyznaje się bowiem do tego, by był członkiem czy udziałowcem jakiejkolwiek spółki, ale jednocześnie oświadcza, że jest członkiem komisji rewizyjnej od 2002 roku. Co "rewiduje" i gdzie - tego już nikt nie wie, bo członkiem Komisji Rewizyjnej w Radzie Gminy - nie jest.

Zasobność urzędników nie jest oszałamiająca, np. w porównaniu z radnymi i urzędnikami miejskimi. Wśród nich prym wiedzie dyrektor szkoły w Wesołowie Tadeusz Redynk, wykazując oszczędności na poziomie 15 tys. zł. Tyle samo na swym koncie uskładał wójt Grzegorz Zapadka, którego ubiegłoroczny dochód sięgnął nieco ponad 60,5 tys. zł.

Po nich najzasobniejsza jest sekretarz gminy Grażyna Lewenda (10 000 zł), a następni mają już konta czterocyfrowe (skarbnik gminy Wiesława Łachacz - 9100, Jarosław Matłach, dyrektor szkoły podstawowej w Wielbarku - 8000), a nawet trzycyfrowe, np. Jacek Bojanowski, "świeży", bo zatrudniony od 1 kwietnia tego roku kierownik Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, uzbierał w ubr. 500 zł z wynagrodzenia, które otrzymywał jako stażysta - absolwent.

Marnie w oświacie

W gminie Wielbark nie mają łatwego życia nauczyciele. Wynagrodzenia dyrektorów szkół i przedszkoli są sporo niższe od tych, jakie otrzymują ich koledzy z gminy Szczytno. Najlepiej zarabiający Jarosław Matłach - dyrektor SP w Wielbarku, "wyciągnął" w ubr. 36 756,59 zł, nieco mniej Tadeusz Redynk z SP Wesołowo - 35 601,47, a tuż za nim plasuje się Jerzy Szczepanek z SP w Łatanej - 35 098,58. Pierwszy i trzeci mają jednak większe możliwości, są bowiem jednocześnie radnymi powiatowymi i już w ubr. otrzymali z tego tytułu po 1689 zł, przy czym Jerzy Szczepanek ten dochód w oświadczeniu wykazał, natomiast Jarosław Matłach - nie. Wśród dyrektorów, przynajmniej na razie, najmniejsze profity osiągnął dyrektor wielbarskiego gimnazjum - 27 872,03 zł, ale funkcji tej nie pełnił cały rok, natomiast radna i nauczycielka w jednej osobie Lucyna Niźnik wykazuje dochód w wysokości 23 265,19 zł.

Wyżej też stawia gmina kulturę nad czytelnictwem, bowiem dyrektor GOK zarobił w ubr. o 5 tysięcy więcej (30 363,92 zł) od swej koleżanki - dyrektor gminnej biblioteki (25 319.78 zł).

Majątkowe ciekawostki

Ciężki orzech do zgryzienia ma zapewne radny Mariusz Stadlewski. Ponad 16-hektarowe gospodarstwo nie przynosi mu żadnego dochodu, a ma do spłacenia aż trzy kredyty w łącznej wysokości blisko 13 tysięcy złotych. W podobnej sytuacji jest radny Stanisław Olender. To, że nie wyciąga niczego z 42 hektarów gruntów, to tylko jeden kłopot. Drugi to ten, że nic nie przynosi mu także działalność gospodarcza w dwojakiej postaci. Świadczy bowiem usługi transportowe i handluje drewnem. Intrygująco wygląda PIT radnego: w każdej rubryce, oprócz tych, gdzie zawarte są dane osobowe, figuruje cyfra "zero". No i jak tu spłacić dwa kredyty w łącznej wysokości 110 tysięcy złotych?

Problem z zerami ma też radna Krystyna Pliszka. W oświadczeniu majątkowym napisała bowiem, że ma dom (116 m2) wartości 1 500 000 oraz 25,07 ha użytków zielonych, wartych 2 500 000 zł. Muszą być one faktycznie bardzo cenne, bo przyniosły jej w ubr., dochód w wysokości... 5000 tys. (czyli 5 mln zł). Gdyby zatem ufać liczbie wstawionych w oświadczenie zer, należałoby stwierdzić, że radna jest zapewne najbardziej zasobną kobietą nie tylko w gminie, a może nawet w całym powiecie, jeśli nie dalej. I można by wtedy uznać, że praca sprzedawczyni w sklepie, z jednoczesnym prowadzeniem punktu pocztowego, stanowi jej swoiste hobby, z którego osiągnęła dochód 8404,67 zł.

Halina Bielawska

2003.06.11