Przewężenie

Stały Czytelnik poinformował redakcję o dziwnej, jego zdaniem, metamorfozie ulicy Partyzantów, jaka ma miejsce zaraz za skrzyżowaniem z ul. Mławską. Trakt ów z asfaltowej i o normalnej szerokości jezdni, przeobraża się nagle w wąską, nieutwardzoną uliczkę.

Cóż, wydało się to na tyle dziwne, iż wybrałem się w to miejsce, aby naocznie sprawdzić, jak się rzeczy mają. I rzeczywiście jest tam tak, jak opisuje to nasz Czytelnik. Różnica w szerokości jezdni ul. Partyzantów przed i za skrzyżowaniem wynosi ok. 2 metrów, a nie widać tu żadnego znaku drogowego, który ostrzegałby przed tak nagłą zmianą - fot. 1.

Wystarczy, że w ów wąski odcinek drogi wjedzie jakikolwiek samochód ciężarowy, a nie zdoła się już wyminąć z najmniejszym nawet pojazdem czterokołowym. Nieutwardzona zaś nawierzchnia powoduje, że za autem pokonującym ten odcinek ulicy wlecze się obłok kurzu, wskutek czego widoczność spada nieomal do zera. Jak zatem poruszać się bezpiecznie w takich warunkach, tj. wyjść z tego bez szwanku?

Jakby tego było mało, to trzeba wiedzieć, iż ulica ta charakteryzuje się jeszcze i innym dziwactwem. A polega ono na tym, że domy które przy niej stoją niekoniecznie są do niej przypisane. W tabliczki z nazwą ulicy, czyli Partyzantów, zaopatrzone są tylko budynki stojące po jej lewej stronie (patrząc w głąb fot. 1), zaś domki rozlokowane po prawej mają już zupełnie inne oznakowanie. Między innymi: Korpele 36, 38 itp., bo posesje te nie leżą w obrębie miasta Szczytna, a... wsi Korpele. Tak dziwnie przebiega tutaj granica między tymi miejscowościami - wzdłuż osi ulicy.

A przy okazji, penetrując okolice, na bramie prowadzącej do jednego z tutejszych zabudowań zauważyłem tabliczkę z napisem: "uwaga ostry pies". Niby nic dziwnego, wszak wiele szczycieńskich (i nie tylko) posesji opatrzonych jest tego rodzaju gadżetami, ale w tym przypadku pod spodem, czyli pod tabliczką zauważyłem pieska zupełnie nie pasującego do tego co głosił napis. Stała tam bowiem mała psinka o arcyłagodnym wejrzeniu, która, gdy tylko mnie zauważyła zaraz zaczęła się łasić i przymilać oczekując na pieszczoty - fot. 2.

No, ale gdy słyszy się o rozmaitych pokąszeniach spokojnych obywateli miasta przez niedobre psy, lepiej zachować ostrożność i nie głaskać każdego napotkanego zwierzaka.

ZNAKI - DZIWAKI

Tuż za przejazdem kolejowym, jaki przecina ul. Chopina i za jej skrzyżowaniem z ul. Gnieźnieńską stoi szereg znaków drogowych, a wśród nich i taki, który ukazuje uczestnikom ruchu drogowego tylko swój słupek i nic już ponadto - fot. 3.

Tarcza znaku jest bowiem dokładnie zakryta przez gałęzie rosnącej nieopodal brzozy. Czego ów znak miałby nam zakazywać bądź co nakazywać, czy też przed czym ostrzegać - nie wiadomo. Aby rozwikłać zagadkę należy zatrzymać pojazd, wysiąść i rozgarnąć gałązki. Wówczas wszystko stanie się jasne - dowiemy się, że chodzi o znak zakazu zatrzymywania się!

No tak, tyle że akurat w tej właśnie chwili został on złamany, wszak zatrzymaliśmy pojazd, by dowiedzieć się... że parkować tutaj nie wolno!

Inne choć nie mniej zagadkowe znaki "ozdabiają" z kolei bramę wjazdową starego targowiska - fot. 4.

Mamy tu zagwozdkę nielichą, bo znak umocowany do lewego słupka bramy dopuszcza wjazd na teren targowiska, ale określa maksymalną prędkość, czyli nie więcej niż 5 km/godz. Tymczasem znak po prawej stronie zabrania wjazdu w ogóle - jak zatem rozumieć takie wzajem wykluczające się oznakowanie?

TARGOWICA CZY TARGOWISKO?

A przy okazji jeszcze rzecz inna. Przebywając w okolicy, sądziłem iż uda mi się rozstrzygnąć dylemat związany z nazewnictwem, tak starego, jak i nowego placu handlowego. Często spotykam się bowiem z dwoma podobnymi co prawda określeniami, ale nie identycznymi, czyli targowicą bądź targowiskiem. Pomyślałem więc sobie, że zrobię zdjęcie tabliczki z nazwą placu, jaka stoi przy wejściu i tym samym zdobędę przekonywujący dowód za jedną z tych dwóch różnych opcji. I jak myślicie Szanowni Czytelnicy - jaką odpowiedź uzyskałem po oględzinach zdjęcia wykonanego u bram?

Ano dylemat nie został rozstrzygnięty - fot. 5. Tu, tak jak i w potocznej mowie funkcjonują te dwie nazwy równolegle. Która jest zatem prawidłowa?

PS.

Aby dojść do prawdy musiałem sięgnąć do bardziej uczonych źródeł, czyli słowników, i co?... Ano okazuje się, iż obie te formy tak targowica, jak i targowisko są równoprawne. Dokładna zaś definicja targowiska (targowicy) brzmi tak: miejsce, plac gdzie odbywają się targi, zwłaszcza targi bydła.

I już zupełnie na koniec, jeszcze jedna ciekawostka w przedmiocie terminu targować. Otóż można targować, jak i targować się, a czyniąc obie te rzeczy, nie będziemy robić dokładnie tego samego. Targować bowiem znaczy tyle co dokonywać transakcji (kupować, sprzedawać), np. targować plac, dom, samochód. Targować się zaś to spierać się o jak najniższą cenę.

SZPETNE MALOWANKI

Tamże, na targowisku starym zupełnie niedawno postawiono nowy przybytek (publiczną toaletę). Budyneczek cały lśniący nowością, o czyściutkich, żółciutkich ścianach został, niestety, oszpecony. Jakaś nieznana ręka wymalowała napis pokrywający dokładnie pół ściany - fot. 6.

No i teraz bieda. Znając jednak inklinacje co niektórych osobników zasilających szeregi naszej skądinąd nienajgorszej przecież młodzieży można było łatwo przewidzieć, iż stanie się tak prędzej czy później. Dlatego, myślę sobie, czy nie warto byłoby rozważyć pomysłu takiego - puścić w pacht ściany budyneczku co wybitniejszym miejscowym grafittowcom. Niechby umalowali budynek i byłaby sprawa załatwiona. Podobnie, jak należałoby oddać we władanie tychże artystów mur okalający kościół ewangelicki.

Obecnie wygląda on przecież paskudnie - fot. 7. Wisi tam jedna, jedyna reklama i to wystająca ponad jego poziom, a obok kaleczą oczy same niecenzuralne napisy. A może umieścić tu by warto grafitti, nowego rodzaju, nazwijmy je użytkowym, czyli reklamującym ten czy inny zakład, sklep, lokal gastronomiczny, itp.?

2003.09.24