Po przyjeździe do Gąsiorowa od wieloletniej opiekunki ks. Jana Suwały "Kręcioły" dowiedziały się, że kilka godzin wcześniej zmarł ks. kanonik.

Podróżni, zbliżając się do Olsztyna, często spoglądają na prawo, by podziwiać królującą nad okolicą i strzelającą wprost w niebo wieżyczkę klebarskiego kościoła. Właśnie Klebark Wielki stał się celem kolejnej rowerowej wyprawy Kręciołów. Postanowiliśmy z bliska obejrzeć neogotycką świątynię, podniesioną w ubiegłym roku do rangi Sanktuarium. Stało się to za sprawą Ojca Świętego Jana Pawła II, który dla Archidiecezji Warmińskiej podarował Relikwię Świętego Krzyża. Relikwia, drzazgi z krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus zostały umieszczone w złoconym relikwiarzu i są wystawiane właśnie w klebarskim kościele. Dostąpiliśmy zaszczytu ujrzenia tej bezcennej relikwii, przed którą pochyliliśmy nasze głowy w modlitwie.

Do Klebarka jechaliśmy tzw. olsztyńską szosą, w drogę powrotną ruszyliśmy kierując się na Gawrzyjałki. A zbliżając się do Gąsiorowa zdecydowaliśmy zajechać do znajdującej się w tej miejscowości plenerowej Galerii Rzeźby Sakralnej. Posadowioną nad brzegiem jeziora, otoczoną przepiękną przyrodą Galerię pod gołym niebem założył ksiądz kanonik Jan Suwała - humanista i rzeźbiarz. Wyczarowywanie drewnianych świątków od zawsze było pasją ks. Suwały. Gdy po przeszczepie nerki przeszedł na rentę bez reszty poświęcił się tworzeniu sztuki ludowej.

W Gąsiorowie bywaliśmy wcześniej, tym razem powitała nas dziwna cisza i smutek bijący z całej, jakby wymarłej posesji. Zapłakana, wieloletnia opiekunka ks. Suwały, pani Genowefa Trzcińska po dłuższej chwili wyszła nam na spotkanie. Od razu wyczuliśmy, że stało się coś złego. Od pani Genowefy dowiedzieliśmy się o śmierci ks. Jana Suwały, który rankiem tego dnia zmarł w olsztyńskim szpitalu. Postać ks. Jana Suwały, który przez kilka lat był proboszczem w Giławach jest wszystkim doskonale znana. Gdy przeszedł na rentę osiadł w Gąsiorowie, by żyć sztuką i modlitwą. Jednak zawsze chętnie udzielał duszpasterskiej pomocy sąsiednim parafiom. Oto zjawiliśmy się w Galerii w tak bolesnym momencie; święte figurki - utraciły swego ojca; miłośnicy sztuki ludowej - wybitnego twórcę. Smutek zagościł w naszych sercach, gdy pokonując liczącą 90 km trasę wracaliśmy do Szczytna.

Grażyna Saj-Klocek

2003.06.04