Chciało miasto mieć grunty i udziały w strefie ekonomicznej, ale wyszłoby na tym jak przysłowiowy Zabłocki na mydle. Brzegów miejskich jezior nie zagospodarują więc strefowi inwestorzy.

Strefowe nowinki

Choć Warmińsko-Mazurska Specjalna Strefa Ekonomiczna wrosła już w panoramę miasta, to tak naprawdę miasto nic do niej nie ma. Cały jej teren leży poza granicami grodu. Zrodził się pomysł, by ten stan rzeczy zmienić. Władze Szczytna zwróciły się więc do szefostwa spółki zawiadującej strefą z atrakcyjną - wydawałoby się - ofertą. Chciały oddać strefie wszystkie grunty komunalne, przylegające do miejskich jezior - w sumie dokładnie 16 hektarów. Od kilku już lat bowiem istnieje koncepcja zagospodarowania jeziornych brzegów, nic jednak się w tej kwestii nie dzieje. Spróbowano więc oddać grunt strefie w nadziei, że za jej pośrednictwem uda się w końcu tę koncepcję zrealizować.

Zgodnie z unijnymi warunkami polskie strefy ekonomiczne nie mogą powiększać terytorialnego stanu posiadania. Dlatego też strefa zaoferowała miastu, w zamian za nadjeziorne tereny w centrum grodu, około 27 ha lasów nieopodal lotniska w Szymanach.

- Zastosowali przy tym taki przelicznik cenowy, którego absolutnie nie mogliśmy zaakceptować - twierdzi naczelnik wydziału rozwoju miasta Lucjan Wołos dodając, że m2 lasu miał kosztować 5,6 zł, a m2 miejskich gruntów - 10 zł. - To śmieszna cena w sytuacji, gdy w przetargach szczycieńskie działki osiągają wartość kilka razy wyższą.

Strefa, choć powoli, to jednak się rozwija. Obecnie trwa na jej korpelskiej części budowa kolejnego, ósmego już zakładu.

- Zakład powinien ruszyć z produkcją jeszcze przed końcem tego roku - powiedział "Kurkowi" Krzysztof Gąsior, dyrektor spółki administrującej strefą dodając, że w nowej firmie, zajmującej się wytwarzaniem elementów na potrzeby energetyki, znajdzie zatrudnienie około 40 osób. - Z zapewnień szefów zakładu wynika, że nabór pracowników będzie się odbywał wyłącznie za pośrednictwem urzędu pracy.

Działalność strefy wywołuje też niepokój. Oto bowiem do redakcji dotarła informacja, że na jej terenie ma powstać ferma hodowlana norki amerykańskiej, z ubojnią, zlokalizowaną na miejsko-gminnej granicy w Korpelach.

Dyrektor Gąsior potwierdza, że hodowca norek, pochodzący z Kanady, jest zainteresowany uruchomieniem fermy.

- Nie w Korpelach jednak, lecz w lesie nieopodal Szyman - podkreśla.

Przedsiębiorca z kanadyjskiej Nowej Szkocji jak na razie złożył list intencyjny i przygotowuje operat środowiskowy, konieczny przy tego rodzaju przedsięwzięciach. Jest zdecydowany inwestować w Polsce, natomiast co do tego, czy ferma powstanie akurat w szczycieńskiej podstrefie - pewności nie ma.

- Negocjacje z przedsiębiorcą prowadzi też wójt gminy Szczytno, któremu zależy na powstaniu zakładu. Trudno się dziwić, bo oferta jest atrakcyjna, a ferma, jeśli zostanie wybudowana, będzie w stanie zapewnić zatrudnienie dla całych Szyman - dodaje dyrektor Krzysztof Gąsior.

(hab)

2003.10.01