Młody, bo zaledwie trzyletni Dzień Kultury Kurpiowskiej rozwija się intensywnie i "przybiera na wadze". W sobotę 26 września "zwabił" do Miejskiego Domu Kultury tak wielu ludzi, że z ledwością mieścili się w sali widowiskowej.

Witaj Kurpiu na Mazurach

Kurpiowska "śmietanka", miód i wosk

Wśród "zwabionych" nie zabrakło przedstawicieli władz samorządowych i to nie tylko rodzimych, ale i zza miedzy. Na Mazurach powitani zostali tacy Kurpie, jak m.in., burmistrz Myszyńca Bogdan Glinka, starosta ostrołęcki Stanisław Kubeł i poseł Ziemi Kurpiowskiej Stanisław (nomen omen) Kurpiewski. Nie mogło też zabraknąć szerokiego przedstawicielstwa Związku Kurpiów, którego miejscowy, szczycieński oddział był organizatorem imprezy.

Zanim publiczność zasiadła na widowni, by chłonąć strawę duchową, przez dwie godziny, podczas ludowego kiermaszu, mogła "paść" podniebienie i oczy. Do wyboru miała specjały kurpiowskiej kuchni z nieodłącznym "psiwem kozicowym", na które - jak zawsze - zapotrzebowanie było bardzo duże. Rajem dla oczu były natomiast barwne wycinanki, papierowe kwiaty w wielobarwnych kompozycjach i wiele innych różnych wyrobów, które można było nabyć. A gdy uszczerbek dla kieszeni stawał się zbyt dotkliwy, na osłodę był miód oraz różnorodne i pomysłowe wyroby z wosku.

Wreszcie dumni z pochodzenia

- Robicie z serca to, czego nikt inny nie robił przez dziesiątki lat powojennych - chwalił szczycieński oddział prezes Związku Kurpiów Mirosław Grzyb odnosząc się nie tyle do prezentowania kultury kurpiowskiej, co do faktu, że upłynęło blisko pół wieku, zanim mieszkający w Szczytnie (i w ogóle na Mazurach) przedstawiciele puszczańskiej nacji zaczęli głośno i z dumą mówić o swym pochodzeniu. Przypomnijmy, że według naukowych badań połowa mieszkańców Szczytna ma kurpiowskie korzenie, a w powiecie ten wskaźnik sięga 70%.

W dowód uznania obdarował szefową szczycieńskich Kurpiów Irenę Mossakowską okazałym bukietem róż.

Potrzebny tylko klimat

A później emdekowską scenę na długie godziny wzięła w posiadanie kurpiowska muzyka i gwara. W wesoły nastrój wprowadził widzów nasz "Wystek", później tańczyła i śpiewała młodzież ze Zbójnej, a po niej na scenę wkroczył męski kwartet z Myszyńca. Znane melodie, wygrywane na harmoniach pedałowych prowokowały widzów nie tylko do "pokątnego" przytupywania, ale i do całkiem już głośnych śpiewów.

Największymi brawami publiczność nagrodziła występ najmłodszych - 7-latków z Myszyńca. Zespół istnieje zaledwie rok i powstał wtedy, gdy dzisiejsi pierwszoklasiści trafili do przedszkolnej "zerówki", a tam - w ręce śpiewającej i tańczącej na ludowo wychowawczyni.

- W zespołach ludowych tańczyła też jej matka - uzupełnił informację burmistrz Myszyńca Bogdan Glinka dodając, że dzieci pilnie pracowały przez cały rok a obecnie są uczniami jednej i tej samej pierwszej klasy i... tańczą nadal pod opieką swej dawnej wychowawczyni.

Czy miejsko-gminny samorząd dużo łoży na utrzymanie ludowych zespołów?

- Właściwie te zespoły nic nas nie kosztują. Dzieciom, ze szkolnego budżetu, kupiliśmy tylko stroje - wyjaśnia burmistrz Glinka dodając, że do rozwoju kultury i aktywności społecznej nie tyle potrzeba ze strony władz pieniędzy, co przychylności. - Należy stworzyć dobry klimat, a chętni do pracy ludzie są wszędzie.

Gadali do śmiechu

Nie tylko śpiewy rozbrzmiewały ze strony publiczności, ale i gromkie salwy śmiechu. To wtedy, gdy swe umiejętności prezentowali laureaci konkursu na gadkę kurpiowską, który odbył się w Szczytnie w czerwcu tego roku. Na scenie prezentowali się głównie młodzi wykonawcy, ale nie zabrakło też w ich gronie Kurpianki i radnej miejskiej Anny Rybińskiej, której huczne brawa bili przedstawiciele szczycieńskiego samorządu, z różnych zresztą opcji. Przy tej okazji jeden z nich podsumował, iż pani Ania zdecydowanie lepiej gawędzi na scenie niż w ratuszu.

Odreagowując organizacyjne stresy rodzimi Kurpie i ich goście długo jeszcze, przy smakołykach regionalnej kuchni i kawie, komentowali swoje święto. I jak to u Kurpiów bywa, nie mogło się to odbyć bez śpiewów i tańców.

Halina Bielawska

2003.10.01