Pod względem skromności zapisów oświadczenia majątkowe urzędników i radnych gminy Szczytno biją na głowę te, które sporządzili ich miejscy i powiatowi koledzy. Najzasobniejsze konto posiada wójt Sławomir Wojciechowski.

Wójt na schwał

Poproszeni o udostępnienie dokumentacji majątkowej gminni urzędnicy przygotowali "wersję" do powszechnego wglądu w sposób maksymalnie wyprany z informacji. Suche oświadczenia (bez załączonych doń zeznań podatkowych PIT) mają jedną zasadniczą wspólną cechę: skromnie licząc 90% rubryk wypełniono za pomocą standardowej formułki "nie dotyczy".

Niektóre oświadczenia, gdyby nie konieczność wpisania weń danych osobowych i miejsca zatrudnienia w ogóle byłyby dziewicze, bo na przykład kierownik GOPS - tak przynajmniej zeznaje - nigdzie nie mieszka.

Od radnych odrobinę bardziej wylewni są gminni urzędnicy, choć bardzo niewielu z nich ma obowiązek złożenia oświadczeń majątkowych. W gminie bowiem - jak nam wyjaśniono - nie ma wydziałów, kierowników czy naczelników, a jedyne samodzielne stanowiska to kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej i kierownik Gospodarstwa Pomocniczego. Znakomita większość oświadczeń sporządzona była przez kierowników placówek oświatowych - szkół i przedszkoli. Wśród nich - jak wynika z oświadczeń - tylko sześć osób w ogóle osiąga dochody, niektórzy nie tylko z tytułu wykonywanej pracy zawodowej. W tym gronie najkorzystniej przedstawia się wynik finansowy Iwony Walesiak, dyrektor szkoły w Lipowcu, która w ubiegłym roku do swych zarobków na poziomie 46 596 zł dołożyła jeszcze 13 489 zł uzyskiwane z najmu pomieszczeń, które wraz z mężem posiada.

Rolnikom to dobrze

Mimo że z grona radnych tylko jedna osoba nie ma stałego zajęcia (poza - oczywiście - pracą w domu, bo w oświadczenie wpisano "gospodyni domowa"), to zaledwie czterech przyznało, że osiąga jakieś dochody. W tym gronie aż trzech zarobkujących - to rolnicy. Przy okazji wychodzi na to, że znacznie korzystniej jest hodować krowy niż uprawiać pieczarki. Oto bowiem radni Stanisław Dąbrowski (24 ha) i Stanisław Deptuła (41 ha), mimo różnic w areale, uzyskują ze swych gospodarstw taki sam dochód - 40 tysięcy. Gorzej się ma Stanisław Ceberek, który z 16 ha wieloprodukcyjnego gospodarstwa i uprawy pieczarek "wyciągnął" tylko nieco ponad 3 tysiące złotych. Dodać trzeba, że Stanisław Deptuła dorobił do rolnych upraw 5,5 tys. zł, z tytułu działalności gospodarczej polegającej na wywozie odpadów komunalnych. W załączonym do zeznania oświadczeniu stoi jednak napisane, że to nie on wywozi, a jego żona, i to na zlecenie Gospodarstwa Pomocniczego w Kamionku (czyli jednostki gminnej).

Wśród radnych są też inni rolnicy, a dokładniej osoby dysponujące różnymi areałami, które z tego tytułu żadnych korzyści nie mają. Na przykład radny Benedykt Godlewski ze swoich 16,8 ha nie ma w ogóle dochodu. Może nie ma takiej potrzeby, bo - jak podkreśla w osobnym oświadczeniu - dwaj dorośli, usamodzielnieni synowie zatrudnieni są w Urzędzie Gminy. Podobnej wielkości gospodarstwo (16,13 ha) nie daje też profitów Małgorzacie Orzechowskiej. Radna jednak daje sobie jakoś radę, bo czerpie dochody (w ubr. - 5368 zł) z tytułu prowadzenia sklepu. Nic nie daje blisko 5 ha Henrykowi Sielskiemu i prawie 1,5 ha Edwardowi Lenarciakowi, którego grunt - jak na leśniczego przystało - porasta 20-letni las.

Wójt uciułał najwięcej

Każdy urzędnik czy radny (no - prawie każdy, bo z jednym wyjątkiem - o czym wyżej) dysponuje domem lub mieszkaniem, a niektórzy też innymi nieruchomościami: działkami budowlanymi, rekreacyjnymi, rzemieślniczymi, zabudowanymi bądź jeszcze nie. To - oczywiście - jest poważny dorobek, ale trudny "w użyciu". W razie nagłej i gwałtownej zmiany koniunktury najbezpieczniej mogą czuć się ci, którzy uciułali na bankowych kontach czasem wcale nie tak małe co nieco na "czarną godzinę".

Wójt Sławomir Wojciechowski, ze swoimi zasobami w wysokości 45 tysięcy, pod tym względem przewyższa pozostałe wszystkie "głowy" samorządowe w powiecie. Nie musi też nieodgadnionej przyszłości obawiać się radny Zbigniew Woźniak ze swoimi 35 tysiącami.

Edward Lenarciak z wynagrodzenia leśniczego uskładał tyle samo co Jolanta Cielecka, skarbnik gminy - oboje mają odłożone po 15 tysięcy złotych, choć wśród urzędników i kierowników jednostek podległych gminie, największymi oszczędnościami (20 tysięcy) dysponuje Alina Soin, dyrektor SP Olszyny.

Niewiele też, w porównaniu z wyżej wymienionymi, uciułał sekretarz gminy Mariusz Woźniak, który zresztą swe oświadczenie, bodaj jako jedyny, wypełnił bardzo szczegółowo i skrupulatnie. I dlatego wiadomo, że jego zasoby finansowe wynoszą 3248,29 zł plus 50 USD, że jest członkiem Rady Nadzorczej SKOK-u, zarobił w ubiegłym roku 21 872,88 zł, posiada dom i mieszkanie, którego jest współwłaścicielem w... 3/72 części.

Nieco niższe kwoty, po 3 tysiące złotych, wykazują dwie dyrektorki placówek oświatowych, uzupełniając zeznania stwierdzeniem, że są to "ubezpieczenia emerytalne III filaru".

Najbardziej zasobne konto walutowe (1000 euro) posiada Iwona Walesiak, podczas gdy radny Aleksander Stawiarz - zgromadził tylko 350 euro.

Banki nie zarobią

Zaledwie kilka osób przyznało, że ma zobowiązania do spłaty. Radny Jerzy Kordek, młody, bo zaledwie 42-letni emeryt, który przyznał się do osiągania dochodu wpisując w stosowną rubrykę: "PIT-R - 80 zł 18 gr" musi oddać bankowi 33 237 zł kredytu hipotecznego zaciągniętego na "remont domu" - albo tego, w którym mieszka (105 m2), albo też tego, który dopiero buduje na działce rekreacyjnej. Również radna Orzechowska pożyczyła ze szczycieńskiego Banku Spółdzielczego w sumie 14,5 tysiąca. Wśród radnych największe zobowiązanie zaciągnął Aleksander Stawiarz - 35 tysięcy. Spośród natomiast urzędników jedynie dyrektor SP w Gawrzyjałkach Ewa Nasiadko korzystała z bankowych usług.

Halina Bielawska

2003.06.04