Tego jeszcze w historii szczycieńskiego samorządu nie było. Podczas sesji Rady Miejskiej doszło do okupacji mównicy. Dwukrotnie zarządzane przerwy nic nie pomogły. Dopiero po kolejnej, dwugodzinnej, radni mogli kontynuować obrady. Poszło o sprawy związane z funkcjonowaniem przychodni przy ul. Kościuszki, a w głównej roli wystąpili zatrudnieni w niej lekarze Jerzy Topolski i Włodzimierz Tarasiuk.

Awantura o przychodnię

OKUPACJA MÓWNICY

Uczestnicy ostatnich, bardzo spokojnych sesji Rady Miejskiej na pewno nie spodziewali się tego, co wydarzy się podczas obrad 30 października.

Wszystko zaczęło się, gdy na mównicę wszedł radny Jerzy Topolski, lekarz, pracownik spółki "Eskulap". Po zgłoszeniu czterech interpelacji radny, członek opozycyjnego Forum Samorządowego poprosił do siebie doktora Włodzimierza Tarasiuka, wiceprezesa "Eskulapa", aby ten przybliżył radnym sprawę, która niepokoi lekarzy zatrudnionych w przychodni przy ul. Kościuszki.

W tym momencie stanowczo zareagowała przewodnicząca rady Beata Boczar: - Ja głosu nie udzieliłam, proszę o opuszczenie mównicy, panie Tarasiuk.

Topolski nie zamierzał jednak ustąpić, wobec czego podenerwowana przewodnicząca zarządziła 5-minutową przerwę. Po wznowieniu obrad sytuacja nie uległa jednak zmianie. Topolski wciąż okupował mównicę, a przy nim stał Tarasiuk. Boczar próbowała kontynuować obrady, ale za chwilę, po kolejnej utarczce słownej z Topolskim zarządziła ponownie przerwę, tym razem 10-minutową.

Po jej zakończeniu emocje nie opadły, wobec czego przewodnicząca przeforsowała ograniczenie czasu wystąpień radnych do 3 minut, a gdy Topolski się temu nie podporządował ogłosiła następną przerwę, tym razem dłuższą, bo aż dwugodzinną. To poskutkowało. Po rozpoczęciu przerwanych obrad Topolski siedział na swoim miejscu, a Tarasiuka już nie było. Kolejne punkty sesji Rady Miejskiej toczyły się bez zakłóceń.

Do niecodziennej sytuacji, która miała miejsce na początku sesji powracamy w zamieszczonych poniżej rozmowach.

(olan)

Burmistrz gra na zwłokę - rozmowa z Włodzimierzem TARASIUKIEM, wiceprezesem spółki "Eskulap"

- Co tak ważnego chciał pan zakomunikować radnym, że mimo sprzeciwu przewodniczącej, zdecydował się pan wspólnie z radnym Topolskim na niespotykaną do tej pory formę protestu?

- Chciałem poruszyć bardzo poważny problem związany z funkcjonowaniem podstawowej opieki zdrowotnej. Otóż z końcem 2008 roku, zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia, mija termin dostosowania budynków przychodni do wymogów sanitarnych. W naszym przypadku konieczna jest m.in. modernizacja 11 gabinetów. Jeśli tego nie zrobimy, stracimy możliwość wykonywania w nich świadczeń zdrowotnych.

- Kto ma wykonać te prace?

- Jesteśmy gotowi wziąć to na siebie i pokryć koszty z własnych środków. Wcześniej jednak chcemy mieć pewność, że miasto przedłuży nam umowę najmu na okres gwarantujący amortyzację poniesionych nakładów. We wrześniu br. wystąpiliśmy do pani burmistrz o wyrażenie na to zgody, ale do tej pory jej nie otrzymaliśmy. Nic nie dały też moje rozmowy z burmistrz Górską. Słyszę od niej wciąż �tak, tak, jak najbardziej, ale nie teraz, jeszcze nie czas�. Odnoszę wrażenie, że gra na zwłokę.

- I to chciał pan zakomunikować radnym?

- Tak. Zamierzałem też zapytać panią burmistrz, dlaczego tak postępuje i czy ma to jakikolwiek związek z treścią pisma dyrektora ZGK do Urzędu Miejskiego, które niedawno trafiło w nasze ręce.

- Czego ono dotyczy?

- Dyrektor Mierzejewski proponuje wyłączenie naszej przychodni z eksploatacji na cały 2009 rok w celu przeprowadzenia remontu i modernizacji. Ten pomysł nas przeraża, bo jest równoznaczny z zaprzestaniem działalności na tak długi okres. Tłumaczy on też uniki pani burmistrz. No bo jeśli przychodnia ma być zamknięta na rok, nie ma potrzeby modernizować w niej wcześniej kilkunastu gabinetów. Dziwna przy tym jest jeszcze determinacja pani przewodniczącej Boczar, która nie chciała mnie dopuścić do zadania pytania.

- Pana wystąpienia nie było w porządku obrad.

- Pani Boczar powoływała się m.in. na brak czasu. Później okazało się, że był to tylko pretekst. Zarządzone przez nią przerwy, służące niedopuszczeniu mnie do głosu, trwały przecież w sumie ponad dwie godziny. Mnie wystarczyłoby tylko 10 minut.

- Nie chciała robić wyjątku.

- Spraw dotyczących zdrowia naszych mieszkańców nie można porównywać do innych.

- Powołuje się pan na dobro mieszkańców. Tymczasem część radnych zarzuca wam, że tak naprawdę chodzi tu przede wszystkim o prywatny interes głównego dzierżawcy przychodni, czyli spółki "Eskulap". Dziwią się np., że w 2002 roku umowę z nią podpisywała w imieniu miasta kierownik ówczesnego publicznego samodzielnego zakładu podstawowej opieki zdrowotnej Danuta Topolska, która wkrótce potem została prezesem "Eskulapa".

- Tak, ale wzorzec umowy został przygotowany w drodze konsultacji z radcą prawnym urzędu Andrzejem Jemielitą. Zostało to zresztą zaakceptowane przez ówczesne i następne władze miasta w postaci corocznych aneksów.

- Może dla pozbycia się wszelkich podejrzeń, warto by było jednak przeprowadzić przetarg na dzierżawę przychodni przy ul. Kościuszki?

- Jesteśmy za przetargiem pod warunkiem, że zostaną jasno sprecyzowane kryteria. Jednym z nich powinno być to, że będą tu pracować lekarze, których wybrali już miejscowi pacjenci, a tylko zatrudnieni w "Eskulapie" spełniają to kryterium.

- No to zwycięstwo mielibyście w kieszeni. Nie dopuszcza pan myśli, że "Eskulap" miałby się wyprowadzić z przychodni przy ul. Kościuszki, a pan stracić tu pracę?

- Związałem z tym miastem i powiatem swoje losy. Tu wybudowałem dom i mam rodzinę, chciałbym więc mieć spokojną perspektywę dalszej pracy, a nie szukania zatrudnienia gdzieś indziej. Wszędzie brakuje lekarzy i proszę wierzyć - oferty są znakomite. Przyznaję jednak, że nie chciałbym już stąd wyjeżdżać.

Rozmawiał:

Andrzej Olszewski

Nie widzę zagrożenia - rozmowa z Beatą BOCZAR, przewodniczącą Rady Miejskiej

- Dlaczego nie pozwoliła pani doktorowi Tarasiukowi na zabranie głosu? Chciał on przecież zainteresować radę aktualnymi problemami dotyczącymi służby zdrowia.

- To, co chciał powiedzieć nie dotyczyło służby zdrowia tylko warunków dzierżawy przychodni przy ul. Kościuszki przez spółkę "Eskulap". To temat do negocjacji między spółką a administratorem obiektu - ZGK. Z tego, co wiem rozmowy między nimi trwają cały czas, a obowiązująca umowa jest ważna do końca 2008 roku. Nie widzę więc jakiegokolwiek problemu, ani zagrożenia, że mieszkańcy zostaną pozbawieni opieki zdrowotnej. Poważne wątpliwości budzi to, że głos w tej sprawie zabiera radny, który ma w tym swój interes, bo przecież pracuje w tej spółce.

- Mówi Pani o doktorze Topolskim?

- Jestem zdegustowana i zszokowana jego zachowaniem. Myślałam, że wszyscy nasi radni są na poziomie. Okazuje się, że jednak nie.

- Może jednak, widząc tak dużą determinację, warto było ustąpić?

- Procedury muszą być zachowane. Nie możemy być zaskakiwani na sesji tematami, do których należałoby się wcześniej przygotować i omówić na komisji. Jeśli zrobilibyśmy wyjątek, wtedy każdy inny mieszkaniec, czy podmiot gospodarczy mógłby zażądać od nas, żebyśmy go w ten sam sposób potraktowali.

- Ale przecież były przypadki, że na sesjach Rady Miejskiej występowali przedstawiciele organizacji, stowarzyszeń czy firm prywatnych.

- Tak, ale dotyczyło to spraw związanych z porządkiem obrad sesji zatwierdzonym wcześniej przez radę.

Rozmawiał:

Andrzej Olszewski

Niekorzystna umowa rozmowa z Leszkiem Mierzejewskim, dyrektorem Zakładu Gospodarki Komunalnej

- Dlaczego miasto nie chce spełnić prośby władz "Eskulapa" i przedłużyć im okresu dzierżawy np. na 10 lat?

- To jest dość skomplikowana sprawa, której nie można wyjaśnić w kilku zdaniach. Dotychczas obowiązująca umowa zawarta w 2002 r. jest bardzo niekorzystna dla miasta. Według jej zapisów, corocznie stawki czynszu są waloryzowane o wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych na rynku krajowym. Przeważnie wskaźnik ten sięgał zaledwie ok. 3 procent.

- To za mało?

- Czynsz powinien być waloryzowany zgodnie ze wzrostem cen na rynku lokalnym, w szczególności dotyczy to opłat za wodę, ścieki, śmieci, energię elektryczną i cieplną. W przyszłym roku wzrosną one średnio o około 30 procent. Będziemy chcieli zaproponować spółce podpisanie nowej umowy na uczciwych warunkach.

- Dlaczego nie zrobiono tego do tej pory? Henryk Żuchowski, za którego czasów zawarto obowiązującą wciąż umowę, nie rządzi przecież już od pięciu lat?

- Umowy nie można już zmienić. Ustaliliśmy z panią burmistrz, że wrócimy do tematu z końcem 2008 roku przy tworzeniu nowej umowy.

- Władze "Eskulapa" obawiają się, że burmistrz przygotowuje jakiś fortel, którego celem będzie pozbycie się spółki z budynku przychodni.

- Jako administrator nic o tym nie wiem.

- A zapowiadana przez pana modernizacja budynku przychodni, która ma ją wyłączyć z działalności na rok?

- Rok to przesada. Niewykluczone, że przychodnia zostanie zamknięta może na miesiąc a może nawet kilka dni.

- Jaki będzie zakres prac?

- Planujemy przebudować obecny płaski dach na dwuspadowy, wyremontować schody wejściowe, sanitariaty na pierwszym piętrze, zamontować windę, wykonać elewację wraz z dociepleniem.

- Zasadność budowy nowego dachu kwestionują władze "Eskulapa".

- Tak. Prezes Topolska poinformowała mnie, że przeprowadzi wśród pacjentów ankietę, w której zapyta ich czy są za, czy przeciw tej inwestycji.

- I co pan na to?

- Odpowiedziałem, że w sprawie dachu powinni wypowiadać się raczej inżynierowie, a nie lekarze czy pacjenci.

- Podobno optuje pan za tym, aby o wyborze dzierżawcy przychodni przy ul. Kościuszki zadecydował przetarg?

- Przyznaję, że takie rozwiązanie zdecydowanie uzdrowiłoby powstałą sytuację. Decyzja należy jednak do pani burmistrz.

Rozmawiał:

Andrzej Olszewski/Fot.A. Olszewski