Radny Henryk Żuchowski nie widzi szans na uratowanie spółki zarządzającej Portami Lotniczymi Mazury-Szczytno. W dwóch pierwszych miesiącach tego roku jej straty wyniosły 285 tys. zł. - To rekord. Tak źle jeszcze nie było - alarmuje radny.

- Pan Żuchowski się myli. Rekord - 294 tys. zł - padł rok wcześniej, gdy on był przewodniczącym Rady Nadzorczej portów - odpowiada kierownictwo lotniska.

Cisza nad lotniskiem

Niepokój radnego

Radny Henryk Żuchowski mocno jest zaniepokojony krytyczną sytuacją finansową spółki Porty Lotnicze Mazury-Szczytno. Reprezentuje w niej, obok radnego Henryka Wilgi, 16-procentowe udziały miasta, za swój obowiązek uznał więc przekazanie niewesołych wieści pozostałym kolegom radnym.

- To, co dzieje się w spółce Porty Lotnicze Mazury-Szczytno, przechodzi ludzkie pojęcie - ostrzegał radnych na kwietniowej sesji Rady Miejskiej. - W dwóch pierwszych miesiącach tego roku osiągnęła ona stratę 285 tys. zł. To rekord. Tak źle jeszcze nie było od początku istnienia spółki.

Winne tego stanu są, jego zdaniem, nowe władze spółki, którym od sierpnia ubr. prezesuje Jerzy Kos. Nowy szef, co prawda, zmniejszył znacznie zatrudnienie, ale wydatki na płace stanowiące 40% kosztów utrzymania firmy zamiast spaść, utrzymują się na tym samym poziomie. Nad lotniskiem zalega cisza. Nie ma już stałych rejsów z Niemiec. Od czasu do czasu tylko wyląduje na nim pojedynczy biznesmen. Mało tego, majątek lotniska jest ogałacany, cenne urządzenia wywożone są do Warszawy.

Żywot spółki, według przepowiedni Żuchowskiego, zakończy się już w najbliższych dniach. W czerwcu bowiem mijają terminy spłat należności poszczególnym dostawcom, a kasa świeci pustkami. Na dofinansowanie ze strony Skarbu Państwa czy marszałka województwa, a tym bardziej miasta Szczytna nie ma najmniejszych szans.

Żuchowski zapewnia, że próbował reagować. Dwukrotnie wnioskował o obniżenie wynagrodzeń dla członków Rady Nadzorczej, ale nie znalazło to zrozumienia u pozostałych udziałowców.

Fałszywe zatroskanie

Zatroskanie Żuchowskiego losami spółki napotyka na nieufność części radnych, do lipca ubr. był bowiem przewodniczącym Rady Nadzorczej spółki. Co do jego postawy nie ma natomiast cienia wątpliwości Mariola Przewłocka, pełnomocnik ds. Portu Lotniczego.

- Pan Żuchowski bardzo brzydko się zachowuje. Dziwię się tym bardziej, że jako przewodniczący Rady Nadzorczej podejmował decyzje, które doprowadziły spółkę do tak trudnej sytuacji finansowej - ocenia pełnomocnik portu. Informuje "Kurka", że rekordowe straty: 294 tys. zł, spółka zanotowała - owszem - w dwóch pierwszych miesiącach, ale nie tego, tylko ubiegłego roku, kiedy Radzie Nadzorczej przewodniczył... Żuchowski.

To właśnie za jego kadencji, dodaje pełnomocnik, zaniedbano najbardziej istotne dla funkcjonowania lotniska kontakty ze stroną niemiecką, w wyniku czego tamtejszy przewoźnik zrezygnował ze stałych połączeń z Szymanami. W tym też czasie nadmiernie rozbudowano w spółce zatrudnienie. Wynikłe z tego tytułu straty sięgają 600 tys. zł. Etaty mnożyły się głównie w ochronie lotniska. Teraz to zadanie jest zlecane firmie z zewnątrz, dzięki czemu liczba etatów w spółce zmniejszyła się z 76 do 53. W pierwszym kwartale br. na wynagrodzenia wydała ona 282 tys. zł, tj. o 20% mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.

Spółka próbuje zaoszczędzić na kosztach pozbywając się drogiego w utrzymaniu ILS-a - instrumentalnego systemu precyzyjnego podejścia do lądowania. Satysfakcja z jego posiadania obciążała budżet spółki kwotą 250 tys. zł rocznie. - I bez tego luksusowego urządzenia nawigacyjnego bezpieczeństwo lądowania na lotnisku w Szymanach nie będzie zagrożone - zapewnia pełnomocnik Przewłocka.

Pomysły na zysk

Nie dopuszcza do siebie czarnych scenariuszy.

- Od 28 czerwca rusza regularne połączenie z Warszawą. Na początek dwa razy w tygodniu, w sobotę i niedzielę. Chcemy, aby w niedalekiej przyszłości połączenie to było całoroczne, trzy razy w tygodniu - mówi o najbliższych planach. W połowie czerwca odbędą się rozmowy w sprawie uruchomienia połączeń czarterowych z lotniskiem regionalnym koło Bonn. Wznowiono także kontakt z niemieckim przewoźnikiem, który w ubiegłym roku wycofał się z lotów do Szyman. Przywrócić rejsy będzie trudno, podobnie jak i przekonać przewoźnika, by z ceną biletów (w obie strony) zszedł z 295 euro na kwotę poniżej 200 euro. Tylko wtedy można by myśleć o zadowalającej frekwencji pasażerów.

Spółka ma zamiar zarabiać na lotnisku organizując na nim wyścigi motocyklowe i samochodowe. Do pierwszej imprezy, która miała miejsce we wrześniu ubr. trzeba było dopłacić. Druga, na początku maja tego roku,

przyniosła już zysk. Przybyło na nią ok. 6 tys. osób. Kolejne zawody planowane są w czerwcu i sierpniu.

- Robimy wszystko, aby wyjść z kryzysu, ale na wszystko potrzeba jest czasu - mówi pełnomocnik.

Nadzieja w Toto-Lotku

Kilka tygodni temu Rada Nadzorcza spółki informując, że straty przekroczyły już 4 mln zł i bliska jest już upadłość, wystąpiła do władz centralnych, regionalnych i lokalnych z wnioskiem o "interwencję finansową".

O tym czy apel okaże się skuteczny dowiemy się niebawem i będzie to miało decydujące znaczenie dla przyszłych losów Portów. Nie poprawi bowiem znacząco ich kondycji wprowadzona od 1 maja obniżka wynagrodzeń dla członków Rady Nadzorczej, ani też nie przyniesie ratunku kolektura "Toto-Lotka", którą władze spółki niedawno uruchomiły na swoim terenie. Chociaż, kto wie - ślepy los już niejednemu przyniósł szczęście.

Andrzej Olszewski

2003.05.28