Odcinek 21

- No to już po wszystkim - westchnął z ulgą Chruściel, przerzucając kartki z wynikami wyborów w Mieszcznie i okolicach. Siedzący po drugiej stronie długiego stołu Długal nie ukrywał satysfakcji. - W dupę dostaliście, aż miło popatrzeć! Od ćwierć wieku się tak nie cieszyłem. W końcu i w Polsce ludzie zmądrzeli!

- Że zmądrzeli to fakt, ale tych mądrzejszych mało, malutko! Niecałe 40 procent w Mieszcznie, a w powiecie jeszcze lepiej - zobacz 23, 27, 25! Raczej mają wszystko w nosie! Jak tu z takimi pracować?

- Widzisz, pracować! Właśnie pracować! - Długal zatrzepotał ramionami. - Bez pracy nie ma szans na wybór.

- Ja bym powiedział, że bez forsy - Chruściel jak zawsze był konkretny.

- Albo bez nazwiska... - dodał siedzący dotąd cicho Mecenas, którego wynik wyborczy mógł zaimponować. Skromnością przede wszystkim.

- Praca, forsa i nazwisko - podsumował Chruściel. - Jak ci tego brakuje, to nie ma sensu pakować się w wyborczą kabałę.

- To dlaczego szefie nie powiedziałeś mi o tym wcześniej!? - westchnął Mecenas. Kredyt wziąłem na kampanię, całe 10 patyków! Parę lat będę to spłacał!

- Aż do następnych wyborów! - roześmiał się Długal. - Wtedy weźmiesz nowy kredyt i znów przerżniesz.

- Do trzech razy sztuka! - Mecenas uniósł się w fotelu. - Nazwisko już sobie wyrobiłem, pracę nad wyborcami zaczynam od jutra, tylko cholera co z tą forsą?... - zasępił się.

- No nic, jeszcze cztery lata, to się jakoś uzbiera - pomimo miażdżącej porażki Mecenas pozostawał ciągle optymistą.

- Panowie, było, przeszło, minęło - Chruściel odłożył na biurko wyniki. - Teraz nie czas już płakać nad rozlanym mlekiem, nieprawdaż? Jeszcze rok i to my będziemy musieli powalczyć.

Długal spokojnie wyciągnął nogi: - Jeżeli chodzi o mnie, to nic mi nie grozi. Elektorat mnie poprze jak dwa i dwa cztery.

Rozległo się delikatne pukanie do drzwi i ukazał się Rysio Bańka miejscowy przywódca partii najbardziej przegranej, ale mimo to zwycięskiej.

- Jak tam alaskański? - zapytał Długal. - Za tydzień wyjazd, a ty ciągle ani mru mru.

Mecenas na wszelki wypadek wcisnął się w fotel, aby przypadkiem nie sprawdzono jego postępów w trudnej sztuce wyrażania się w języku zamorskim.

- Dajcie sobie na wstrzymanie z alaskańskim i tymi pomysłami na zamorskie układy, co!

Bańka rozparł się w fotelu.

- Odbiło ci? Za tydzień będziesz już renifery na lasso łapał! - Chruściel popukał się w czoło.

- Nie wiem, panowie, czy w tej sytuacji będzie politycznie nawiązywać te kontakty. Zobaczcie, kto przejmie rządy krajem. Partia Pływającego Drobiu nie wykazywała jak dotąd entuzjazmu w układach z Alaską. - Bańka nie dawał za wygraną.

- A szczególnie żadnego wymachiwania szabelką na lodowcach - dodał Długal.

- Przecież my tam jedziemy pokojowo! - wtrącił Mecenas. - Mamy mówić o wymianie młodzieży, a nie o jakiejś wojnie z Eskimosami!

- Ale czy dla jednego wyjazdu warto się tak narażać? - Bańka widocznie przejął się aktualnymi zmianami na krajowej scenie politycznej.

- Dobra, spokojnie - Chruściel uśmiechnął się z wyższością - Co waszym zdaniem jest najważniejsze w programie PPD? No?

Polityczna elita Mieszczna spojrzała z niepokojem po sobie.

- Oooo, programu zwycięskiej partii się nie czytało, co? Na innego konia stawialiśmy!? A tu teraz niespodzianka! Uczyć się trzeba od nowa? - bezlitośnie kpił Chruściel. - Nawet kolega Długal nie był uprzejmy wysłuchać właściwych kandydatów we właściwym czasie.

- Co jest szefie? - Bańka prawie ze strachem patrzył na Chruściela. - Opcję szef zmienia? Swoje stare ugrupowanie na pastwę pozostawia?

- Rysiu, Rysiu, polityk z ciebie jak z kaczej kity trąba!

- Tylko nie z kaczej, tylko nie z kaczej! - zareagował Długal.

- Jak zwał, tak zwał panowie! Najważniejsze w PPD jest porządek i sprawność. Jasne! - Chruściel dobitnie walnął ręką w stół. Przerażony Bańka zbladł niczym wypalone słońcem wyborcze plakaty na murach Mieszczna.

- A co to ma wspólnego z naszym wyjazdem na Alaskę? - zakwilił z głębi fotela Mecenas.

- Jedziecie wymieniać doświadczenia i uczyć się jak zaprowadzić porządek w Mieszcznie. Korzystać z najlepszych wzorców, wypracowanych w długotrwałej walce z bezprawiem!

- Szef to ma łeb! - Bańka siedział z otwartymi ustami.

- Cholera - Mecenas lekko się wstrząsnął - czytałem niedawno, że na Alasce już dwa miliony ludzi siedzi w pierdlu! Ale skutecznie i przestępczość spadła o 50%!

- To co będzie jak wyjdą? - przytomnie zapytał Długal.

- Nie wiem, zamkną następnych. Zresztą nie nasze zmartwienie. Wy macie tam pojechać i przywieźć dobre wzorce.

- A jak je zaczniemy wprowadzać to wyjdzie jak zawsze? - z nadzieją zapytał Bańka.

- No, tak dalej, to jeszcze będą z ciebie ludzie - pochwalił Chruściel.

- A te tresowane pingwiny na zimową akcję odśnieżania to przywieźć? - zapytał Mecenas.

- Oczywiście - Chruściel z powagą pokiwał głową - tylko pamiętajcie - tu wzniósł do góry palec wskazujący - mają być absolutnie bezpartyjne!

Marek Długosz

Wszelkie podobieństwo osób i miejsc do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe.

2005.10.05