Odcinek 17

Sztaby wyborcze kandydatów do Izby Najwyższej pracowały już na najwyższych obrotach. Najbardziej zapracowanym z przyszłych reprezentantów w Mieszcznie był Mikołaj Styczeń, startujący z listy PZPR czyli Polskiego Związku Prawdziwych Rolników. Siedział przy stole zarzuconym trzema kartkami papieru i drapał się po głowie końcem świeżo zaostrzonego ołówka.

- Punkt 1 - zapisał - zdobyć zaufanie lektoratu. To najważniejsze!

- Po co ci to, stary!? - Styczniowa głośno przerzucała gary po kuchni. - Już raz byłeś politykiem i tylko zdrowie sobie zmarnowałeś. Znów pajaca z siebie będziesz robił! Krawat w osiołki już musiałeś sobie kupić, na fryzjera wydajesz dychę co tydzień i co z tego będziesz miał?

- Cicho, babo! To nie na twój rozum! - Styczeń na drugiej kartce zapisał dużymi literami: PLAN KOMPANII WYBORCZEJ.

- Nie będę ci już więcej krawata wiązała, zobaczysz! Jak własnej rodzonej żony uszanować nie umiesz, to i lektorat olejesz!

- Powiedz lepiej babo, co jest teraz najważniejsze dla Mieszczna. To znaczy jakimi problemami powinien zająć się reprezentant? Sondaż, rozumiesz, robię jak każdy kandydat, to poważnie do tego podejdź i nie gadaj głupot tylko myśl.

Styczniowa wytarła ręce w fartuch, przetarła siedzenie krzesła i podparła pięściami brodę, co świadczyło o intensywnej pracy intelektualnej.

- Pamiętaj, że partię reprezentuję ludową i lewicową, brzydzącą się złodziejstwem i wodza naszego myślą przewodnią napędzaną!

- No to w Mieszcznie nie masz czego szukać - Styczniowa rozłożyła ręce. - Ludowa i lewicowa to jest u nas tylko pani Gosia ze sklepu na rogu. Ludowa, bo co rano krowy doi i piechotą z Owroch do roboty posuwa, a lewicowa, bo własnej roboty twaróg na lewo w sklepie sprzedaje. O złodziejstwie to wszyscy gadają, w telewizji też, a wódz twój niedługo jak Majkel Jakson kolor skóry zmieni. Tak na rynku gadają.

- Oooo, właśnie! Co na rynku gadają? Lektorat tam jest szczery, nie to co w tych wszystkich sondach i innych słupkach i kółkach!

- A skąd ja mam wiedzieć? Jak tylko trochę dłużej po straganach pochodzę, to się pieklisz, że obiad za późno robię!

- No nie złość się babo - Styczeń doceniał wagę autentycznych wyników sondaży - o czym tam teraz najbardziej gadają?

- No to zależy gdzie. Na starym rynku to najwięcej o tym pomniku, co to nie wiadomo gdzie go postawić. Mówię ci, jaja z tym jak berety!

- A co mają jaja do pomnika? - przyszły reprezentant nie wykazał się tym razem należytą lotnością intelektualną.

- Bo właśnie przy stoisku z jajami oglądali akurat rysunek tej kury, nie kury co ma stanąć w kamieniu odlana, ale orła naszego to nie przypomina! A na dodatek taka jedna mała co do drugiej klasy akurat zdała to się wymądrzała, że jak pomnik będzie taki przepiękny jak bystry jest jego autor, to ona na żadne studia nie idzie i edukację już kończy!

- Nie gadaj babo! To ważne, bo na szkolnictwo nasza partia stawia bardzo mocno, nawet na gimnazjalne!

- To widzisz, ta mała znalazła na rysunku taki wyraz "czpień", a jej pani na dyktandzie z polskiego kazała pisać "trzpień"! I mała mówi, że jak artysta od pomników, po studiach chyba może i wyższych nie zna podstaw ortografii, to ona też nie musi!

- Przemądrzałe teraz te dzieciaki, cholera, jaka różnica trzpień czy czpień. Byle ładnie na pomniku wyglądał!

- Może i masz stary rację, ale na nowym rynku to dopiero było wczoraj gadanie!

- Jak też o literaturze, to lepiej nie powtarzaj, bo lektorat tego nie trawi!

- Nie o żadnej literaturze, ale o geografii!

- Babo, bo cię zaraz w łeb palnę! Matury to ja może faktycznie nie zdawałem, ale średnie prezydenckie wykształcenie posiadam i douczać mnie nie musisz!

- Pytali się wszyscy przy stoisku z amerykańskimi ciuchami, gdzie jest ta Alaska i czy nie da się tam rowerem dojechać - kontynuowała Styczniowa.

- A po jaką cholerę na rowerze taki kawał pedałować?

- Bo widzisz, oderwałeś ty się przez te wybory od Mieszczna stary, oderwałeś! Tylko ta wielka polityka, bankiety, rolety, toalety! A to ci chyba w wyborczej kompanii nie pomoże!

- Ale co ma Alaska do naszej dziury mazurskiej i do wyborów?

- Widzisz, władza nasza ukochana rusza na Alaskę. Sam Długal z Bańką i Mecenasem lecą. Życiem podobno ryzykują. Takie z nich twardziele! Nawet jednego ochroniarza ze sobą biorą co po alaskańsku gada.

- Tylko powiedz mi babo, co oni tam chcą załatwić. Śniegu u nas i tak zimą będzie od groma, a ropy z Alaski do Mieszczna pompować się nie da, bo zaraz znów jakąś komisję śledczą powołają. I po co im to?

- Podobno o bezpieczeństwo nasze chodzi i dlatego ten alaskański ochroniarz im potrzebny.

- Oooo... to cholera ważne! Nasza partia stawia na bezpieczeństwo obywateli! Mów babo dalej!

- Gadają, że chcą na zimę do Mieszczna kilka pingwinów tresowanych sprowadzić. Zimą żadnego strażnika u nas na ulicy nie zobaczysz, a policja też z ciepłych radiowozów nie wysiada. To tresowane pingwiny mają po zaśnieżonych ulicach ganiać i mandaty za oblodzone chodniki łupać.

- No, niegłupie, niegłupie. Tylko faktycznie, rowerami byłoby taniej.

Marek Długosz

Wszelkie podobieństwo osób i miejsc do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe.

2005.09.07