W wielu punktach naszego miasta stoją sobie pojemniki na śmieci. Takie plastikowe, do których osobno wrzuca się szkło, osobno plastik i osobno papier.

Dzieło piromana

Są to wielce pożyteczne przedmioty, służą bowiem do wstępnej segregacji śmieci, a ponieważ i kształt mają ładny, wydawałoby się, nikomu nie powinny przeszkadzać. Ba, znalazł się ich zagorzały przeciwnik (przeciwnicy?), który w minioną środę po południu puścił z dymem dwa pojemniki stojące dotychczas przy ul. Krótkiej - fot. 1.

Na zdjęciu dokładnie widać, że z pierwszego dzwonu nie zostało kompletnie nic, a z drugiego tylko połowa.

- Wartość nowego pojemnika to ok.1800 zł - mówi "Kurkowi" Andrzej Pleskot szef miejscowego ZUK. - Strata jest dość poważna, dlatego powiadomiłem policję.

Dyrektor dodaje jeszcze, że z powodu braku zapasowych pojemników, segregacja śmieci w rejonie ul. Krótkiej, przynajmniej na razie, nie będzie mogła się odbywać.

* * *

Z kolei jeden z trzech pojemników (na plastik), stojących przy ul. Nauczycielskiej padł pastwą innego wandala. Został on uszkodzony w charakterystyczny sposób, wskazujący na użycie ciężkiego, ani chybi, zimowego obuwia. Prawdopodobnie ktoś ćwiczył na ściankach pojemnika uderzenie zwane w młodzieżowych kręgach "walnięciem z buta" - fot. 2.

Uszkodzenie nie jest jednak duże i, jak zapewnia dyrektor Pleskot, ZUK naprawi pojemnik własnymi siłami.

SZUS, RYBKI I STYROPIAN

Gdy ktoś nie ma pomysłu, jak spędzić wolny czas i uważa, że zabawa w podpalanie plastikowych pojemników jest super, musi wiedzieć, że jest w błędzie. Zamiast narażać się na wdychanie trujących oparów powstałych w wyniku spalania plastikowych pojemników i ściganie przez policję może robić zupełnie co innego.

Oto "Kurek", wybrawszy się na tradycyjny "obchód" ulicami miasta, spotkał trójkę dzieci, tj. Kasię Matwiej, Łukasza i Martę Bogdalskich, zażywającą sportowej przejażdżki na łyżworolkach - fot. 3.

Szuu! - zdołaliśmy tylko usłyszeć i już cała trójka przemknęła obok.

Z kolei nad brzegami mniejszego jeziora "Kurek" zauważył pierwszych wędkarzy. W tym dobrego znajomego, pana Stefana Zdunka, który kiedyś gościł nawet na okładce naszej gazety. Akurat wyciągał z wody całkiem sporą rybkę - fot. 4.

- Dzisiejszy połów nie jest wielki, ale wczoraj złowiłem aż osiemdziesiąt takich sztuk - pochwalił się pan Stefan.

Kawałek dalej, po toni jeziora powoli i majestatycznie przemieszczał się strażacki ponton.

Co to się mogło wydarzyć? Czy aby przypadkiem nie doszło do jakiejś tragedii?

Szczęściem nie. Po prostu z okazji Dnia Ziemi szczycieńscy strażacy, choć zawodowi, to na ochotnika postanowili oczyścić przybrzeżne wody Jeziora Domowego Małego, żeby nie było tak, jak na fot. 5.

Po toni pływa tu sobie kaczuszka, a obok niej jakieś zupełnie obce kaczemu światu przedmioty, czyli butelki. Pozostałość po pijackiej biesiadzie, która w dodatku nie odbywała się przecież w wodzie, a na brzegu jeziora.

A fe! - nadjeziorni biesiadnicy, amatorzy wiśniowych i im podobnych nalewek, wstydźcie się!

Powracając zaś do strażaków, to wyciągnęli oni z przybrzeżnych wód nieco rozmaitego śmiecia, w tym jakieś dziwne, niezidentyfikowane kawałki styropianu, m.in. ten widoczny na zdjęciu - fot. 6.

Ale, co ciekawe, strażacy zgodnie podkreślali, że zanieczyszczeń jest znacznie mniej niż w ubiegłym roku. Wówczas w trakcie podobnej akcji zdarzyło się im wyciągnąć z wody nieomal kompletny tapczan i dosyć pokaźnych rozmiarów pordzewiałe resztki domowej lodówki!

Po niedzieli strażacy planują oczyścić wody wokół miejskiej plaży na dużym jeziorze. Dno przetrząśnie drużyna płetwonurków, aby usunąć różne niebezpieczne przedmioty, jeśli będą tam takie zalegać. Choć strażacy zdają sobie sprawę z tego, iż i w tym roku akwen nie zostanie raczej dopuszczony do kąpieli, to jednak wiedzą, że mimo zakazu rokrocznie kąpią się tutaj rozmaite osoby, no i dlatego właśnie posprzątają, aby zapobiec wypadkom.

I jeszcze zwrócili uwagę "Kurka" na inny aspekt porządkowania nabrzeży. Oto od kiedy "miasto" wydało nakaz rozbiórki dzikich kładek, ich zdaniem, wygląd ogólny jezior znacznie się poprawił.

KOLOROWE SCHRONISKO

Po iluś tam latach, bodaj trzech, "Kurek" się w końcu doczekał.

A czego? Ano kolorowych ścian szczycieńskiego schroniska dla zwierząt. Przed laty bowiem postulowaliśmy, aby oddać je w pacht graffitowcom, co jednak nie doczekało się żadnego odzewu ze strony ulicznych artystów-grafików. Później inspektor Krystyna Lis z Urzędu Miejskiego rozpisała nawet specjalny konkurs na przyozdobienie ścian, ale i on nie przyniósł żadnych efektów. Nareszcie, u schyłku kwietnia br., kiedy "Kurek" całkiem przypadkowo znalazł się w okolicy, zauważył wielki ruch wokół tej placówki - fot. 7 i fot. 8.

Całkiem sporą gromadkę dzieci, a w ich rękach kubły z farbami oraz pędzle i nieomal już gotowy naścienny malunek.

To uczniowie Gimnazjum nr 1 pod wodzą pani plastyczki Małgorzaty Afanasjew, kładąc na ściany swoje kolorowe wizje na temat schroniska, realizują, ale tylko część, ogólniejszego projektu nazwanego kampanią na rzecz tej placówki. Zakończenie całości prac nastąpi w ostatnich dniach maja. Dopiero wówczas będziemy mogli zapoznać Czytelników z wynikami tych poczynań, dzisiaj ograniczając się do zaprezentowania jedynie efektu dokonań plastycznych na frontowej ścianie.

2005.05.04