Gruzowisko pod oknami

Nie od dziś wiadomo, jak duży wpływ na nasze samopoczucie ma najbliższe otoczenie i jego estetyka. Z tą, niestety, nie jest w Szczytnie najlepiej, o czym na łamach „Kurka” piszemy bardzo często. Żeby się o tym przekonać, nie trzeba wcale zapuszczać się w odległe od centrum zakamarki miasta. Wystarczy choćby krótki spacer jedną z, bądź co bądź, głównych ulic naszego grodu, czyli Polską. Na podwórku znajdującym się nieopodal zejścia na ul. Żeromskiego od kilku miesięcy zalegają kupy gruzu pozostawionego przez robotników, którzy jesienią wykonywali remonty balkonów. Widok ten irytuje niektórych mieszkańców bloków na ulicy Polskiej. Trudno się dziwić - i bez gruzowiska podwórko przedstawia się raczej smętnie - stoi tu zardzewiały element z placu zabaw pamiętający jeszcze miniony ustrój, a ponurego obrazu dopełnia sypiący się mur oddzielający ten teren od pobliskiej kotłowni. O zalegającym tu gruzie poinformował nas jeden z mieszkańców, Stanisław Tomaszewski.

- Dwa razy zwracałem się do TBS-u z prośbą o usunięcie pozostałości po remoncie. Dyrektor zapewniał mnie, że dopilnuje, by gruz zniknął, ale tak się nie stało - irytuje się pan Stanisław, dodając, że takie zachowanie to przykład typowego lekceważenia mieszkańców. Według naszego rozmówcy, gruzowisko w środku podwórka „zachęca” niektórych lokatorów pobliskich bloków do pozostawiania tam różnego rodzaju odpadów, w tym np. plastiku i styropianu. W ten sposób śmietnik stopniowo się rozrasta.

- To kultura radziecka. Takie widoki w samym centrum miasta przynoszą wielki wstyd - komentuje nasz Czytelnik.

Dyrektor TBS-u Alfred Kryczało zapewnia, że w żadnym razie nie lekceważy docierających do niego sygnałów. To, że gruz od jesieni zalega na podwórku, tłumaczy niefortunnym zbiegiem okoliczności. Jak wyjaśnia, do uprzątnięcia śmieci zobowiązany został wykonawca remontu, mała firma spoza naszego powiatu.

- Jej szef trochę się rozchorował i w związku z tym sprawa nieco się przeciąga. Na pewno jednak wywiezie gruz w najbliższych dniach - zapewnia Alfred Kryczało. Zapowiada, że jeśli wykonawca remontu będzie zwlekał z posprzątaniem podwórka, zostanie zobligowany do zrobienia tego na własny koszt. Miejmy nadzieję, że kiedy przyjdzie wiosna, po gruzowisku nie pozostanie nawet ślad ...

Nietypowy słup ogłoszeniowy

Na tej samej ulicy Polskiej od niepamiętnych czasów stoi sobie mały kiosk. W przeszłości sprzedawano tu m.in. lody, pieczone kurczaki, a potem bieliznę. Od kilku dobrych lat obiekcik ten pozostaje zamknięty na głucho. Życie nie zna jednak próżni. Nieoczekiwanie przybytek zyskał nową funkcję. Służy jako swoisty słup ogłoszeniowy, na którym wieszane są rozmaite informacje o koncertach czy akcjach organizowanych przez szczycieńską młodzież sympatyzująca ze środowiskami anarchistycznymi. Całość nie wygląda dobrze - gruba warstwa doklejanych co jakiś czas komunikatów robi raczej odpychające wrażenie. Warto by może sprawić, by kiosk-słup zniknął z krajobrazu jednej z głównych ulic miasta. Bo wiosna tuż-tuż, a po niej lato. Oszczędźmy gościom odwiedzającym Szczytno podobnych obrazków.

Z myślą o żeglarzach

Pisaliśmy dotąd w dość pesymistycznym tonie o mało zachęcających widokach. Żeby więc nie być monotematycznymi, proponujemy zmianę klimatu. Miejski Ośrodek Sportu przygotowuje się już do sezonu wiosenno-letniego. Oto nad naszym dużym jeziorem, nieopodal bazy wodnej MOS powstaje właśnie nowe molo. Nie będzie ono jednak konkurencyjne wobec wyremontowanego w ubiegłym roku obiektu. Jak mówi szef MOS-u Krzysztof Mańkowski, ma służyć przede wszystkim żeglarzom korzystającym ze sprzętu ośrodka. Jak tłumaczy nam dyrektor, budowany obiekt to nie tyle typowe molo, ile przystań dla łodzi.

- Ma to związek z poszerzeniem naszej bazy sprzętowej - wyjaśnia Krzysztof Mańkowski. Obecnie MOS dysponuje dwiema łodziami kabinowymi, jedną omegą i dziewięcioma optymistkami. Planowane są kolejne zakupy sprzętu. Stare, liczące ponad dziesięć lat molo przy ośrodku, jest już mocno zniszczone i zaczyna zagrażać bezpieczeństwu z niego korzystających. Budowana właśnie przystań na jego tle prezentować się będzie bardzo okazale. Ma mieć dwie odnogi do cumowania łodzi. Powstanie też na niej „grzybek” podobny do tych znajdujących się na dużym molo. Pomoc w budowie okazały lokalne firmy i zakłady, które przekazały ośrodkowi sportu drewno.

- Wykonujemy to wszystko wspólnymi siłami miasta i sponsorów, którym należą się wielkie podziękowania za wsparcie - mówi Krzysztof Mańkowski. W przyszłym roku generalnego remontu doczeka się też stara przystań dla łodzi. Do pełni szczęścia brakuje tylko czystej wody w jeziorze. Na to jednak przyjdzie nam czekać jeszcze długo ...

Nieczuły kierowca

W Dzień Zakochanych dotarł do naszej redakcji mail od Czytelniczki, pani Anny Ćwiklińskiej, która opisuje nam swoją nieprzyjemną przygodę, świadczącą o tym, że walentynkowy nastrój miłości nie wszystkim się udzielił. Szanowna redakcjo - pisze pani Anna - dziś święto - walentynki. Wszyscy spodziewamy się uśmiechów i sympatii ze strony bliźnich. Mnie dziś jeden z bliźnich potraktował w sposób niekonwencjonalny. Ubrałam się ślicznie, umalowałam i wyruszyłam do pracy, mając nadzieję na miły dzień. Szłam sobie ulicą Solidarności, kiedy około 7.50, gdzieś za ciepłownią, minął mnie rozpędzony samochód. Był ciemnozielony, z brudną, nieczytelną tablicą rejestracyjną. Ochlapał mnie czarnym błotem od stóp do głów: twarz, kożuch, spódnica, rajstopy, buty ... Kierowcy chyba bardzo się spieszyło, bo nawet nie zwolnił. Przepisy w takich sytuacjach stanowią, że winowajca zwraca koszty prania odzieży. Mnie wystarczyłoby zwykłe „przepraszam”.

Do podobnych sytuacji dochodzi często również w innych punktach miasta. Fatalnie jest choćby na ulicy Kolejowej, gdzie nawet po niewielkich opadach tworzą się ogromne kałuże, a przechodnie są zmuszeni do uciekania przed chlapiącymi błotem autami na sąsiadującą z chodnikiem skarpę. Kierowcy tłumaczą często swoje zachowanie tragicznym stanem nawierzchni. Mają pewnie dużo racji, ale przecież nie są bez winy. Niektórzy, nie bacząc na dziury i kałuże, mkną ulicami na pełnym gazie, za nic mając przechodniów. A czasem, by zaoszczędzić komuś nieprzyjemności wystarczy po prostu zwolnić.