W zeszłym tygodniu na łamach naszej gazety gościł pan Jan Dominik, zapalony grzybiarz, dziś kolej na jego małżonkę Barbarę, hodowczynię kaktusów.

Kwiaty jednej nocy

Pani Dominikowa dorobiła się niemałej ich kolekcji, a wszystko zaczęło się od niepozornej, małej kolczastej roślinki otrzymanej dość dawno temu w prezencie.

Najstarsze okazy hodowane przez panią Barbarę mają przeszło dwadzieścia lat. Co ciekawe, 18-letni kaktus, który zakwitł po raz pierwszy dopiero pięć lat temu, tego lata okrył się kwieciem już trzykrotnie i jeszcze będzie kwitł, bo widać na nim liczne pączki - fot. 1.

Roślina jest dumą pani Barbary, a to dlatego, że ma niezwykle piękne kwiaty (biało-różowe). Na fot. 1 możemy podziwiać (w białym otoku) w powiększeniu kielich widziany z góry.

Do kaktusów trzeba mieć szczególną cierpliwość, bo trudno doczekać się kwiatów. Te pojawiają się dopiero, kiedy roślina osiągnie odpowiedni wiek. Zwykle trzeba na to czekać kilka albo nawet kilkanaście lat, a cały proces kwitnienia trwa z kolei bardzo krótko, gdyż płatki opadają już po dwunastu godzinach.

- Są to prawdziwe kwiaty jednej nocy - mówi pani Barbara Dominik, pokazując jeszcze inne okazy ze swojej bogatej kolekcji - fot. 2.

GDZIE TEN DOM

Trzeba jeszcze dodać, że państwo Dominikowie mieszkają przy ul. Tetmajera 21, co poznać po tabliczce wiszącej u wejścia do ich domu - fot. 3.

Według tego, co widać na fot. 3, a zdjęcie przecież nie kłamie, ulica ta kończy się ślepo, tuż za domkiem nr 21.

- Zaraz, zaraz - wnet zawołają chórem mieszkańcy ul. Tetmajera - przecież każdy wie, że biegnie ona od ul. Poznańskiej do Kajki, a mając dwa wyloty, nie może być przecież ślepa!!!

Istotnie, dlatego należy zapytać: gdzie to jest, owe Tetmajera 21?

No i teraz zaczynają się prawdziwe schody. Kiedy wyruszyłem pod wskazany adres, aby obejrzeć kaktusy, przejechałem tę ulicę wzdłuż i wszerz. Błądziłem nawet po ul. Wańkowicza i innych pobocznych traktach. Podczas cofania wpakowałem się w jakieś chaszcze na bezimiennej, nieubitej drodze, gdzie zagrzebałem się na dłuższy czas... Jakoś udało mi się wyjechać, ale posesji o nr 21 przypisanej do ul. Tetmajera po prostu nigdzie nie znalazłem.

Porzuciwszy wszelką nadzieję na odnalezienie domku państwa Dominików, mocno rozeźlony udałem się w końcu do Wydziału Rozwoju Miasta UM, aby tam znaleźć rozwiązanie zagadki. I udało się.

Jak wyjaśniła mi inspektor Lilianna Majewska-Farjan, chodzi tu o...

ROK 1985

W latach osiemdziesiątych, a konkretnie w kwietniu 1985 r. Miejska Rada, tutaj uwaga, bo młodzi tego zapewne nie pamiętają, ów organ miał w nazwie jeszcze jeden przymiotnik - Narodowa, podjęła uchwałę nr V/41/85 o Planie Zagospodarowania Przestrzennego Szczytna, w której m.in. była mowa o szczegółowym zagospodarowaniu zabudowy mieszkalnej, jednorodzinnej w rejonie ulic: Paderewskiego, Konopnickiej i Poznańskiej.

Ogólnie chodziło o to, że według tego planu ul. Tetmajera miała biec nie tylko od ul. Poznańskiej do ul. Kajki, ale przecinać tę ostatnią, potem prowadzić dalej w kierunku SP nr 2, aby zakręcić przed jej płotem i podążać aż do ul. Kolberga, co przedstawia schematycznie rys. 4.

Z planu, oczywiście, nic nie wyszło, a zaznaczony przerywaną linią na rys. 4 odcinek drogi nigdy, nawet po 20 latach, nie został zbudowany. Ba, wskutek bezwładu urzędniczej machiny, przypisany wówczas numer posesji - Tetmajera 21 pozostał do dzisiaj. Związku z prawdziwą ulicą Tetmajera nie ma to żadnego, ale cóż... Co ciekawe, następny dom (licząc od góry rys. 4), a leżący przy tym samym trakcie, otrzymał już inny adres - Kolberga 6 - fot. 5!

Wskutek tego mamy tu takie pomieszanie - dwa domki stojące przy jednej i tej samej żwirówce odchodzącej od ul. Kolberga przypisane są do dwóch odmiennych adresów! No i bądź tu mądry.

- Przez pół roku od zamieszkania w tym miejscu nie otrzymywaliśmy żadnych pocztowych przesyłek, ani listów - mówi pani Barbara Dominik. - Okazało się, że listonosz nie mógł do nas trafić! Także znajomi, choć rodowici szczytnianie, mieli i mają niemałe kłopoty, kiedy chcą nas odwiedzić.

NIECH STANIE SIĘ JASNOŚĆ

Tamże, czyli w ślepym zakątku, gdzie leży posesja przypisana do ul. Tetmajera nr 21 nie ma żadnej ulicznej lampy.

- W okolicznych chaszczach grasują różne dziwne typy, więc wieczorem strach tędy iść - skarży się pani Barbara.

Pamiętając o tym, podczas mojej wizyty w Urzędzie Miejskim zapytałem i o to.

- Jakoś tak, widać, zapomniano o tym zakątku, ale sprawa jest bardzo prosta do załatwienia - informuje mnie inspektor Wiesław Kulas.

Wystarczy złożyć do UM stosowny wniosek (o postawienie latarni), a problem zostanie w mig rozwiązany. Rzecz w tym, że miasto nie spieszy się z ustawianiem lamp z własnej inicjatywy, gdyż ma w związku z tym przykre doświadczenia. Wielu obywateli Szczytna miało bowiem pretensje, że źle je umiejscowiono, przez co świecą prosto w okna, no i w nocy trudno zasnąć.

SKALECZONA JARZĘBINA

Do bloków przypisanych ulicy Kętrzyńskiego, a oznaczonych numerami 1, 3 itd. wiedzie jarzębinowa alejka. Nieduże drzewka, zwłaszcza teraz, kiedy okryły się czerwonymi owocami, przydały jej wyjątkowego uroku. No, prawie wyjątkowego, bo cały efekt psuje nierówno położona kostka starego typu, tzw. trylinka.

- Ostatnio te piękne drzewka mocno ucierpiały - skarży się "Kurkowi" stała Czytelniczka mieszkająca w tej okolicy.

Chodzi o to, że na jarzębiny włażą dzieci z sąsiedztwa i obrywając czerwone grona, łamią przy okazji kruche gałązki.

- Pewnie owoce oddają na skup, ale szkód przy tym narobili tyle, że aż cierpnie serce - dodaje nasza Czytelniczka i wyjaśnia nam jeszcze, że należy je zrywać dopiero po pierwszych przymrozkach, bo wtedy stają się one najbardziej wartościowe.

"Kurek", zjawiwszy się na miejscu, ze zgrozą stwierdził, że rzeczywiście drzewka wyglądają fatalnie - fot. 6.

Prawie każde ma połamane kilka gałązek, które zwieszają się teraz ku ziemi, w niemym geście cierpienia.

W dodatku moc owoców rozsypana po ziemi i tam zadeptana na miazgę, wskazuje na to, że dzieciaki raczej nie zbierały ich na skup, a zrywały z czystej głupoty. Cóż, "Kurek" nie jest od tego, aby warować przy alejce i zganiać dzieciaki z drzew, od pilnowania latorośli powinni być rodzice...

2005.08.31