Dziesięć tysięcy lekarzy rodzinnych w całym kraju nie złożyło ofert do Narodowego Funduszu Zdrowia. Twierdzą, że narzucone warunki są niebezpieczne dla pacjentów. W powiecie szczycieńskim zbuntowanych lekarzy nie ma - na razie. Bo nie jest wykluczone, że nasi i tak kontraktów nie podpiszą.

Lekarska secesja

Zbuntowani medycy

Warunki kontraktowania usług medycznych na rok przyszły nakładają na lekarzy rodzinnych znacznie więcej obowiązków niż dotychczas. Medycy twierdzą, że część z nich jest niemożliwa do zrealizowania bez uszczerbku dla zdrowia pacjentów i umów podpisać nie chcą. Dla wskazania skali krajowego problemu można podać, że na Dolnym Śląsku oferty złożyło tylko pięciu lekarzy rodzinnych, w Wielkopolsce - czterech, w Opolu - dwóch, a w Białymstoku - trzech.

Zbuntowani lekarze (w skali kraju jest ich 10 tysięcy, obejmujących opieką 20 milionów ludzi) liczyli na to, że powszechny protest zmusi NFZ do weryfikacji warunków kontraktowania. Prezes NFZ Krzysztof Panas zapowiada jednak, że tego nie zrobi i twierdzi jednocześnie, że mimo sytuacji, wszyscy pacjenci będą mieli zapewnioną opiekę medyczną, wskazując takie rozwiązania, które z gruntu są sprzeczne z prawem.

Podłoże konfliktu

Zastrzeżenia lekarzy rodzinnych rodzi szereg zapisów zawartych zarówno w ustawie o ubezpieczeniu zdrowotnym, jak i przygotowanych przez NFZ warunkach kontraktowania usług medycznych. Nie sposób odnieść się do wszystkich. Podajmy więc przykładowo kwestię tzw. nocnej pomocy wyjazdowej. Od przyszłego roku to lekarz rodzinny będzie musiał leczyć pacjenta nie tylko w gabinecie, ale i w domu chorego, i to przez całą dobę. Oczywiste jest, że nie zdoła tego wykonać własnymi siłami. Będzie więc musiał zlecić to zadanie komuś innemu, posiadającemu odpowiednie kwalifikacje i możliwości. Naturalnym kontrahentem jest pogotowie ratunkowe. Takie np. rozwiązanie tej kwestii będzie - najprawdopodobniej - zastosowane na terenie powiatu szczycieńskiego. Większość miejscowych lekarzy już wyraziła chęć podpisania stosownej umowy ze szpitalem, ale nie wszyscy. I tu się rodzi problem, bo z kolei NFZ stoi na stanowisku, że przyjęty system opieki nocnej ma być jednolity dla całego obszaru powiatu. Szpitalnymi usługami nie są jednak zainteresowani dwaj lekarze: Krzysztof Bączek z "Elmedu" i Artur Górski z Wielbarka.

- Mam do dyspozycji dwie karetki, więc dlaczego miałbym płacić szpitalowi za coś, co mogę zrobić własnymi siłami - mówi Krzysztof Bączek. Wyliczył, że NFZ tylko na jednej karetce wyjazdowej zaoszczędzi rocznie 30 tysięcy złotych. Za jej utrzymanie nie będzie już bowiem płacił pogotowiu, bo obowiązek ten "przerzucił" na lekarzy rodzinnych.

Reasumując: fundusz zamierza zaoszczędzić i na lekarzach, i na pacjentach. Pogotowiu zabierze obowiązki i pieniądze, lekarzom rodzinnym natomiast te obowiązki nałoży, ale... pieniędzy już nie da. Konsekwencje takich rozwiązań mogą okazać się tragiczne - oczywiście dla pacjentów.

- Nikt nie dokonał jeszcze takiego cudu, by być w kilku, a może i kilkunastu miejscach równocześnie, a tego fundusz oczekuje od lekarzy rodzinnych - powiedział "Kurkowi" Leszek Pałka, wrocławski lekarz rodzinny, który oferty nie złożył. - Oponujemy nie tyle przeciwko stawkom finansowym, co rozwiązaniom systemowym, bo to one są niebezpieczne dla pacjenta. Dla przykładu: niezależnie od tego, kto będzie jeździł do pacjenta, to odpowiedzialność za sposób i jakość udzielonego świadczenia nie spada na tego, kto go udzielił, ale na tego, kto ma kontrakt z funduszem - dodaje Leszek Pałka.

Przy wskazanej wyżej odpowiedzialności szczycieńscy lekarze niekoniecznie będą skłonni zgodzić się na warunki, jakie zamierza im przedstawić miejscowe pogotowie ratunkowe. Bo Marek Michniewicz, kierownik pogotowia, planuje, aby nocną pomoc wyjazdową realizowali młodzi, niedoświadczeni jeszcze lekarze, którzy na erce czy karetce wypadkowej jeździć już nie będą mogli z braku odpowiednich kwalifikacji.

Zbuntowani medycy, w najbardziej pesymistycznym scenariuszu przyszłorocznych wydarzeń widzą np. jak w dyspozytorni pogotowia trwa merytoryczna debata, jaka (i czyja - pogotowia czy lekarzy) karetka powinna "obsłużyć" wzywającego pomocy.

- Przy takim rozwiązaniu systemowym nikt nie jest w stanie przewidzieć, ilu pacjentów nie doczeka pomocy w ogóle - ostrzega nasz rozmówca z Wrocławia.

Szczycieńscy i powiatowi lekarze nie chcą ujawniać się oficjalnie ze swymi opiniami. Nieoficjalnie - przyznają rację lekarzom z Porozumienia Zielonogórskiego, których argumenty są im dobrze znane.

Swoje oferty jednak złożyli i liczą na to, że w negocjacjach uda im się jakieś "ulgi" wywalczyć.

- Po raz kolejny zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Przyszłoroczny kształt podstawowej opieki zdrowotnej stoi pod wielkim znakiem zapytania - mówi oględnie szefowa szczycieńskiego "Eskulapa" Danuta Osmolińska-Topolska.

Cisza przed burzą

W odleglejszych od Szczytna rejonach trwa batalia między lekarzami a NFZ i panika wśród pacjentów. W takiej skali ten problem na nasz teren nie dotarł. Co nie znaczy, że nie dotrze.

Rzecznik prasowy warmińsko-mazurskiego oddziału NFZ Grzegorz Adamowicz informuje, że z terenu powiatu szczycieńskiego wpłynęło 57 ofert o świadczenie usług medycznych w 2004 roku, o dwie więcej niż na rok bieżący. W zakresie podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) jest 15 ofert (było 16), specjalistyka - 14 (było 12), stomatologia - 16 (bez zmian), ratownictwo medyczne - 3 (były 2). Ofertę złożył też szpital w kategorii lecznictwa zamkniętego.

- Nie jest prawdą, że kontrakty będą dla lekarzy mniej korzystne - tłumaczy Grzegorz Adamowicz. - Stawka kapitacyjna (czyli kwota, jaką NFZ przeznacza na leczenie jednego pacjenta w POZ w ciągu całego roku - przyp. H.B.) wzrośnie z 83 do 85 zł.

- Owszem, mówi się o tym, że środki przeznaczone na POZ będą wyższe o 18%, ale jednocześnie nasze wydatki, wynikające ze zwiększonej liczby zadań, wzrosną o 20% - komentuje zapewnienia rzecznika funduszu Krzysztof Bączek.

- W przypadku swojej praktyki podstawiłem stawki oferowane przez fundusz na 2004 pod te, które obowiązują obecnie i wyszło mi, że jednak środków będzie mniej - weryfikuje oficjalne informacje NFZ doktor Artur Górski z Wielbarka. - A dodatkowe zadania, jakie stawia fundusz, to większe koszty. W ostatecznym więc rozliczeniu tak naprawdę na leczenie pacjentów NFZ zamierza przeznaczyć jeszcze mniej pieniędzy niż dotychczas.

Z rozmów z lekarzami, świadczącymi usługi medyczne na terenie powiatu szczycieńskiego wynika, że w swych ofertach ustalili oni stawki wyższe od tych, które Narodowy Fundusz Zdrowia uznał za maksymalne. Wiele zależy od tego, na jakim poziomie staną ostatecznie, gdy przeprowadzone zostaną tzw. negocjacje pomiędzy oferentami a Funduszem.

- To, że złożyliśmy oferty nie oznacza jeszcze, że podpiszemy umowy - ostrzega szef "Elmedu".

(hab)

Po raz kolejny - powtórzę za doktor Osmolińską-Topolską, w kraju, za sprawą NFZ, który istnieje wyłącznie dzięki naszym "ubezpieczeniowym" składkom, przeprowadzany będzie eksperyment medyczny. Problem jednakże w tym, że królikami doświadczalnymi będą wszyscy pacjenci, a do wszystkiego złego - nikt ich nie pytał, czy w ogóle chcą taką rolę na siebie przyjąć. Każdy z nas był, jest, albo będzie chory - to nieuchronne. W świetle tego, co nas wszystkich może czekać w przyszłym roku, pozostaje jedynie życzyć: obyśmy zdrowi byli!

Halina Bielawska

2003.12.03