Droga

Przyjaciółko "Kurka",

kiedy powiedzenie: Polak - Węgier dwa bratanki... będzie można przekształcić na: Polak - Niemiec..., a może Polak - Prusak... - nie wiem, która wersja jest prawidłowa. Zostawiam to historykom. Jedno jest pewne - nieprędko. Tak wynika z tego, co się w ostatnich miesiącach dzieje w Szczytnie, a jest związane z rodem Andersów. Dla nich Szczytno, Pupy, Ruciane, Szymany, wreszcie Królewiec - miejsca, gdzie prowadzili swoje interesy, zakładali liczne przedsiębiorstwa i fabryki, budowali bloki mieszkalne, domy dla kadry technicznej oraz ofiarowali mieszkańcom wiele obiektów o charakterze społecznym - są Heimatem, czyli "małą ojczyzną". Tak właśnie: dla Richarda Andersa, a potem dla jego synów, Prusy Wschodnie były "małą ojczyzną".

W okresie międzywojennym 1/3 Szczytna była własnością Andersów. Brzmi to niepokojąco w uszach wychowanków PRL-u. Kapitalista i na dodatek Niemiec. Trudno nawet rozstrzygnąć, co brzmi groźniej: kapitalista czy Niemiec.

Kapitalista to przecież krwiopijca i wyzyskiwacz klasy robotniczej, a Prusak to Bismarck - Polakożerca. Przez wiele lat propaganda głosiła chwałę Armii Radzieckiej, która walczyła w 1945 o ziemie Prus Wschodnich, mniej więcej tak samo, jak w 1939 wyzwalała ziemie Białorusinów i Ukraińców spod "okupacji" Polaków.

Od zakończenia wojny minęło sześćdziesiąt lat i czas zrozumieć jedno: żyją co najmniej dwa pokolenia Polaków, dla których jest ona wydarzeniem historycznym, bardzo mocno historycznym. Pokolenia te nie rozumieją, co nas tak obecnie dzieli z Niemcami, że nie można się dogadać w sprawie zwyczajnej tablicy, upamiętniającej zasługi jednego Niemca dla rozwoju Szczytna - miasta, które w wyniku decyzji trzech przywódców państw zwycięskich zostało przydzielone Polsce w zamian za ziemie polskie przydzielone ZSRR, a położone na Białorusi i Ukrainie. Nie należy więc zapominać, że Szczytno jest "małą ojczyzną" dla Niemców i Polaków. I nie ważne czy będziemy się wściekali, czy starali się załagodzić wzajemne animozje - tak pozostanie. Szczytno i Prusy Wschodnie będą Heimatem dla tych dwóch narodowości. I nie ma żadnych powodów, aby nie oddać sprawiedliwości różnym ludziom, którzy położyli wielkie zasługi dla miasta - nawet gdyby to byli Amerykanie, a co dopiero ziomkowie.

Jedno nie ulega kwestii - formalnie cała akcja czy może raczej uroczystość odsłonięcia tablicy powinna przebiegać zgodnie z prawem. Od tego jest biuro prawne Urzędu Miejskiego, które należy zobligować do przedstawienia reguł, jakie w takich wypadkach obowiązują. I o ile wiem takie działania zostały podjęte. Więc można mieć nadzieję, że drugie podejście do wmurowania tablicy upamiętniającej zasługi Richarda Andersa przebiegnie bez niepotrzebnych zakłóceń. Jeszcze raz chcę przypomnieć stare powiedzenie: "Prawo niechaj prawo znaczy" o czym Ty, Droga Przyjaciółko "Kurka", tymczasowo, mam nadzieję, mieszkanko Ameryki, wiesz najlepiej.

Pozdrowienia

Marek Teschke

2005.10.19