Matka - to tak wiele. Ileż kobiet po urodzeniu dzieci podporządkowało im całe swoje życie. W otchłań niebytu spycha kobieta-matka swoje własne pragnienia, marzenia, dążenia. Trwa dla dzieci, później matkuje wnukom, hołubi prawnuki i zapomina, że chciała inaczej. Bycie matką wystarcza za wszystko. Bycie dobrą matką - uszczęśliwia. Przekonała się o tym Helena Więcek z Kolonii.

Matka, Babcia i Prababcia...

Pani Helena przyszła na świat w 1939 roku w Łysych, ale jej życie nie było związane z tym miejscem. Mieszkała kilka lat u ciotki na Pomorzu, potem wyprowadziła się do Poznania i zaczęła swe dorosłe, samodzielne życie. Podczas odwiedzin w rodzinnych stronach poznała swego przyszłego męża. W 1959 roku wyszła za mąż i choć nigdy nie chciała mieszkać na wsi, osiedlili się w Kolonii, małej wsi w gminie Świętajno. Tu też rok po ślubie przyszły na świat bliźniaczki. Niestety nie dane jej było w pełni cieszyć się z narodzin córek, ponieważ jedna z nich zmarła. Pierwszą czwórkę dzieci Pani Helena urodziła w domu, pozostałe przychodziły na świat w szpitalu.

- Trudne to były czasy, człowiek nie miał pralki, ani tych wszystkich wygód, które dziś są dostępne. A z tylu dzieci to było co prać... Pralkę kupiliśmy dopiero w latach 80.

Pani Więcek nie tylko wychowywała dzieci, pracowała również zawodowo. Dodatkowo latem chodziła do lasu zbierać jagody, początkowo sama, a gdy dzieci podrosły to wybierali się całą gromadką. Wszystkie prace domowe wykonywała w nocy, "bo dnia było za mało".

- Pewnego razu wróciłam z pracy, patrzę, a tu syn siedzi na piecu i pruje sweterek, który właśnie dziergałam. Pytam go: "synuś, co ty robisz", a on na to: "mamuś, robię ci rękawiczki, żeby ci rączki nie marzły" - Pani Helena ma wiele takich miłych wspomnień. - Nigdy nie biłam dzieci, zawsze starałam się im wszystko tłumaczyć. Czasem słowa wystarczą.

Pomimo wielu przeciwności losu, trzech operacji i zawału Pani Helena jest pełna werwy i optymizmu. Ma już 38 wnuków i 10 prawnuków, z czego jest ogromnie dumna. Nigdy nie zapomina o nich. Na święta, ze swej niewielkiej renty, kupuje wszystkim choć po czekoladzie, i jak mówi "wszystkich traktuje jednakowo". Często odwiedza swe potomstwo i ich rodziny, bo wszyscy mieszkają w gminie Świętajno, a jak ich zbyt długo nie widzi to tęskni.

- Na Dzień Mamy z życzeniami "pojawia się" większość dzieci, czasem tylko synowie zapominają - mówi sześćdziesięciopięciolatka.

- To naprawdę wspaniała i bardzo energiczna kobieta. Nigdy się nie załamuje, dla każdego ma czas, dobre słowo i radę. A wnuki i prawnuki ją uwielbiają - wzorową opinię wystawia pani Helenie synowa Żaneta.

Joanna Radziewicz

2004.05.26