Przy Miejskim Domu Kultury w Szczytnie od niedawna działa drużyna łuczników, kultywująca średniowieczne sposoby walki tym sprzętem. Przy okazji jej członkowie poznają realia i styl ówczesnego życia.

Następcy Robin Hooda

Pracownia skupiająca łuczników działa od marca 2008 roku i została założona przez instruktora Grzegorza Drężka. Działający w niej młodzi ludzie to uczniowie szkół podstawowych i gimnazjalnych, których jest łącznie szesnastu, w tym siedem dziewcząt. Po pierwszych zajęciach, które miały charakter wykładów dotyczących honoru i postępowania rycerskiego, chłopcy zajęli się nauką zasad tworzenia uzbrojenia średniowiecznego, zaś dziewczynki nauką zachowania dworskiego i szycia.

Potem przyszedł czas na naukę strzelania z łuków. Tych drużyna ma dwa rodzaje - angielski prosty o dwóch siłach naciągu i łuk krymsko-tatarski. Dziewczęta strzelają z łuków angielskich o zmniejszonej sile naciągu. Choć łucznicy nie mają prawdziwej strzelnicy na powietrzu i trenują na dużo krótszym, niż turniejowy dystansie, mimo to biorą udział w rozmaitych zawodach. W związku z tym wyłonił się następny problem - kwestia strojów. Przy każdym bowiem turnieju działa specjalna komisja, która sprawdza, czy są one odpowiednie, czy spełniają historyczne standardy.

- Mimo starań, nasze szaty nie bardzo odpowiadają średniowiecznym realiom. Koszty uszycia odpowiednich strojów, jakie noszono w średniowieczu, wynoszą bowiem ok. 1500 zł i na to nas jeszcze nie stać - mówi Grzegorz Drężek. Drużyna jest jednak młoda, działa od niedawna, dlatego turniejowe komisje od spraw strojów, jak na razie, przymykają oczy i dopuszczają szczycieńskich strzelców do zawodów. Ci, korzystając z okazji, spisują się nadzwyczaj dzielnie. Pierwsze sukcesy były już w pierwszym roku działalności, ale te poważniejsze przyszły w obecnym. Podczas rozgrywanego na początku maja turnieju w Byczynie do pierwszej dziesiątki weszły aż trzy dziewczyny ze Szczytna, a najlepsza z nich, Joanna Orzoł, była szósta, zdobywając 85 pkt. Z kolei w słynnym na całą Polskę turnieju „O Podwiązkę Księżnej Anny”, który był rozgrywany w Ostrowi Mazowieckiej, miesiąc temu, Błażej Archacki (Gimnazjum nr 1) zajął pierwsze miejsce i zdobył: szarfę przepięknie tkaną oraz zdobny kołczan na strzały. Łucznicy ze Szczytna mają też swoje urządzenie do bicia talarów na średniowieczny sposób, czyli tzw. mincę. Choć wzór jest jeden, to jednak każda moneta ma unikatowy charakter.

- Nigdy na takim ręcznym urządzeniu nie uzyska się dwóch jednakowo wyglądających monet - tłumaczy nam Grzegorz Drężek.

Czas upływa drużynie nie tylko na strzelaniu z łuków i dbaniu o nie. Co dwa tygodnie łucznicy

spotykają się w Muzeum Mazurskim na specjalnych zajęciach historycznych, które prowadzi kustosz Monika Ostaszewska-Symonowicz. Poza tym drużyna utrzymuje liczne kontakty z podobnymi w kraju, a także za granicą. Ostatnio spotkali się z młodymi adeptami pracowni rycerskiej z Bractwa Rycerskiego Komturii Nidzickiej, poznali też strzelców z Białorusi, którzy obiecali przyjazd na tegoroczne „Dni i Noce Szczytna”.

Marek J. Plitt