W związku z informacjami o niezakończonym jeszcze postępowaniu decyzyjnym dotyczącym budowy pomnika Orła Białego, dołaczam do dyskusji swój pogląd. Jego treść jest sprzeciwem wobec przyjętego przez komitet standardu realizacji idei.

(Nie profanujmy Placu Juranda...)

Wyrażam swoje zatroskanie w związku z ustaloną lokalizacją, jak i zaproponowanym garniturem elementów warstwy znaczeniowo-symbolicznej. Uważam, że bezdyskusyjnie najsłabszym punktem przyjętej symboliki sa skrzyżowane szable. W żaden sposób nie wyrażają walki o wolność i niepodległość. I choćby były skrzyżowanymi karabelami lub przedwojennymi ludwikówkami, to zawsze pozostaną znakiem piratów. Skorelowanie z szablami treści: "Obrońcom Ojczyzny - Rodacy", występujące na bezkształtnej bryle kamienia, nijak rozmieszczone kompozycyjnie i bez żadnego rozumowo-artystycznego opracowania wyraża w tym przypadku stosunek owych rodaków do obrońców ojczyzny. Prawdopodobnie chodzi tu o Hunów lub Wizygotów, chociaż i ci czcili pamięć bohaterów w sposób bardziej wyrafinowany mentalnie i artystycznie, usypując monumentalne kopce.

Nieprecyzyjnym wydaje się także użycie orła konstytucyjnego kojarzonego z walką w okresie zaborów o autonomię instytucjonalną i prawną, czyli cywilną stronę państwowości. Ten orzeł ze zrozumiałych względów realizował swój cel wyłącznie w formie graficznej. Dziś wzbudza historyczną refleksję na winiecie "Rzeczpospolitej" i tam niech pozostanie. Orłem czynów orężnych, otoczonym szczególnym kultem wojskowych i kombatantów, a także szacunkiem cywilów jako znak niezniszczalności narodu jest orzeł siedzący na tarczy amazonek. Ten orzeł, podobnie jak godło państwowo-narodowe, zawsze będzie reliefem ze względu na charakterystyczne i symboliczne napięcie frontalne. Zamiana na przedstawienie pełnoplastyczne wyzwala oddziaływanie niepotrzebnych kierunków w optyce kompozycji i niweczy efekt dostojności, szlachetności i uroczystości na korzyść estetyki paranoiczno-klinicznej.

Jakim symbolem jest skompilowanie orła z kamieniem - nie wiem, ale ptak "podający tyły" wizualnie dość wymownie mija się z ideą pomnika. W warstwie pedagogicznej propozycja Komitetu grawituje wokół teorii kiczu i definicji: sztuka bez nauki jest niczym.

Ten pomnik jest zamknięty w swej materialnej bryle i nigdy nie będzie posiadał w przewidywanym przez komitet miejscu aktywnego, współbrzmiącego wolumenu powietrzno-przestrzennego.

Dlaczego do tej pory na placu Juranda nie ustawiono trwałego obiektu o charakterze patriotyczno-narodowym, np. zwycięskiej i bratniej Armii Czerwonej lub Walki o Polskość Regionu? Z pozoru ma wszelkie reprezentacyjne walory wraz z centralnym położeniem. Intuicyjne rozumienie sztuki nakazuje nie umieszczać tam form stawiających widza na baczność. Pełniona na co dzień funkcja parkingu i miejsca spotkań towarzyskich będzie kolidować z emanacją wzniosłości.

Należałoby też wzbronić się ze względu na szczególny, cenny kulturowo charakter urbanistyczny śródmieścia, z wyraźnie zapisanym w nim przez przedwojennych urbanistów historyzującym uniwersalizmem sztuki europejskiej. Na tej płaszczyźnie wypadkową treści i formatu sytuowanego tam obiektu będą odczucia ksenofobiczne. Nie profanujmy tego miejsca, pozostawmy jego niezakłóconą energię kolejnym pokoleniom. Niech to będzie nasz wkład w dziedzictwo kulturowe Warmii i Mazur.

PS.

Sztuka zawsze występuje przeciwko fałszowi, mimo to przepraszam za ton recenzji, bliższy satyrze, a nie krytyce. Głęboko wierzę, że skład Komitetu gwarantuje odpowiedzialne działanie menedżerskie w sprawie budowy pomnika. Wierzę, że runie mur stworzony przez Komitet z niewłaściwych ustaleń, że zajmą się tym eksperci historycy, architekci, krytycy sztuki, którzy określą warunki, ogłoszą konkurs i zweryfikują nadesłane projekty.

W nadziei na dalszą dyskusję

Michał Grzymysławski

Autor, artysta rzeźbiarz, prowadzi pracownię rzeźbiarską w MDK-u.

2005.09.21