Coraz trudniej burmistrzowi Bielinowiczowi przeforsować na forum rady swoje pomysły i propozycje. Wbrew jego dążeniom, znajdujące się na terenie miasta drogi powiatowe nie zmienią swego statusu, a w telewizji kablowej zabraknie programu lokalnego.

Niechciane drogi i telewizja

DROGI DALEJ POWIATOWE

Na początku tego roku starosta Kijewski zaproponował burmistrzowi Bielinowiczowi, aby miasto przejęło na swój stan drogi mające status powiatowych. Chodziło o 55 ulic. Posiłkując się opinią komisji ds. infrastruktury komunalnej, burmistrz wydał opinię pozytywną, wyłączając jednak z tej grupy ulice: Chrobrego, Kolejową, Konopnickiej i Leyka.

- Te drogi mają charakter ponadlokalny i dlatego będzie lepiej, jeśli zachowają wyższą rangę - tłumaczył burmistrz. Co do pozostałych nie miał już wątpliwości.

- Są to drogi typowo lokalne, warto więc tę sytuację uporządkować - uzasadniał skierowanie na sesję Rady Miejskiej (31 sierpnia) uchwały o przejęciu przez miasto 51 dróg powiatowych. - Sprawa jest prosta i oczywista - kilka dni przed sesją podczas rozmowy z "Kurkiem" Bielinowicz był pewny wyniku głosowania.

Pomylił się. Jego stanowiska nie podzieliła zdecydowana większość radnych, w tym nawet najbliżsi sojusznicy. Według nich, za przejęciem dróg powinny iść odpowiednie środki finansowe. Jeszcze klika lat temu starostwo, zlecając miastu utrzymanie swoich dróg, płaciło rocznie 400 tys. zł. Kwota ta z roku na rok systematycznie maleje. W bieżącym starostwo zarezerwowało na ten cel w swoim budżecie zaledwie 100 tys. Jest to kilkakrotnie mniej od rzeczywistych kosztów utrzymania.

- Większość dróg, które chce się nam przekazać jest w bardzo złym stanie i wymaga nowych nawierzchni - mówiła radna Czerw, uzasadniając swoje negatywne stanowisko w sprawie przyjęcia uchwały. Podzieliło je jeszcze dziewięciu radnych, tylko troje poparło burmistrza i tyle samo wstrzymało się od głosu.

CHCĄ PEŁNYCH RELACJI

Równie niska akceptacja towarzyszyła uchwalaniu korekty budżetu. Chodziło o przekazanie 7 tys. zł producentowi programu nadawanego w telewizji kablowej. Ta kwota pozwoliłaby na zachowanie, do końca roku, dotychczasowej formuły emitowania 15-minutowej audycji raz w tygodniu. Radni jednak z nostalgią wpominają dawne czasy, kiedy w "kablówce" relacje z sesji transmitowane były w całości, a koszty tej usługi nawet mniejsze od obecnych.

Burmistrz zapowiada, że będzie starał się nakłonić radnych do zmiany stanowiska.

- Te programy są pożyteczne, robione w formie reporterskiej przez fachowców - mówi i zapewnia, że nie są realizowane pod jego dyktando. - Reporterzy sami chodzą i szukają tematów, my ich tylko informujemy co wydarzy się w mieście. Zapewnieniom burmistrza nie dają wiary radni opozycji, ale nie tylko.

Jednym z tych, którzy domagają się zmiany formuły nadawania programu lokalnego jest wiceprzewodniczący rady Jerzy Cimoszyński. Członek SLD, klubu popierającego burmistrza miał podczas ostatniej sesji sporo uwag do funkcjonowania urzędu.

- Jest wściekły, bo nie załapał się do delegacji, która jedzie za ocean podpisać porozumienie z amerykańskim miastem - usprawiedliwiał w kuluarach zachowanie radnego jeden z jego kolegów.

- To nieprawda - powiedział nam sam zainteresowany.

POROZUMIENIE NA WŁOSKU

Niewiele brakowało, a radny Cimoszyński nie miałby powodów do narzekań. Projekt uchwały mówiący o nawiązaniu partnerskich stosunków z Bridgeview przeszedł niewielką większością głosów. "Za" opowiedziało się 9 radnych (w tym Cimoszyński), ale aż 7 było przeciw.

- Efekt tej współpracy okaże się taki sam jak z Żywcem, tylko znacznie kosztowniejszy - ostrzegała radna opozycji Anna Rybińska. - Za pieniądze mieszkańców władza będzie sobie jeździć na wycieczki, które nie przyniosą miastu żadnych korzyści.

Z tą opinią polemizowała przewodnicząca rady Monika Hausman-Pniewska.

- Pani Rybińskiej radzę pojechać do Żywca i zobaczyć, jak funkcjonuje tam rada i jak konstruktywna jest ich opozycja - mówiła przewodnicząca.

Nie przekonało to wcale Rybińskiej. Według niej, wymianie między samorządami często towarzyszy rozrzutne wydawanie środków publicznych. Jako przykład podała fakt, że na podpisanie umowy do Żywca reprezentacja miejskiego samorządu udała się aż dwoma samochodami: służbowym burmistrza i... Straży Miejskiej. Tym pierwszym pojechały panie: przewodnicząca rady Hausman-Pniewska i wiceburmistrz Górska, drugim: radni Kosakowski i Napiórkowski oraz jeden ze strażników miejskich.

Zdaniem burmistrza, wszystko jest w porządku, bo przedstawiciel straży był oficjalnym członkiem delegacji.

Czy jednak on i radni nie mogli jechać prywatnym wozem, a pojazd straży pozostawić na miejscu do patrolowania miasta?

- Na takie rozwiązanie żaden z radnych się nie godził, a umowę przecież trzeba było podpisać - odpowiada burmistrz.

WSPOMNICIE MOJE SŁOWA

Także na sesji Rady Powiatu (2 września) dyskutowano o celowości nawiązywania partnerskich stosunków z amerykańskim samorządem. Wątpliwości zgłosił radny Krzysztof Pawłowicz, powołując się m.in. na wysokie koszty transportu - 2,5 tys. od osoby.

Starosta Kijewski bronił swego i zarządu stanowiska zapewniając, że na porozumieniu skorzysta głównie młodzież z naszego powiatu, której nigdy nie byłoby stać na tak daleki wyjazd.

- Wierzę, że jeszcze w tej kadencji grupa naszej młodzieży wróci z USA ze znajomością języka - mówił starosta, nie zdradzając jednak, kto będzie sponsorem.

- Koszty nie są aż tak wielkie - uspokajał zebranych przewodniczący Mańkowski.

- Na tej sali widzę przynajmniej 4 rodziców, których dzieci były, bądź jeszcze są w USA i uczą się języka - informował, zdradzając nam później, że w tym gronie jest także on sam.

Radny Pawłowicz wciąż jednak był nieprzekonany, nie wierząc w wymierne efekty współpracy z Bridgeview.

- Stany Zjednoczone nawiedził kataklizm i na pewno w najbliższych latach nie ma co liczyć na pomoc z ich strony. Za rok wspomnicie moje słowa - zwracał się do pozostałych radnych, nie zyskując jednak u nich zrozumienia.

(olan)

2005.09.07