Bywały złośliwe, roznosiły choroby i mocno dawały się we znaki temu, kogo obrały sobie za swoją ofiarę. Na krasnoludki, bo o nich mowa, według wierzeń Mazurów, istniały jednak pewne niezawodne sposoby ...

O krasnoludkach (cd.)

BIALI I ZIMNI LUDZIE

Z tłuściochami (krasnoludkami - przyp. red.) można jeszcze porównać białych oraz zimnych ludzi. Według kroniki kościelnej w Rozogach, miejscowy proboszcz Fischer postanowił około roku 1741 wytępić ten przesąd. Między innymi wyśledził on jednego starego wieśniaka, który do zamawiań i cudownych uzdrowień używał następującej prostej formułki: odmawiał najpierw „Ojcze nasz”, a potem mówił: „Biali ludzie, zimni ludzie (albo jak Niemcy jeszcze mówią: mali), odstąpcie od tego ochrzczonego Daniela, nie męczcie, nie dręczcie, nie gubcie jego serca, jego ciała i kości przez Syna Bożego, Matkę Boską i wszystkich świętych aniołów pańskich”. (...)

RYSY NA POPIELE

Gdy chorego dręczą biali ludzie, w Polsce mości się w piątek posłanie z grochowin, rozściela się prześcieradło i kładzie się na nim chorego. Wówczas ktokolwiek bierze sito z popiołem na plecy, obchodzi chorego dokoła i wytrząsa popiół tak, aby obsypać całe posłanie. Nazajutrz rano liczy się wszystkie rysy na popiele i milcząc, nie witając z nikim po drodze, zanosi się popiół do jednej z mądrych bab, która przepisuje odpowiedni środek. Na popiele odbijają się

ślady duchów. Także na podziomków rozsypuje się popiół. (...)

SPOSÓB Z DREWIENKAMI

Kto ma krsnoludki, odczuwa swędzenie w całych piersiach, jakby ktoś drapał ręką, skarży się na ból głowy, nie ma apetytu i powoli schnie, bo krasnoludki tkwiące w jego wnętrzu zjadają mu płuca. Jeżeli choremu idzie z nosa i uszu krew, to już po nim. Wtedy sięga się po

następujący środek: nacina się z dziewięciu gatunków drzewa, np. jałowca, olchy, brzozy etc., do 40 par drewienek, przy czym nóż należy trzymać nie od siebie, lecz do siebie. Drewienka obcina się sęczkami, żeby miały kształt haczyków; a należy też ścinać je parami. Potem, w czwartek po wieczerzy, w ostatnią kwadrę księżyca, bo takie rzeczy zawsze trzeba przedsiębrać w ostatnią kwadrę, milcząc i nie oglądając się za siebie, czerpie się z płynącej strugi wiadro albo szaflik wody, zagrzewa się ją i wylewa na głowę choremu, siedzącemu w balii, przy czym powinny być pozamykane drzwi i okiennice. Drewienka rzuca się do wody parami, myje chorego tą wodą, zwłaszcza uszy, nozdrza, pachy i podkolanka. Podczas mycia odmawia się dziewięć „Ojcze nasz”, ale nie wymawia się „amen”. Potem chory wychodzi z balii, wkłada nową koszulę i liczy, ile drewienek pływa po wierzchu, a ile zatonęło. Ile zaś par drewienek zatonęło, tyle krasnoludków ma jeszcze w sobie. Drewienka te zawija się w chustkę i chory nosi je na gołym ciele (...) aż do następnego czwartku. Przez cały czas powinien nosić przy sobie srebro, najczęściej monetę. (...) Użytą wodę odnosi się, w tym samym wiadrze i do tej samej bieżącej wody, nie oglądając się i milcząc. W następny i w trzeci czwartek powtarza się ten sam proceder. (...)

ROZNOSICIELE CHORÓB

Nadaremnie w niektórych okolicach wypytywałem się o krasnoludki, gdy tymczasem zimni ludzie są tam dobrze znani. „On ma zimnych ludzi”, jest to określenie różnych chorób. Zimni ludzie, jak tu twierdzą, są maleńkimi zwierzątkami, wielkości chyba główki od szpilki, które wędrują przez lasy rzędami i przynoszą chorobę, objawiającą się szczególnie posinieniem paznokci. Ze względu na nich wystrzegają się bardzo odciśniętych przez koła wozów kolein (Jerutki).

Pewna kobieta, która długo mieszkała w okolicy Jańsborka, obecnie zaś mieszka w Olsztynku, zapewniała mnie, że tam mianem zimnych ludzi nazywają to, co tu nazywają krasnoludkami. Mają to być maleńkie ludzkie istoty, ale tak drobne, że ledwie można je dostrzec. Dokazują w głowie oraz sprowadzają febryczne dreszcze i bóle. Powinny być zamawiane w czwartek po wieczerzy.

* Wstęp, tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Powyższy fragment pochodzi z „Wierzeń mazurskich” wybitnego dziewiętnastowiecznego pruskiego historyka i badacza obyczajów mieszkańców Mazur Maxa P. Toeppena. Zbiór ten został wydany po raz pierwszy w 1867 roku. Niniejsze teksty oparte na przekładzie Eugenii Piltzówny językowo opracował i uwspółcześnił Tadeusz Ostojski. Pochodzą one z książki wydanej w 2008 r. przez wydawnictwo „Retman” i stanowią dwunasty tom serii Moja Biblioteka Mazurska (www.mojabiblioteka mazurska.pl).

oprac. (łuk)