Szczycieńska wspólnota ewangelicka ma powody do radości. Po 37 latach w jej kościele znów zabrzmiały organy. Instrument jest darem urodzonego przed wojną w Szczytnie Waltera Tuttasa i jego synów, dziś mieszkających w Niemczech.

Organy wróciły do kościoła

ZNISZCZONE PRZEZ OGIEŃ

Na instrument uświetniający swoim brzmieniem cotygodniowe nabożeństwa oraz kościelne uroczystości, szczycieńscy ewangelicy musieli czekać bardzo długo. Poprzednie organy służące wiernym pochodziły z 1907 roku. Miały one dwadzieścia głosów (registrów) i były wykonane w stylu barokowym, nawiązującym do zabytkowego wystroju świątyni. Instrument przetrwał szczęśliwie dwie wojny światowe, podobnie jak i cały kościół, wychodząc bez szwanku z wojennej zawieruchy. Nieszczęście przyszło w późniejszym czasie. Dziesiątego października 1970 roku wieczorem w szczycieńskim kościele ewangelickim wybuchł pożar spowodowany brakiem bezpieczników. Ogień pojawił się w dwóch miejscach - na ołtarzu i organach. Ołtarz udało się uratować, ale instrument doszczętnie spłonął. Od tamtej pory parafianie nie mogli słuchać brzmienia prawdziwych organów.

- Ich rolę spełniały małe elektroniczne organy, ale nie dawały one odpowiedniego efektu - mówi pastor parafii ewangelicko-augsburskiej w Szczytnie ks. dr Alfred Tschirschnitz.

Pastor kontaktował się nawet z firmą z Warszawy produkującą takie instrumenty, ale przeszkodą w ewentualnym zakupie okazała się cena. Według szacunków koszt nowych organów sięgnąłby miliona złotych.

DAR BYŁEGO MIESZKAŃCA

Z pomocą szczycieńskiej parafii przyszedł urodzony w Szczytnie w 1921 roku, a mieszkający obecnie w Kaiserslautern Walter Tuttas, który wraz z synami, Cristianem i Fredemannem ufundował długo oczekiwany instrument dla kościoła. Organy podarowane przez dawnego mieszkańca Szczytna zostały wyprodukowane w 1954 roku przez niemiecką firmę „Peter”. Instrument pochodzi z nieczynnego już kościoła w Wuppertalu. Ma siedemnaście głosów i choć nie nawiązuje budową do stylu barokowego tak jak poprzedni, to jednak został odpowiednio dopasowany, by komponował się z wnętrzem. Organy kosztowały 25 tysięcy euro, drugie tyle pochłonął ich transport do Szczytna. Nie jest to pierwszy dar Waltera Tuttasa dla szczycieńskiej świątyni. Dzięki m.in. jego ogromnemu wsparciu dwa lata temu udało się odnowić elewację oraz wnętrze zabytkowego obiektu. Dokładnie w 37. rocznicę pożaru ukończono montaż nowo pozyskanych organów w świątyni. Wierni po raz pierwszy usłyszeli ich brzmienie podczas niedzielnego nabożeństwa 14 października. Pastor Tschirschnitz nie ukrywa, że była to dla nich bardzo wzruszająca chwila.

- Ludzie mieli łzy w oczach z radości, chodzili nawet na górę i oglądali instrument z bliska - relacjonuje.

KONCERT I NABOŻEŃSTWO

O tym, że nowo pozyskany instrument brzmi pięknie, można się było przekonać podczas koncertu organowego w sobotę 27 października. Zebrani w szczycieńskiej świątyni usłyszeli utwory m.in. Carla Philippa Bacha, J. S. Bacha i Feliksa Nowowiejskiego w wykonaniu Ulricha Rasche z Düsseldorfu oraz trzynastoletniej Klaudii Twardzik z Pasymia, uczennicy szkoły muzycznej w Olsztynie. Całość prowadził organizator i gospodarz słynnych pasymskich koncertów organowych, sam grający na tym instrumencie pastor Witold Twardzik. Utworom przysłuchiwał się m.in. fundator organów, Walter Tuttas, który potem dziękował muzykom za ich występ. Oficjalne przekazanie instrumentu odbyło się następnego dnia podczas uroczystego nabożeństwa. Przed jego rozpoczęciem Walter Tuttas i pastor Tschirschnitz podpisali akt darowizny organów. Darczyńca w krótkim wystąpieniu podkreślał, że ofiarowanie ich kościołowi od dawna leżało mu na sercu.

- Bolesny widok pustego miejsca po organach nigdy mnie opuścił. Dlatego postanowiłem starać się o nowy instrument - wyznał zebranym Walter Tuttas.

Ewa Kułakowska