W minioną środę rano oficer dyżurny szczycieńskiej policji otrzymał informację o znalezieniu ciała zamarzniętego mężczyzny w popegeerowskich zabudowaniach położonych w Pasymiu przy ul. Kiepunki. Denatem okazał się 47-letni

mieszkaniec Gromu Wiesław N.

W minioną środę rano oficer dyżurny szczycieńskiej policji otrzymał informację o znalezieniu ciała zamarzniętego mężczyzny w popegeerowskich zabudowaniach położonych w Pasymiu przy ul. Kiepunki. Denatem okazał się 47-letni mieszkaniec Gromu Wiesław N.

Pierwsza ofiara mrozu

Ciało odkrył Marian Jazowski, mieszkaniec Pasymia, który pilnuje w okresie zimy prywatnej posesji znajdującej się na terenie byłego PGR-u Kiepunki. W popegeerowskim kompleksie stoi m. in. stara, opuszczona stacja paliw.

- Głównie doglądam nowo wyremontowanej posesji, gdzie ma powstać hotel. Do innych obiektów zaglądam sporadycznie - powiedział nam Marian Jazowski. Jednak feralnego dnia (w środę 7 stycznia) coś go tknęło i podczas swojego rannego obchodu poszedł sprawdzić także i starą stację paliw. Ku wielkiemu przerażeniu, wewnątrz zauważył człowieka leżącego w poprzek belek ułożonych na podłodze. Nieznany mu osobnik pod głową miał podłożoną czapkę, a obok stały butelki po napojach alkoholowych.

- Krzyknąłem do niego kilka razy: halo, halo! Niestety, ów człowiek kompletnie nie reagował na moje okrzyki - relacjonuje „Kurkowi” Marian Jazowski. Dopiero dokładniejsze oględziny i dotknięcie twarzy pozwoliło mu stwierdzić, że ma do czynienia z zamarzniętym na kość nieboszczykiem. Wówczas szybko pobiegł do domu, skąd zaalarmował policję.

BYŁ OSOBĄ LUBIANĄ

Denat mieszkał w Gromie wraz ze swoją matką i mimo znanej wszystkim słabości, był osobą powszechnie lubianą. W czasach swojej młodości pracował w PKP - prowadził parowozy. Jednak w latach 80. stracił dziecko i przeżył w związku z tym załamanie nerwowe. Nigdy już się z psychicznego dołka nie wydobył. Co gorsza, wpadł w szpony nałogu, wskutek czego stracił pracę. Ostatnio utrzymywał się ze skromnych zasiłków z M-GOPS-u w Pasymiu. Jak dotarł w dość odludne i odległe od rodzienngo domu miejsce, gdzie spotkała go śmierć - nie wiadomo. Obecnie trwają ustalenia, co było bezpośrednią przyczyną zgonu 47-latka.

Marek J.Plitt/Fot. M.J.Plitt