Przy ul. Sikorskiego, o czym "Kurek" pisał w nr 50, funkcjonuje mała poczta - konkretnie Urząd Pocztowy nr 4 w Szczytnie. Wkrótce przeniesie się on w inne miejsce, na ul. Pasymską, ale póki co działa jeszcze w starej siedzibie.

Podcinany komin

Po niewysokich schodkach wiodących do tej placówki tam i z powrotem biegają listonosze roznoszący rozliczne przesyłki. Przy okazji owych przebieżek zauważyli, iż wokół budynku kręci się jakaś budowlana ekipa. Wkrótce się wyjaśniło, że robotnicy mają rozbierać komin przyległy do tylnej ściany pocztowego budynku. Zaczęli od góry, na co wskazywała logika, zdejmując fragment po fragmencie - fot. 1.

Kiedy jednak znaczna część komina została już usunięta, do jego dolnego odcinka robotnicy zabrali się inaczej. Zamiast cegła po cegle rozbierać rzecz od góry, przystąpili do podcinania komina od dołu. W ruch poszły mezle, przecinaki i łomy - fot. 2.

- Toż to zgroza! Za moment komin runie, grzebiąc pod zwaliskiem gruzów robotników wykonujących tak ryzykowne działania - zaalarmował redakcję znajomy listonosz.

No, nie było wyjścia, "Kurek" czym prędzej udał się we wskazane miejsce, aby zorientować się w sytuacji i jeśli faktycznie istnieje niebezpieczeństwo, odwieść ekipę od wystawiania na szwank własnego życia.

NIE PIERWSZY TO RAZ

Cóż się okazało na miejscu? Otóż rozbiórką komina zajmowała się niewielka firma budowlano-rozbiórkowa z Olsztyna.

- Czynimy to nie pierwszy raz, więc krzywdy nie damy sobie zrobić - uspokoił "Kurka" jeden z członków brygady i przedstawił plan działania. Polegał on m.in. na tym, że resztki konstrukcji, które bardzo mocno trzymały się ściany, zostaną podcięte od dołu. Następnie robotnicy mieli wejść na rusztowanie i łomami oderwać komin od bryły budynku.

Jak zaplanowali, tak też zrobili, więc "Kurek" mógł być świadkiem końcowego etapu robót rozbiórkowych - czyli ostatecznego powalenia dolnej części komina - fot. 3.

Ów fragment oderwany od ściany spoczął na dachu, czy też suficie byłej kotłowni, nie wyrządzając robotnikom żadnej krzywdy.

Cóż, wydaje się, że choć obawa listonosza o zdrowie robotników była nieco przesadzona, to nie można sobie z tego żartować. Przeciwnie, taka postawa w dzisiejszych czasach powszechnie panującej znieczulicy jest jak najbardziej godna pochwały i podkreślenia, bo niewielu potrafi troszczyć się o bezpieczeństwo innych, obcych sobie ludzi.

EGIPSKIE CIEMNOŚCI

Podczas uroczystego zapalania zniczy na grobie nieodżałowanego księdza Roberta Dziewiatowskiego, o czym możemy przeczytać w innym miejscu, na szczycieńskim cmentarzu panowały iście egipskie ciemności. Ks. dziekan Józef Drążek, sięgnąwszy po modlitewnik, niestety, nic nie mógł z niego wyczytać. Dopiero kiedy z pomocą pospieszyły mu dwie zmyślne panie, które wzięły z mogiły znicze, czyniąc jasność wokół świętej księgi, uroczystość mogła być kontynuowana - fot. 4.

- To skandal! - dało się słyszeć pośród osób zgromadzonych nad grobem. - Żeby cmentarz pogrążony był w takich ciemnościach, kiedy tuż obok, przy kaplicy stoją dwie latarnie!

Nie dość, że nic nie widać, to jeszcze jaka to gratka dla cmentarnych złodziei. Jak tu się nie dziwić, że groby są często okradane.

Cóż, trudno nie przyznać racji takiej opinii, zwłaszcza, gdy parę metrów od bramy głównej wiodącej do nowej części nekropolii widać w płocie sporą dziurę - fot. 5.

Administratorem cmentarza jest miejscowy ZUK, zaś personalnie z jego ramienia nekropoliami zawiaduje Stanisław Sierak.

- Cmentarz czynny jest zimą tylko do 18, potem bramy są zamykane, więc nie ma potrzeby palić tam światła - mówi "Kurkowi" pan Stanisław.

No tak, tyle że zimą zmrok zapada już ok. 16, więc odwiedzający mogiły bliskich po tej godzinie muszą brodzić w egipskich ciemnościach. A latarnie przecież, przynajmniej przy kaplicy, są.

- Te zapala się, ze względów oszczędnościowych, tylko w specjalnych momentach, gdy np. wystawiane w kaplicy jest ciało zmarłej osoby - wyjaśnia pan Sierak i dodaje, że w takich przypadkach należy wcześniej uprzedzić administratora.

ABY DO WIOSNY

"Kurek" dowiedział się, że o uszkodzonym płocie powiadomiono już Urząd Miejski, któremu podlega ZUK. Cóż jednak z tego, kiedy z naprawą nikt się nie spieszy. No, ale nie upadajmy całkiem na duchu, bo jak zapowiada administrator, na wiosnę, kiedy ruszy inwestycja związana z poszerzaniem nekropolii, to naprawi się i płot. Oto jest przykład niezwykłej szybkości działania UM!

POSZERZANIE SEGREGACJI

Wybrawszy się na niewielkie zakupy (jeszcze w starym roku) do kiosku "Ruchu", stojącego nieopodal ratusza zauważyłem, iż jeden z przechodniów mocuje się z drzwiami od intymnej kabinki, znajdujących się tuż obok. Zaciął się mechanizm otwierający i nawet wspólnym wysiłkiem nie udało się nam dostać do środka. Gość pobiegł do drugiej, stojącej pod kinem, ja zaś przy okazji obejrzałem rzecz z kilku stron, a to dlatego, iż pojawiły się na niej rozmaite plakaty, plakaciki i temu podobne obrazki - fot. 6.

Muszę przyznać, iż spodziewałem się czegoś innego, kolorowych billboardów, pięknych pod względem roboty poligraficznej i wielkoformatowych, w rodzaju tych, jakie wiszą np. na stacjach metra w Warszawie, a tu mamy same drobiazgi, w dodatku niezbyt efektowne.

Jednak uważna lektura jednego z plakatów, który na fot. 6 oznaczony jest strzałką, niespodziewanie poszerzyła moją wiedzę w kwestii segregacji śmieci, prowadzonej już od roku w Szczytnie. Z jego treści wynika coś dla mnie zaskakującego - oto nasza segregacja nie jest kompletna, to znaczy nie ogrania całości zagadnienia.

Plakat informuje bowiem, że do niebieskich pojemników należy wrzucać papier, do żółtych plastik, do zielonych szkło... Niby wszystko się zgadza, bo zalecenia są zgodne z tym, co robimy w Szczytnie, ale i tu uwaga, bo oprócz wymienionych pojemników na plakacie figurują jeszcze dwa, zbliżone barwą - oba stalowo-tytanowego koloru. Jeden z nich przeznaczony jest na odpadki stalowe, tj. rozmaite puszki po konserwach, drugi na wszelkiego rodzaju aluminiowe opakowania po aerozolach i puszki po piwie. Tych jednak w naszym mieście brak.

Jak wyjaśnił "Kurkowi" Ryszard Jerosz z Urzędu Miejskiego, nie zamierza się wprowadzać w Szczytnie tych dwóch nowych rodzajów pojemników. Zbiórka metali w ten sposób nie wchodzi w rachubę, bo jak uczy doświadczenie z innych miast, pojemniki te są ograbiane systematycznie przez poszukiwaczy złomu i w momencie ich opróżniania przez ZUK okazują się być puste, ergo zamiast zysków, przynoszą jedynie straty. W grę natomiast wchodzi próbne rozmieszczenie kilku pojemników na aluminium w obrębie miejscowych szkół. Oczywiście nie na puszki po piwie, a coca-coli, którą młodzież uwielbia i spożywa w znacznych ilościach.

2005.01.05