Sklep z dopalaczami w Szczytnie, zanim jeszcze rozpoczął działalność, został zlikwidowany. W sobotę w całym kraju przeprowadzono akcję, w efekcie której wszystkim czynnym tego dnia punktom sprzedaży zakazano handlu do czasu zbadania zawartości sprzedawanych substancji. Badania mogą potrwać nawet półtora roku.

Precz z dopalaczami

RZĄD SIĘ PRZEBUDZIŁ

W minioną sobotę w całym kraju o godz. 15 inspektorzy sanepidu i policja skontrolowali ponad 1600 punktów sprzedaży dopalaczy. Zamknięto ponad połowę z nich. Nagle okazało się, że problem jakim było to, że sklepy sprzedawały substancje, nieobjęte zakazem ze względu na charakter „kolekcjonerski”, jest do pokonania. Rząd wobec ostatnich tragicznych doniesień o śmierci osób, które wcześniej zażywały dopalacze postanowił przystąpić do zdecydowanej akcji.

Na terenie Warmii i Mazur, jak informuje rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie nadkom. Anna Fic, było około 40 punktów handlujących dopalaczami. Do niedzieli 80% z nich zamknięto i zaplombowano. Policjanci monitorują zamknięte obiekty i na bieżąco sprawdzają, czy właściciele sklepów nie łamią zakazu.

Działania wymierzone przeciw dopalaczom w miniony weekend przewidziano także w Szczytnie. Do jedynego punktu sprzedaży w mieście udali się w sobotę w asyście policjantów inspektorzy sanepidu. Zastali jednak zamknięte drzwi, mimo iż z zamieszczonej informacji wynikało, że sklep powinien być o tej porze czynny. Podobna sytuacja powtórzyła się w niedzielę.

- Cały czas ten obiekt jest pod kontrolą policji. Jeżeli tylko zostanie otwarty, wkraczamy na kontrolę – poinformowała nas w poniedziałkowe południe Grażyna Sosnowska, powiatowy inspektor sanitarny.

Właścicielowi sklepu zostanie wówczas okazana decyzja głównego inspektora sanitarnego wycofująca z obrotu na terenie całego kraju wyrób o nazwie „Tajfun” oraz inne produkty mogące mieć wpływ na bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia ludzi. Sanepid pobierze próbki znajdujących się w sklepie substancji i oplombuje go, zakazując właścicielowi handlu dopalaczami.

- Jeśli ten nie dostosuje się do zakazu grozić mu będzie kara do dwóch lat pozbawienia wolności – informuje powiatowy inspektor.

DRUGIE PODEJŚCIE

To już była druga próba otworzenia w Szczytnie sklepu z dopalaczami. Pierwsza, jaka miała miejsce kilka miesięcy temu na ul. Piłsudskiego została storpedowana przez okolicznych mieszkańców.

Sprzedaż dopalaczy zarejestrował w Urzędzie Miejskim w ostatnich dniach września dwudziestokilkuletni mieszkaniec Szczytna, właściciel firmy „Power”. Miała być ona prowadzona w sklepie „Euforia” mieszczącym się w pensjonacie przy ul. 1 Maja. Informacja o tym zelektryzowała władze miejskie, które jednak, jak tłumaczy burmistrz Danuta Górska, nie mogły odmówić rejestracji działalności.

- Poprosiłam tego pana na rozmowę, próbując przemówić do jego sumienia – mówi burmistrz. - Argumenty, że czyni zło, które może stać się przyczyną choroby czy nawet śmierci nie trafiały do jego przekonania. W odpowiedzi usłyszała, że taki sklep w Szczytnie i tak powstanie, najwyżej będzie go kto inny prowadził. – Powiedział jeszcze, że on sam też jest przeciwko dopalaczom, ale skoro można na tym zarobić, to dlaczego nie.

Z inicjatywy burmistrz na piątek 8 października zwołano sesję Rady Miejskiej, na którą ma być przygotowany projekt uchwały o zakazie sprzedaży dopalaczy. Podobne zakazy wprowadziły już na swoim obszarze samorządy w Bydgoszczy, Rudzie Śląskiej i Dobrym Mieście, ale prawdopodobnie zostaną one uchylone przez wojewodę. Rady nie mają bowiem takich kompetencji.

- Szukamy różnych rozwiązań, aby tylko uniemożliwić handel dopalaczami – tłumaczyła w miniony piątek burmistrz, przerażona wizją, że w każdej chwili mogą powstać w Szczytnie kolejne sklepy z podobnym asortymentem.

Bezradna wobec handlu dopalaczami była także policja:

- Na dziś ich sprzedaż jest legalna, więc nasze możliwości są ograniczone – komentował zapowiedź otwarcia sklepu w Szczytnie zastępca komendanta powiatowego policji Zbigniew Waleszczyński.

Z OSTATNIEJ CHWILI

Wszystko wskazuje na to, że w Szczytnie inspektorzy sanepidu nie będą musieli przeprowadzać kontroli. W poniedziałek z budynku przy ul. 1 Maja zniknęły wszelkie tablice informujące o działalności sklepu z dopalaczami. W środku lokalu jest już pusto.

Okazało się, że właścicielka budynku w ostatniej chwili wycofała się z zamiaru podpisania umowy na wynajem pomieszczeń pod sklep z dopalaczami. Niedoszłego dzierżawcę poproszono o zwrot kluczy.

(o)/fot. M.J.Plitt