Od 1989 roku przeciętny polski rząd trwał niewiele więcej niż rok, rozrywany wewnętrznymi waśniami współkoalicjantów. Pamiętamy na świeżo eksperyment z piekła rodem z Samoobroną i Ligą a wcześniej PSL (Posady Swoim Ludziom) ciągle wchodzącym i wychodzącym z koalicji. Tak się dzieje między innymi za sprawą obowiązującej ordynacji proporcjonalnej, preferującej partyjne listy wyborcze układane przez bossów partyjnych. Wyborca niewiele ma tu do powiedzenia. Dowód: te same twarze w Sejmie od 18 lat. Przy kandydowaniu liczy się tylko i wyłącznie pozycja w partii i jak mówi młodzież, „kasa” za miejsce na liście. Proponuję spojrzeć na pretendentów do roli aktorów na scenie politycznej z naszego regionu w kontekście obowiązującej ordynacji wyborczej.

Profity ze złej ordynacji

LEPSZY FIRCYK NIŻ OSOBOWOŚĆ

Władze wojewódzkie SLD nie dają pierwszego miejsca osobowości regionalnej, którą niewątpliwie dla sympatyków lewicy winien być Andrzej Ryński, wieloletni marszałek województwa. Lepiej wystawić na pierwszym miejscu „telewizyjnego fircyka w zalotach”, niż wysilać się na promowanie autentycznej osoby z regionu. Ludzie to lubią, ludzie to kupią - taka jest zasada „partnerskiego” traktowania elektoratu przez władze tej partii. Nasi lokalni kandydaci z tego ugrupowania - Arek Niewiński, trzeźwo ocenił swoje szanse w kontekście obowiązującej ordynacji i nie przyjął propozycji, natomiast dla Andrzeja Kijewskiego jest to przede wszystkim otwarcie „inwestowania” w przyszłe wybory samorządowe.

POPARCIE ZAMIAST NAGANY

Wróćmy na chwilę do niedawnych wyborów samorządowych. Jakie profity można wyciągnąć dla siebie z przepisów ordynacji proporcjonalnej?

Z listy PSL wchodzą do Sejmiku Wojewódzkiego dwie osoby ze Szczytna. Adam Krzyśków i Danuta Górska. Brawo, mamy dwoje radnych we władzach regionu! Pan Adam i pani Danuta, w majestacie prawa wyborczego, oddają swoje mandaty PSL-owcom spoza naszego powiatu. Jasne, że lepiej być burmistrzem niż radnym wojewódzkim. Także wykorzystując przepisy ordynacji można było cynicznie celować w fotel prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska dla siebie, za „sprzedany” mandat radnego. W okręgach jednomandatowych taki „numer” nie ma szans. Czy z takim dorobkiem wyborczym można śmiało startować z pierwszego miejsca do Sejmu? Oczywiście, bo zamiast nagany od partyjnych kolegów za handel mandatami, jest przecież poparcie lokalnych i wojewódzkich władz partii. Ile razy jeszcze wyborcy z naszego powiatu dadzą się zrobić „na szaro” przez „Zielonych”?

DECYDUJE SZCZĘŚCIE I PIENIĄDZE

Bogdana Kalinowskiego z PO trzeba podziwiać za determinację w dobijaniu się do wrót sejmowych. Dopóki będzie obowiązywać obecna ordynacja wyborcza z okręgiem obejmującym w swoich granicach wielkie aglomeracje i małe miasta, trzeba dużych pieniędzy i dużo szczęścia, by osiągnąć sukces. Przed tym samym problemem stoją także kandydaci z pozostałych ugrupowań. Atut młodości, dla której nic nie jest straszne przypada Jackowi Jastrzębskiemu z PiS-u. Krzysiek Pawłowicz będzie walczył o punkty dla „Samoobrony”, jednocześnie angażując się w wspieranie ruchu na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych. Liczę, że i pozostali kandydaci też nie odmówią wsparcia tej inicjatywie.

DOTRZEĆ DO KAŻDEGO

Podziwiam zapał Beaty Boczar do organizacji spotkań kandydatów na posłów z wyborcami na terenie powiatu. Tylko przepraszam, a gdzie są komitety wyborcze i ich plany kampanijne? Jeżeli kandydat nie potrafi sam dotrzeć do najbliższego elektoratu w czasie kampanii wyborczej to na pewno nie trafi „pod strzechy” w trakcie kadencji.

Przed laty Szczycieńskie Towarzystwo Gospodarcze w czasie trwającej kampanii zaprosiło na swoje zebranie szczycieńskich kandydatów do dyskusji na temat przedsiębiorczości. Sądzę, że liczne nasze stowarzyszenia mogłyby skorzystać z tego przykładu. Warto rozmawiać o kulturze i gospodarce, emeryturach i sporcie oraz o wielu innych dziedzinach aktywności społecznej przy okazji wyborów i nie tylko.

Pan Arek Niewiński wymaga od kandydatów znajomości administracji i prawa oraz doświadczenia w pracy samorządowej lub rządowej. Niech nas bogowie mają w swojej opiece przed takimi posłami - urzędasami. Wolałbym Sejm składający się z ludzi kompetentnych, reprezentujących wiele zawodów i profesji, tworzących prawo wzięte z praktyki codziennego życia. Cóż, pomarzyć każdemu wolno.

Jest jeszcze nadzieja, że Obywatele Rzeczpospolitej zrobią wreszcie porządek na naszej scenie politycznej, zaczynając od zmiany ordynacji wyborczej dającej prawo reprezentacji wszystkim małym społecznościom lokalnym w najwyższych organach władzy.

Paweł Bielinowicz