Szczytno od lat bezskutecznie próbuje być Bramą Mazur. Kolejni włodarze jakoś nie potrafią uczynić z naszego grodu turystycznego centrum. Podobna uwaga dotyczy okolic Szczytna. Czy może być inaczej? Przenieśmy się w czasy, gdy gospodarze tych ziem skutecznie zamieniali słowa w czyny.

Pierwsze kroki do muzeum

Zwiedzanie Szczytna zaczynał turysta zwykle od "Heimatmuseum" - Muzeum Historycznego, które mieściło się wówczas w istniejacej do dzis części murów dawnego zamku krzyżackiego. Jego ekspozycja była naturalnie dużo bogatsza niż dziś, wiele bowiem cennych eksponatów zaginęło w czasie wojny.

Przedwojennych wspomnień czar

"Luisenhaus" - dom Luizy był następnym godnym zwiedzenia obiektem. W istniejacym do dzis, mocno zaniedbanym domu przy ulicy Pasymskiej 5, w grudniu 1806 roku mieszkała królowa pruska Luiza. Zatrzymała się w nim podczas ucieczki przed wojskami Napoleona Bonaparte.

Kościół ewangelicki zbudowany w początkach XVIII wieku przy ulicy Warszawskiej był także wartym zwiedzenia zabytkiem. Nie było ich jednak w Szczytnie zbyt wiele.

Spacerkiem po mieście

Miasto oferowało w zamian wiele innych atrakcji, zresztą turysta w owym czasie nie był tak wymagający jak dziś. Spacer nad jeziorami czy też odpoczynek na ławkach na molo na Jeziorze Domowym Dużym przy kuflu piwa był miłym relaksem po trudach zwiedzania miasta. Przy molo czekał na turystów statek, który woził chętnych po jeziorze.

Okolice akwenów były uporządkowane. Wzdłuż północnego brzegu Jeziora Domowego Dużego wiodła ścieżka do bazy sportowej przy końcu ulicy Bartna Strona, gdzie można było zażyć kąpieli, wypożyczyć kajak czy też łódkę. Trasa równoległa do południowego brzegu jeziora, wysadzana drzewami prowadziła prawie do nadleśnictwa.

W pogodne letnie popołudnia wojskowa orkiestra dęta batalionu strzelców im. hrabiego von Yorka umilała turystom i mieszkańcom Szczytna pobyt nad jeziorem.

Motele i restauracje

Na głodnych i spragnionych turystów czekało w mieście i okolicy kilka dobrych hoteli i restauracji, gdzie gość po zaspokojeniu głodu i pragnienia mógł zabawić się i posłuchać dobrej muzyki. Dwa najpiękniejsze szczycieńskie hotele: jeden przy dzisiejszym placu Juranda, drugi na rogu obecnej ulicy Odrodzenia i 1 Maja gwarantowały gościom komfortowe warunki. Niestety, w czasie wojny poszły z dymem. Turysta z mniej zasobnym portfelem mógł szukać jadła, napitku i zabawy w dzisiejszym "Zaciszu", Domu Strzeleckim (dziś "Lesna") lub w lokalu "Na półwyspie" w Janowie, gdzie był hotel, restauracja i sala taneczna na 120 par. Piękny secesyjny hotel przy rynku w Pasymiu oraz kilka knajp też oczekiwały gości.

Na turystów lubiących wiejską ciszę czekały w każdej większej wsi powiatu wiejskie karczmy, w których obok jadła i napitku do dyspozycji były gościnne pokoje, a wieczorami przygrywała do tańca wiejska kapela.

Szlaki wodne

Oprócz licznych jezior, nasz powiat oferował wodniakom - turystom spragnionym natury i wody kilka ciekawych, zapomnianych dziś szlaków wodnych. Najpiękniejszy z nich wiódł od Dźwierzut przez jezioro Sasek Duży, Saską Strugę do Janowa, następnie przez jezioro Sędańsk i rzeką aż do mostu w Wielbarku. Rzeką Omulew dotrzeć można dzisiaj aż do Narwi i Wisły.

Zimowe atrakcje

Powiat szczycieński oferował atrakcje turystyczne także zimą. Na wysokich wzgórzach Rudzisk Pasymskich istniał ośrodek sportów zimowych. Na jego terenie funkcjonowały trasy narciarskie, tor saneczkowy, a nawet skocznia narciarska, na której trenowała niemiecka kadra olimpijska. Nie była to naturalnie skocznia mamucia, czy nawet duża, jaką oglądamy w telewizji, ale jak na owe czasy piękny obiekt sportowy, który i dziś służyć mógłby mniej zaawansowanym skoczkom.

Kraina turystyczna

Przed wojną były Prusy Wschodnie dla Niemców z Rzeszy daleką, niemal egzotyczną krainą, którą warto było zwiedzić dla piękna jej krajobrazu oraz z... patriotycznego obowiązku.

Po wojnie rozwinęła się turystyka "nostalgiczna". Warmię i Mazury odwiedzać zaczęli dawni mieszkańcy tych ziem. W miarę łagodzenia przepisów wizowych od lat sześćdziesiątych aż do końca ubiegłego stulecia, na ulicach Szczytna w sezonie letnim często słychać było język niemiecki.

Dla mieszkańców Warszawy, jak i centralnej Polski Warmia i Mazury stały się kraina turystyczną równie popularną jak góry.

W ostatnich latach ruch turystyczny zza zachodniej granicy zaczął zamierać. Otwarte z myślą o turystach z Niemiec lotnisko w Szymanach straciło rację bytu. Dawnych mieszkańców tych ziem przyjeżdżało coraz mniej. Czas zrobił swoje... Młodzież niemiecką natomiast niezbyt interesują dawne Prusy Wschodnie, które nie oferują im wielu rozrywek. Po prostu brak u nas odpowiedniej infrastruktury turystycznej.

* * *

Latem byłem w Mikołajkach. Dogodne położenie na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich i duże inwestycje stworzyły w ciągu kilku lat z małego, sennego miasteczka nieomal letnią stolicę Polski. Setki, jeśli nie tysiące jachtów i łodzi płyną z południa na północ i z północy na południe. Ulicami miasteczka chodzą tłumy turystów. Dużo nowych i odnowionych budynków, wszędzie widać rękę gospodarza i mądrego inwestora. Miasteczko swoje korzystne położenie w sercu Krainy Wielkich Jezior wykorzystało bezbłędnie.

No cóż. Pozazdrościć. Nasze miasto nie może pochwalić się aż tak dogodnym położeniem geograficznym, ale my też mamy swoje atuty. O tym jednak wkrótce.

Zbigniew Janczewski

2005.01.05