Komisje Rady Miejskiej są przeciwko oszczędnościowym planom w oświacie. Nauczycielskie związki zawodowe też stają okoniem.

- Jeśli propozycje finansowe nie zyskają akceptacji, trzeba będzie zwiększyć deficyt budżetowy i zaciągnąć większy kredyt, by utrzymać szkoły - mówi skarbnik miasta Hanna Żylińska.

Radni bronią nauczycieli

Zbędne etaty

Głośno i długo obradowała w środę 14 stycznia komisja infrastruktury społecznej, potocznie zwana komisją oświaty, w składzie której zresztą zasiada największa liczba radnych - pedagogów.

Punktem zapalnym były pieniądze, jakie w roku bieżącym miasto zamierza przeznaczyć na potrzeby szkół i przedszkoli. Nieubłagane liczby prezentował uczestnikom posiedzenia burmistrz Paweł Bielinowicz, wspierany przez skarbnik Hannę Żylińską i naczelnika wydziału oświaty Roberta Dobrońskiego.

Z roku na rok liczba dzieci w miejskich szkołach będzie malała. I tak obecnie naukę pobiera 3668 sztubaków i gimnazjalistów, za rok będzie ich 3560, a za dwa lata - 3450. Przy tej liczbie uczniów, w szkołach winno pracować 225 nauczycieli, a w rzeczywistości jest ich 292 (choć niektórzy na niepełnych etatach).

- W szkołach pracuje więc o 67 nauczycieli za dużo, to jest prawie o 30% - mówił Paweł Bielinowicz. Urzędnicy, na czele z burmistrzem, podkreślali, że mimo tej statystyki, nie przewiduje się zwolnień nauczycieli poza tymi, którzy nabyli już praw emerytalnych. W bieżącym roku z tego powodu powinna się zmniejszyć liczba zatrudnionych pedagogów o 15, w przyszłym - o 7, a w kolejnym czyli 2006 - o dalszych 10. Jednak, nawet jeśli osoby z emeryckimi uprawnieniami zechcą z nich skorzystać (a nie chcą - co również podczas spotkania podkreślano), to i tak struktura zatrudnienia w szczycieńskich szkołach będzie niekorzystna i zbyt kosztowna. Według wyjaśnień skarbnik Żylińskiej, 85% środków, jakie przeznacza się na utrzymanie oświaty, pochłaniają płace i ich pochodne, a zaledwie 15% wydawane jest na tzw. rzeczówkę.

- Nawet przy przewidywanych oszczędnościach w wydatkach, subwencji na oświatę nie wystarczy. Różnicę, w wysokości ponad 2,3 mln zł, trzeba będzie pokryć zaciągając kredyt - twierdzi Hanna Żylińska.

Każda szkoła orze jak może

Owe przewidywane oszczędności w finansowaniu oświaty stały się właśnie kością niezgody. Na początek bowiem miasto zamierza wyłożyć na szkoły o 820 tys. zł mniej niż one potrzebują. Wychodzi na to, że każda z pięciu placówek (dwa gimnazja i trzy szkoły podstawowe), będzie musiała "zarobić" po ponad 160 tysięcy, by wyjść na swoje. To - zdaniem radnych - jest nierealne. W ubiegłym roku, głównie za sprawą wynajmowanych sal gimnastycznych, szkoły zarobiły średnio po 10% tego, co proponuje im się na ten rok, przy czym są to pieniądze przeliczalne, które "przeszły" przez konta specjalne.

- Czy jednak ktoś wyliczył, ile tak naprawdę w szkołach zaoszczędzono czy zarobiono pieniędzy? - pytał radny Jerzy Cimoszyński wskazując na to, że np. wiele drobnych remontów przeprowadzanych jest w szkołach siłami nauczycieli i rodziców, systemem gospodarczym, a tego już nikt za zasługi szkołom nie poczytuje, choć przecież na to właśnie już wydawać budżetowych pieniędzy nie trzeba. - Jeśli nauczyciele i dyrektorzy będą musieli jeszcze intensywniej zająć się zarabianiem pieniędzy dla szkół, to kto będzie dzieci uczył? - podsumowywał radny Cimoszyński, dyrektor Powiatowego Centrum Sportu i jednocześnie nauczyciel w-f w sportowym gimnazjum prowadzonym przez starostwo powiatowe.

Według urzędników i burmistrza, dyrektorzy winni szukać nie tylko zarobku, ale i oszczędności, według radnych-nauczycieli - oszczędzać nie ma na czym. Burmistrz wskazuje źródła oszczędzania, radni-nauczyciele, wspierani przez związkowców, kategorycznie się nie zgadzają, bo... te źródła znajdują się w ich kieszeniach.

Ręce precz od nauczycielskich kieszeni

Zdaniem burmistrza około 400 tysięcy z brakujących 820 tysięcy złotych może być zaoszczędzone w drodze zmniejszonych wypłat tzw. dodatku motywacyjnego.

Od 2000 roku obowiązuje w Szczytnie regulamin wynagradzania nauczycieli, który ówczesne władze grodu podjęły za zgodą i w porozumieniu ze związkami zawodowymi. Przypomnijmy, iż związki te bardzo wtedy były z siebie dumne, albowiem w całym województwie nie było korzystniejszych dla nauczycieli warunków tego wynagradzania.

Jednym ze składników belferskich dochodów jest tzw. dodatek motywacyjny. Zatrudniony w szczycieńskich placówkach nauczyciel nie mógł otrzymać go w wysokości niższej niż 10% uposażenia zasadniczego, ale i nie wyższej niż 50%. W praktyce wyglądało to następująco: szkoły w swych budżetach przedstawiały zapotrzebowanie na pieniądze konieczne do wypłaty tego dodatku w co najmniej minimalnej wysokości owych 10%, a następnie wszystkim nauczycielom "po równo" dyrektorzy je przydzielali. Każda ze szkół, co prawda miała precyzyjnie określone warunki, za co się komu taki dodatek należał, ale w rezultacie okazywało się, że należał się wszystkim.

Miasto zaproponowało więc zmianę regulaminu w ten sposób, że określałby on tylko górną granicę wysokości dodatku, a zlikwidował dolną. Miasto przyznałoby wówczas szkole np. tylko połowę środków na dodatki, a dyrektorzy dzieliliby je według własnego uznania, z konieczności przyznając nauczycielom co najwyżej połowę tego, co dotychczas.

Tu okoniem stanęły związki zawodowe.

- Rozumiemy konieczność oszczędzania, ale interesowały nas posunięcia także w innych dziedzinach życia miasta. Chcieliśmy te informacje przekazać nauczycielom, by ich przekonać, że każdy musi zacisnąć pasa. Nie otrzymaliśmy jednak konkretnych odpowiedzi i dlatego nasze stanowisko w sprawie zmian w regulaminie jest negatywne - wyjaśnił na posiedzeniu komisji Janusz Koziński, szef nie tylko powiatowej, ale i wojewódzkiej struktury ZNP, dodając, że występuje także z upoważnienia nieobecnego przedstawiciela nauczycielskiej "Solidarności". Związki oponują przeciwko wszystkim proponowanym zmianom, w tym także tej, która mówi o obniżeniu z 15% do 10% dodatków przyznawanych etatowym przedstawicielom związków. Tak się bowiem składa, że trzej etatowi związkowcy (Janusz Koziński, Adam Bednarski i Janusz Gołębiewski), wywodzą się ze szczycieńskich szkół i z nich zostali do pracy społecznej oddelegowani. Ich wynagrodzenia (oczywiście w pełnym majestacie prawa), nie są pokrywane np. ze związkowych składek członkowskich, ale z budżetów samorządów.

Zacząć od urzędników

Radna Anna Rybińska wskazywała burmistrzowi inne źródła pieniędzy. Proponowała, by zaczął od siebie i Urzędu Miejskiego.

- Jak pan zrezygnuje z dodatku specjalnego, to ja oddam wszystko - zwracała się bezpośrednio do burmistrza Bielinowicza. - Ja nie jestem pazerna na pieniądze - zapewniała radna dodając, że i pozostali nauczyciele w mieście zgodziliby się na uszczknięcie ich wynagrodzeń, gdyby dotknęło to także urzędników. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że w projekcie budżetu miasta, w paragrafach dotyczących wynagrodzeń osobowych nauczycieli przewidziane zostały środki na poziomie 95,5% tych, które wypłacono w 2003 roku, natomiast w tej samej pozycji wydatków Urzędu Miejskiego przewidywany jest wzrost o 3%. To też nie podobało się radnym, jak również i fakt, że w szczegółowo rozpisanym budżecie przewidziano, niewielkie co prawda, bo w wysokości 2,5 tysiąca złotych, ale jednak wsparcie dla urzędników (i tylko dla nich) w postaci sfinansowania z miejskich pieniędzy szczepień przeciw grypie.

Blisko trzygodzinna dyskusja o nauczycielskich płacach i finansowych restrykcjach w szkołach zakończyła się niepomyślnie dla władz. Komisja oświatowa nie zaakceptowała propozycji burmistrza. Podobnie, dwa dni później (piątek 16 stycznia), finansowe przymiarki negatywnie zaopiniowała komisja gospodarcza, w której posiedzeniu nauczycielskie związki zawodowe także brały udział.

- Jeśli radni nie zaakceptują proponowanego budżetu szkół, trzeba będzie zwiększyć tegoroczny deficyt i zaciągnąć wyższe kredyty - mówi skarbnik miasta Hanna Żylińska dodając, że utrzymanie jednego nauczyciela miesięcznie kosztuje średnio 3 tysiące złotych brutto.

Miasto dopłaci 3 miliony

W powiecie szczycieńskim tylko gmina Rozogi od lat nie dokłada do oświaty. W jej ślady pilnie zmierza Wielbark. Pozostałe samorządy łożą na rzecz szkół znacznie więcej niż otrzymują, nieustannie nad tym ubolewając. Jednym słowem: płaczą i płacą. Ile? Miasto i gminę Pasym utrzymanie trzech szkół podstawowych i jednego gimnazjum będzie kosztowało w tym roku 4 103 829 zł przy subwencji na poziomie 3 019 387 zł. Do swych czterech zespołów szkół i czterech podstawówek gmina Szczytno dopłaci nieco ponad 1,8 mln zł. Świętajno musi w swym budżecie znaleźć dodatkowe 1,3 mln zł, by dołożyć do subwencji oświatowej, Dźwierzutom zabraknie 772 tysiące, a Jedwabnu - prawie 900 tysięcy. Szczytno więc musi wyłożyć dodatkowo najwięcej - bo blisko 2,3 mln zł, co wobec sprzeciwu radnych może ulec zwiększeniu do ponad 3 milionów złotych. Jak dobrze policzyć, to brakujące w kwestionowanym przez radnych projekcie budżetu miejskiej oświaty pieniądze potrzebne są na utrzymanie tych 67 nauczycieli, o których jest w szczycieńskich szkołach za dużo.

Halina Bielawska

2004.01.21