Przy Domu Pomocy Społecznej istnieje chlewnia, a prawo lokalne absolutnie tego zabrania. Wszyscy jednak przymykają oczy udając, że problemu nie ma, choć okolicznym mieszkańcom dobywające się z chlewa odory nie ułatwiają życia.

Radny, nielegalny hodowca świń

Chlewnia przy DPS - jak mówi dyrektor Wilga - istnieje "od zawsze" i przynosi instytucji wymierne korzyści. Miesięcznie, na potrzeby własne, pozyskiwane jest od 1200 do 1500 kg żywca.

- W skali roku daje to oszczędności rzędu 200 tysięcy złotych, dzięki czemu możliwe jest ciągłe inwestowanie i rozbudowa naszej placówki - twierdzi Henryk Wilga, przyznając jednocześnie, że Gospodarstwo Pomocnicze istniejące przy DPS-ie, na sprzedaży żywca także zarabia. W ubiegłym roku dochód ów sięgnął kwoty ponad 32 tysięcy złotych.

Kolejnym argumentem, który ma przemawiać za istnieniem chlewni w mieście, jest jej rola terapeutyczna, szczególnie dla tych pensjonariuszy, którzy pochodzą ze środowisk wiejskich.

I nie byłoby raczej problemu, gdyby nie fakt, że hodowla tuczników stoi w jaskrawej sprzeczności z miejskimi przepisami.

Oto bowiem Rada Miejska podjęła uchwałę, w której jasno określiła zasady utrzymania porządku w mieście. Wynika z niej między innymi, że w Szczytnie nie wolno prowadzić hodowli zwierząt na terenie obiektów użyteczności publicznej (a DPS niewątpliwie takim jest). W uzasadnionych przypadkach można utrzymywać kilka zwierzątek, ale wyłącznie na potrzeby własne. Depeesowskie stado trzody natomiast liczy sobie 50 sztuk i jest elementem prowadzonej działalności gospodarczej. Uchwałę przyjęła rada, której członkiem jest Henryk Wilga, działał więc niejako wbrew własnym interesom, a jednocześnie nie respektuje prawa, które sam ustanowił.

- Rada to ciało kolegialne. To nie jest uchwała Henryka Wilgi - mówi "Kurkowi" dyrektor, który zresztą jednocześnie jest także kierownikiem Gospodarstwa Pomocniczego. Z tego tytułu miesięcznie otrzymuje dodatkowe, ryczałtowe wynagrodzenie. - Jego wysokość: 400 zł, ustalił Zarząd Powiatu - wyjaśnia dyrektor DPS.

- Chlewnia jest uciążliwa, ale nie tak bardzo, by ją likwidować - zapewnia Henryk Wilga. - Jestem przeciwny jakimkolwiek zakazom, bo przy panującej biedzie nie wolno ludziom odmawiać możliwości dodatkowego zarobku czy wyhodowania zwierząt na potrzeby własne.

O hodowli świń w DPS-ie wiedzą miejscy urzędnicy, ale nikt nie podejmuje żadnych czynności, by prawo lokalne było respektowane.

- Musimy mieć jakieś oficjalne zgłoszenie, na przykład skargę, by zacząć działać - słyszymy od Ilony Bańkowskiej, naczelnik Wydziału Gospodarki Miejskiej.

- Tę uchwałę trzeba więc będzie zmienić - mówi z kolei radny Wilga dodając, że "jego" chlewnia już i tak nie będzie istniała długo, najwyżej do kwietnia przyszłego roku. - To wynika z dalszych planów inwestycyjnych na terenie naszej posesji - dodaje.

(hab)

2003.08.20