Szczycieńskich radnych zapytaliśmy o to, jak będą głosować w referendum dotyczącym akcesji Polski do Unii Europejskiej. Zdecydowana większość odpowiada tak, chociaż przy okazji dzielą się też swoimi obawami. Tylko jeden radny mówi otwarcie, że jest przeciwny przystąpieniu do Unii.

Radnych tak i nie dla Unii

Zofia Żarnoch, SLD: - Będę głosowała za. Znajdując się w środku Europy, nie możemy się od niej izolować. Wiążę duże nadzieje na poprawę naszej sytuacji gospodarczej. Jeśli nie wejdziemy do Unii wszystko stanie w miejscu, nasz kraj ogarnie marazm, będziemy kisić się we własnym sosie. Widzę także i zagrożenia, jak chociażby ucieczkę wykształconej kadry technicznej. Na pewno nie poprawi się nam w ciągu roku czy dwóch. Jestem tego świadoma. Moja kadencja życiowa być może niedługo się skończy, ale tu chodzi o przyszłość naszych dzieci i wnucząt. Życzę im, by jak najszybciej doczekali dobrobytu, który jest w krajach zachodnioeuropejskich.

Jerzy Kosakowski, SLD: - Niedawno odwiedziłem znajomych mieszkających w państwach, które wstąpiły do Unii jako ostatnie: Hiszpanii, Portugalii i Grecji. Opowiadali mi jak było u nich przed akcesją, a jak jest obecnie. Nie ma porównania. Dlatego jestem zdecydowanie za wstąpieniem do Unii i nie widzę z tego powodu jakichkolwiek zagrożeń.

Ewa Czerw, Ziemia Szczycieńska: - Wejście do Unii zmusi nas do respektowania prawa i wprowadzi porządek w tym zakresie. Mniej będzie odwołań do Trybunału w Strasburgu. Unormuje się też rynek pracy i zmniejszy bezrobocie, chociaż z drugiej strony obawiam się, że mogą zalać nas obce towary, doprowadzając w ten sposób do upadku naszych firm. Utrzymają się tylko te, którymi kierują prężni ludzie "z głową".

Danuta Stefanowicz, Ziemia Szczycieńska: - Bezwzględnie jestem za naszym wejściem do Unii. O pozytywnym wyniku, jestem przekonana, zadecyduje młodzież. Łatwiej jej bowiem będzie się kształcić za granicą. Obecnie na przeszkodzie stoją wysokie koszty - 15 tys. euro. Po wstąpieniu do Unii nasi studenci płacić będą tylko 1000 euro.

Tadeusz Tomaszewski, UP: - Jak się nie załapiemy do tego pociągu to pojedziemy innym w kierunku Białorusi. Największym zagrożeniem po wejściu do Unii będzie konkurencja. Miejsc pracy przybędzie, ale połowa zakładów upadnie. Przez pierwsze 2-3 lata będzie bardzo ciężko i odczują to wszyscy. Znaczącą poprawę zaczniemy odczuwać po 10-15 latach.

Adolf Gudzbeler, Forum Samorządowe: - Jesteśmy w Europie i musimy w niej być. To jest najważniejsze. Żadnych zagrożeń nie widzę. Obawiam się tylko, że większość obywateli może nie pójść na referendum.

Anna Rybińska, Forum Samorządowe: - Nie ma innego wyjścia. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni do współpracy z Rosją. Jedyną zagadką jest frekwencja. Na pewno obniżą ją niskie notowania rządu.

Ryszard Gidziński, SLD: - Wszystkich będę namawiał do głosowania na tak. Przykłady Hiszpanii i Portugalii dowodzą, że po wstąpieniu do Unii rozwój gospodarczy Polski zdecydowanie pójdzie do przodu.

Henryk Wilga, UP: - Jestem zdecydowanym zwolennikiem przystąpienia do Unii. Do Polski napłyną liczne inwestycje, łatwiejszy będziemy mieli dostęp do pożyczek i kredytów, a także pracy za granicą.

Paweł Bielinowicz, burmistrz, Wspólnota Samorządowa: - Polacy zasługują na to, by być we wspólnocie krajów europejskich. Zasiadanie w tym gronie umożliwi realizację naszego ideału ładu europejskiego. To jedyna szansa skutecznego działania. Pułapki? Unia nie ma raz na zawsze obowiązującego ustroju. Jest to ciągły proces. Należy tam wejść i starać się unikać potencjalnych zagrożeń, szukać pozytywnych rozwiązań.

Zbigniew Gontarzewski, Wspólnota Samorządowa: - Wciąż jestem niezdecydowany. Mój sceptycyzm wiąże się z tym, że ciągle słyszę kampanię prounijną, natomiast nie są przedstawiane potencjalne zagrożenia wynikające z naszej akcesji do Unii. Plusem naszego przystąpienia byłaby możliwość pozyskania dodatkowych funduszy, których w Polsce nikt nie wygeneruje. Z drugiej strony obawiam się, że nasza gospodarka nie wytrzyma konkurencji z silnie rozwiniętą zachodnioeuropejską. Uważam, że ludzie w większości powiedzą tak. Zaufanie do rządu jest rekordowo niskie. Jedyny więc ratunek na poprawę sytuacji w Polsce będą widzieć w Unii.

Robert Siudak: - Jestem zdecydowanie na tak. Bardzo liczę na to, że pod nadzorem Unii zostaną ukrócone przekręty i afery, które ogarniają nasz kraj. Zakres korupcji, o czym informują media, przechodzi już ludzkie pojęcie. Największym minusem Unii jest nadmiernie rozbudowana biurokracja, za dużo jest niepotrzebnych stanowisk. Więcej uwag do funkcjonowania Unii ma moja mamusia, która już zapowiedziała, że będzie głosować przeciw. Obawia się, że Polska będąc we wspólnocie europejskiej zatraci swoją specyfikę i przestanie odgrywać znaczącą rolę. Ja natomiast jestem optymistą.

Jan Napiórkowski, Wspólnota Samorządowa: - Będę głosował na nie. Nie do końca uregulowane jest w Polsce prawo własności. Jest duża obawa, że po wejściu do Unii dotychczasowi właściciele majątków będą narażeni na ich utratę. Plusów nie widzę żadnych. Może za 10-15 lat. Wejście do Unii służyć będzie tylko majętnym ludziom, zwykłym na pewno nie. Przypuszczam, że większość Polaków będzie głosowała na nie.

Maryla Wierzbicka, Wspólnota Samorządowa: - Nie możemy być odseparowani, wyobcowani z krajów europejskich. Zagrożenia widzę w niedostosowaniu się naszych przedsiębiorstw i gospodarstw rolnych do unijnych wymogów. Najboleśniej wejście do Unii mogą odczuć mali i średni przedsiębiorcy.

Sławomir Ignatowski, SLD: - Oczywiście głosować będę na tak, chociaż korzyści bardziej odczują moje dzieci i wnuki niż ja. Jeśli nie wstąpimy do Unii, podyktuje ona nam takie ceny, że padnie nasz eksport. Po naszej akcesji będą liczyły się tylko kwalifikacje, to co umiesz, a nie co skończyłeś. Z tego powodu mogą być problemy dla naszych obywateli.

Opinie zebrał

(olan)

2003.05.28