Któż z nas nie zna historii o królewnie Śnieżce? Tę klasyczną baśń poznaje się wielokrotnie w dzieciństwie. Wracają do niej również osoby dorosłe. Może więc czas, by opowieść braci Grimmów poznać w jakimś innym języku niż polski, np. angielskim?

Śnieżka po angielsku

Taką okazję, jeszcze w okresie dzieciństwa, mieli tuż przed świętami Bożego Narodzenia uczniowie z Gimnazjum nr 2 i Szkoły Podstawowej nr 6. Ci ostatni byli w trakcie przedstawienia gośćmi. Widowisko przygotowali bowiem gimnazjaliści z "dwójki", kierowani przez Joannę Dąbrowską, nauczycielkę języka angielskiego, pomysłodawczynię i reżyserkę spektaklu. Całość wystawiono w niewielkim bibliotecznym pomieszczeniu, które na parę godzin (sztukę zagrano pięciokrotnie) zamieniło się w teatralną świątynię.

Zamiast klasycznego "Dawno, dawno temu, za siódmą górą i siódmą rzeką..." widzowie usłyszeli na samym początku: "A long, long time ago in a far away kingdom...". Później też nie padło ani jedno słowo po polsku. Mimo to, nawet osoby nie będące ekspertami w dziedzinie języka angielskiego, nie miały większych problemów ze zrozumieniem całości zatytułowanej "Snow White".

W tekście Wilhelma i Jakuba Grimmów poczyniono pewne skróty, wprowadzono postacie narratorów, których kwestie umożliwiły pominięcie kilku scen. W baśniowy świat pozwoliła lepiej wejść scenografia, wyczarowana przez Annę Koniecpolską, nauczycielkę plastyki. Nie bez znaczenia były barwne kostiumy i odpowiednio dobrany podkład muzyczny. Wszystko to niewiele by jednak dało, gdyby nie młodzi aktorzy, z przekonaniem wcielający się w swoje role. Zła Królowa (Zuzanna Senderowska) była naprawdę zła, Śnieżka (Karolina Kaczmarczyk) - urocza i budząca sympatię, Królewicz (Łukasz Fidurski) - energiczny i szarmancki, Nadworny Myśliwy (Bartosz Ordon) - postawny i łagodny dla Śnieżki, a Lusterko (Zuzanna Woźniak) rzeczywiście mówiło. Całość okraszona została naprawdę dobrą angielszczyzną, odległą od tej, do której przyzwyczaili nas np. niektórzy politycy. Nie zapomniano także o współczesnych trendach w teatrze i zatarto granicę między sceną i widownią. Królewicz przybywający z odsieczą Królewnie, która niedługo wcześniej spożyła zatrute jabłko i zasnęła, wyskoczył na swym rączym rumaku spomiędzy widzów. W przedstawieniu nie zabrakło oczywiście Siedmiu Krasnoludków (ang. Seven Dwarfs), które jako jedyne wykonywały partię śpiewaną - trochę przetworzone słynne "Hej ho, hej ho", spopularyzowane przez pierwszy pełnometrażowy film z wytwórni Walta Disneya z roku 1937. Prace nad wzmiankowanym filmem trwały 3 lata, a całość kosztowała zawrotną, jak na tamte czasy, sumę 1,5 mln dolarów. Przygotowania do szkolnego spektaklu zajęły mniej czasu, bo kilka miesięcy, koszty inscenizacji były znacznie mniejsze, ale całość dała niemałą frajdę - tak autorom przedstawienia, jak i tym, którzy mieli okazję je obejrzeć. Oprócz wrażeń estetycznych, widzom dostarczono korzyść innego rodzaju. Spektakl pozwolił na podszlifowanie języka angielskiego, którego uczą się przecież nastolatkowie z obu szkół.

(orz)

2005.01.05