Rządowy projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty przewiduje objęcie obowiązkiem szkolnym sześciolatki. Nowe rozwiązania mają obowiązywać już od przyszłego roku, choć na razie to rodzice maluchów będą decydować, czy posłać je do pierwszej klasy. Perspektywa ta budzi wśród części dorosłych duży niepokój. Wielu zastanawia się też, czy miejskie podstawówki są odpowiednio przystosowane do przyjęcia tak małych dzieci.

Sześciolatki do szkół

REFORMA U BRAM

Obniżony wiek szkolny obowiązuje od dawna w wielu krajach zachodnich. Wiele wskazuje na to, że podobne rozwiązania zostaną wprowadzone także i w Polsce, i to już od września 2009 r. Rząd przygotował projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty, zakładający objęcie obowiązkiem szkolnym dzieci 6-letnie oraz upowszechnienie wychowania przedszkolnego maluchów od 3 do 5 lat, w tym także obowiązek przygotowania przedszkolnego dla 5-latków. Wprowadzenie reformy ma być rozłożone na trzy lata - 2009-2012. W tym czasie to rodzice będą decydować o posłaniu, bądź nie swojej sześcioletniej pociechy do pierwszej klasy. Przez pierwsze trzy lata mogą to robić bez konieczności uzyskania opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej. Aby uzyskać odroczenie, powinni złożyć wniosek do 15 kwietnia roku poprzedzającego rok szkolny, w którym dziecko powinno lub może rozpocząć naukę. Jednak od 1 września 2012 r. obowiązek szkolny obejmie wszystkie sześciolatki.

Nowe rozwiązania to nie lada wyzwanie dla dzieci i ich rodziców, ale także dla szkół, które mają niewiele czasu na przygotowanie swojej bazy na przyjście 6-latków. W Szczytnie w tej sprawie odbyło się już jedno spotkanie dyrektorów z władzami, ale żadne konkretne decyzje na razie nie zapadały.

- Interesujemy się tą sprawą, ale jesteśmy dopiero na początku dyskusji - usłyszeliśmy od naczelnika wydziału oświaty w Urzędzie Miejskim Roberta Dobrońskiego. Uspokaja on jednak, że na dostosowanie placówek szkolnych na przyjęcie dzieci sześcioletnich, rząd uruchomi specjalny program umożliwiający dofinansowanie bazy.

CZY SZKOŁA PODOŁA

Tymczasem niektórzy dyrektorzy szczycieńskich szkół podstawowych niepokoją się, czy tak małe dzieci poradzą sobie w roli uczniów.

- W naszym oddziale zerówkowym jest obecnie 25 sześciolatków, z czego 19 ma poważne problemy z wypowiadaniem się. Dzieci nie są rozwinięte choćby pod względem mowy i to stanowi duży problem. Nie wiem, jak w tej sytuacji poradzą sobie z realizacją programu nauczania - mówi wicedyrektor Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 2 Grażyna

Zielińska. Według niej teraz to rodzice będą musieli wcześniej przygotowywać dzieci do większej samodzielności. Zdaniem wicedyrektor rządowy pomysł ma też dobre strony.

- Jest coraz więcej rodzin, gdzie dzieci są pozostawione same sobie, dlatego wcześniejsze objęcie ich opieką szkoły nie byłoby najgorszym rozwiązaniem, choć wtedy nałożyłoby jeszcze większą odpowiedzialność na nas - przyznaje Grażyna Zielińska. Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Szczytnie Grażyna Wrona-Janowska wskazuje na inne aspekty reformy.

- Jako nauczyciel nauczania zintegrowanego trochę się obawiam jej wprowadzenia, tym bardziej, że ma się zmienić podstawa programowa, będą nowe książki, a na razie na rynku jeszcze się nie pojawiły. Z kolei jako dyrektor zastanawiam się, czy szkoła podoła temu, żeby zapewnić sześciolatkom standardy wyznaczone przez ministerstwo. Wreszcie jako matka dorosłego już syna nie wiem, czy warto dzieciom skracać dzieciństwo - mówi. Zdaniem dyrektor nowy program nauczania powinien łączyć naukę z zabawą. Grażyna Wrona-Janowska przypomina jednak, że podobna idea przyświecała wprowadzaniu przed ośmioma laty nauczania zintegrowanego. To jednak nie do końca się udało, ze względu na specyfikę i charakter szkoły.

NIEDOSTOSOWANA BAZA

Więcej zastrzeżeń do rządowego pomysłu zgłaszają dyrektorzy szczycieńskich przedszkoli.

- Na pewno intelektualnie dzieci sprostałyby nowym wymaganiom. Poważne obawy budzi jednak baza szkolna w naszym mieście, która absolutnie nie jest gotowa na przyjęcie sześciolatków. Najpierw ją dostosujmy, a potem mówmy o wcześniejszym posłaniu dzieci do szkół - twierdzi Grażyna Brulińska, dyrektor Miejskiego Przedszkola Nr 1 „Bajka”, powołując się na opisywany niedawno w „Kurku” problem z zapisami na obiady w szkolnych stołówkach, gdzie nie starcza miejsc dla wszystkich chętnych. Jej zdaniem problemem jest również brak programów szkolnych oraz podręczników, a także przygotowanie nauczycieli do pracy z sześciolatkami. Podobnie uważa dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 2 „Fantazja” Urszula Świerczewska.

- Gdy będziemy mieli w szkołach piękne sale dostosowane do potrzeb intelektualnych i emocjonalnych dzieci, to wtedy możemy spokojnie rozmawiać o obniżeniu wieku szkolnego. Wiemy jednak, że tak nie jest. Na dziś szkoły nie są przygotowane na przyjęcie sześciolatków - uważa Urszula Świerczewska. - Osobiście przestrzegałabym rodziców przed wcześniejszym posłaniem dzieci do szkoły - dodaje. Jak mówi, większość rodziców, z którymi się styka, boi się skutków reformy.

- Z niepokojem pytają nas, czy ich dziecko będzie musiało od września rozpocząć naukę. Do tej pory nie zetknęłam się jeszcze z przypadkiem, by rodzic chciał posłać sześciolatka do szkoły - mówi Urszula Świerczewska.

NIEPOKÓJ RODZICÓW

Matki, z którymi rozmawialiśmy o projekcie, nie chcą nawet słyszeć o tym, by ich kilkuletnie pociechy wcześniej rozpoczynały naukę.

- Moje starsze dziecko nie tak dawno chodziło do zerówki i wiem, co się dzieje w szkołach. Jestem przeciwna takim pomysłom, bo zmierzają one do oderwania małych dzieci od rodziców - mówi Lidia Borowska, mama 8-letniego Krzysia i 4-letniego Marcelka. Jej zdaniem kilkulatki nie są jeszcze w stanie podołać codziennym szkolnym obowiązkom. W podobnym duchu wypowiada się Katarzyna Prusik, mama 6-letniej Weroniki.

- Znam moją córkę i wiem, że teraz nie poradziłaby sobie w szkole. Na razie interesuje ją tylko zabawa, a nie nauka - mówi pani Katarzyna.

Ewa Kułakowska