Na początku czerwca tego roku pisaliśmy o domku na wysokościach, a właściwie na drzewie, jaki swoim wnuczkom z okazji Dnia Dziecka zbudował dziadek Paweł Bielinowicz. Podkreśliliśmy wtedy, że konstrukcja jest ekologiczna. Choć rozpostarta między konarami, nie została przybita do gałęzi jakimikolwiek gwoździami, a umocowana specjalnymi opaskami nieraniącymi drzewa. Domek zaraz po wybudowaniu w pacht objął wnuczek Oskar i czyniąc z niego strefę „bezbabską” ani myślał udzielać w nim gościny swojej siostrzyczce Gabrysi. Ta nie miała zresztą o to specjalnych pretensji, woląc bardziej przyziemne strefy, czyli huśtawkę. To było w Szczytnie, a jak dowiedzieliśmy się ostatnio, we wsi Rekownica (gm. Jedwabno) także jest domek na wysokościach i to w dodatku wiszący! Podczas niedawnych wakacji, inny dziadek, Krzysztof Połukord gościł w swojej letniskowej daczy wnuczkę Zuzannę, która przyjechała na Mazury aż z Torunia. Pewnego pięknego dnia przyniosła mu własnoręcznie wykonany obrazek, na którym namalowała las i domek wiszący na jednym z drzew.

- Chciałabym w takim domku zamieszkać - wyjaśniła dziadkowi. Ten, zdziwił się pomysłem, wszak coś takiego pragną mieć na ogół chłopcy, a nie dziewczęta. Zaraz zaczął jednak kombinować, jak tu spełnić marzenie wnuczki, no i wziął się za projektowanie, a potem do konkretnej ciesielskiej roboty. Najpierw powstała specjalna zbudowana na ziemi platforma, którą potem dźwignięto do góry i zawieszono na pniach dwóch sąsiadujących ze sobą sosen. Potem dziadek dobudował ściany i daszek - fot. 1.

Wiszący domek

U dołu przy drabinie na fot. 1 widać wnuczkę Zuzannę. Przy okazji warto zwrócić uwagę na oryginalną konstrukcję domku, a właściwie sposób jego zawieszenia. Nie jest on bowiem w żadnym miejscu przymocowany do drzew a jedynie zwiesza się na czterech linach, co przedstawia szczegół widoczny na kolejnym zdjęciu - fot. 2. Z kolei liny umocowane są do drzew za pośrednictwem specjalnych opasek. Ale dość tych szczegółów konstrukcyjnych, bo trzeba jeszcze dodać, że gdy tylko domek był gotowy, zaraz Zuzanna się do niego wprowadziła i tak upodobała sobie jego wnętrze, że za nic nie chciała potem z niego wyjść. Z największym trudem dziadek Krzysztof sprowadził ją na ziemię, aby zjadła obiad. Sytuacja taka powtarzała się co dnia aż do końca wakacji.

BUNKRY

Zupełnie inne „domki”, bo nie napowietrzne, a podziemne znajdują się pod płotem Zespołu Szkół nr 1 w Szczytnie. Konkretnie od strony parkingu, tuż nad małym jeziorem. Te dość tajemnicze budowle są już nieomal całkowicie zasypane rozmaitymi śmieciami i gruzem, a ich dokładne miejsce położenia wyznaczają kwadratowe włazy wyglądające jak puste kwietniki. Wysokie krawędzie i usytuowanie tuż pod krzewami eliminują ryzyko, że ktoś wpadnie w te otwory - fot. 3.

Ba, tuż obok zieje niezabezpieczona dziura, zaznaczona na fot. 3. białą strzałką. Czeluść nie jest zbyt głęboka i cały człowiek w niej się nie zmieści, ale ryzyko skręcenia nogi istnieje.

NADJEZIORNE DOKAZYWANIE

Nieopodal bunkrów, tuż nad kanałem łączącym nasze oba jeziora trwają roboty związane z budową wokółjeziornej opaski burzowej, której zadaniem będzie oczyszczenie wód opadowych spływających dotąd z miejskich ulic i dróg bezpośrednio do akwenu. Są tam drążone wielkie dziury w ziemi pod przyszłe studzienki i ogromne rury. Dotąd zerwano nawierzchnię z alejek, ale nie wiedzieć czemu nie wywieziono tego materiału na wysypisko, a pozostawiono na miejscu. Po usypanych z niego pagórkach dokazują teraz dzieci, co nie wygląda na zbyt bezpieczny proceder - fot. 4.

Łatwo się bowiem potknąć biegając po tak nierównej nawierzchni pagórków i bęc! I już kostka albo stopa zwichnięta. Ów pagórek z resztek asfaltowej nawierzchni usypany jest w parku im. Klenczona, oj, obciach! Nieco dalej, w następnym parku usytuowanym nad pustym basenem zalegają ogromne czarne rury. Widok to zaiste niecodzienny, zwłaszcza że człowiek idący obok tych elementów nie wygląda imponująco - fot. 5 (sylwetka w białym otoku).

ZAGROŻENIE DLA DRZEW

„Kurka” nad brzegi jeziora sprowadziły jednak zupełnie inne sprawy. Nie oglądanie dziecięcego biegania po asfaltowych pagórkach, a troska o nadbrzeżne kasztany. Te, rosnąc tuż nad taflą akwenu, cały swój system korzeniowy prowadzą pod alejkami, wskutek czego w momencie, gdy zacznie drążyć się wykopy pod rury, nie będzie sposobu na uniknięcie jego naruszenia, co w sposób przybliżony obrazuje rys. 6.

Konsekwencje są łatwe do przewidzenia - obumarcie wszystkich nadbrzeżnych drzew. Urząd Miejski jednak uspokaja. Burmistrz Danuta Górska wyjaśniła nam, że dr Dariusz Łaguna, autor koncepcji rewitalizacji szczycieńskich jezior ściągnął ekipę specjalistów dendrologów. Ci badają, bądź będą badać każde nadjeziorne drzewo indywidualnie, aby tak prowadzić rozpoczynające się właśnie wykopy, żeby zminimalizować uszkodzenia systemu korzeniowego.

DŁUGIE ŚRUBKI

Mamy już pierwszy słup z nowymi różnokolorowymi tabliczkami wskazującymi ulicę i różne instytucje. Stoi on tuż przy rondzie obok ratusza - fot. 7.

Nie ma co, prezentuje się elegancko, ale jest tu jedno małe ale. W miejscach, gdzie wskazują to białe strzałki (fot. 7) z korpusu słupka sterczą długie śruby - fot. 8.

Po pierwsze takie wystające elementy są niebezpieczne, można się zranić, po drugie aż proszą się o wykręcenie. I za dzień lub dwa słup trafi na najbliższy skup złomu.