Z frontu robót

"Kurek" pośród różnorodnych wiadomości podaje m.in. także komunikaty z frontu robót na naszych miejskich ulicach. Ponieważ dobrze wiemy, że ich stan (zwłaszcza na obrzeżach miasta) nie jest najlepszy, dlatego z ciekawością je czytamy, wszak niecierpliwie i od lat oczekujemy na poprawę sytuacji. Jednak suche i lakoniczne informacje mówią jedynie, że takim to a takim kosztem, np. za około pół miliona złotych powstaje nawierzchnia na ul. Staszica, że trwają również roboty ziemne wzdłuż ul. Drzymały, bo budowana jest tam sieć kanalizacji sanitarnej, że ul. Traugutta ma już prawie gotową nawierzchnię z polbruku. Nie ma natomiast mowy o tym, jak roboty te są realizowane. Czy robotnicy przykładają się i z wielką starannością wykonują powierzone im zadania, czy może raczej odwrotnie, wszystko traktują lekko, lekceważąc robotę.

Dlatego z ciekawości i trochę z przypadku, pojechałem na ul. Drzymały, aby poobserwować prowadzone tam roboty ziemne.

Cóż, daleko nie zajechałem, bowiem za skrzyżowaniem z ul. Klasztorną powitał mnie znak zakazu ruchu wszelkich pojazdów - fot. 1.

Rzecz wyglądała dość podejrzanie, bo tarczę znaku zahaczono o słup energetyczny starym, zardzewiałym gwoździem, przez co trzymała się ona jedynie na słowo honoru, grożąc w każdej chwili upadkiem. Dlatego pomyślałem, że niemożliwe jest, aby powiesili go wykonawcy prowadzonych tu robót. Zapewne to sprawka jakiegoś mieszkańca okolicy, który nie życzył sobie, aby jeździły tędy samochody. Zresztą na zdjęciu widać dowodnie, iż znak nie jest respektowany.

No, ale "Kurek" lekceważyć ich nie może. Wziąłem się zatem na sposób i wycofując się pojechałem ku ulicy Drzymały z odwrotnej strony, tj. od ul. Kętrzyńskiego. Tak jak przypuszczałem, z tej strony nic nie ograniczało ruchu - wjazd pozostawał wolny!

Zaraz za pierwszym zakrętem natknąłem się na ogromną wyrwę w ziemi - fot. 2.

Niczym nie była zabezpieczona, a trzeba wiedzieć, że górą przebiega chodnik okalający posesję nr 19 przy ul. Drzymały. Nietrudno przewidzieć, że jakiś pieszy, jeśli nie w dzień, to spacerując tędy o zmroku może łatwo wpaść do czeluści.

A jak szlak wygląda dalej?

Otóż z nawierzchni ulicy wystają dziwaczne elementy - tyczki i rura, która przypomina peryskop łodzi podwodnej - fot. 3.

I choć nie ma od tej strony znaku zakazu ruchu pojazdów, to i tak przejazd jest nieomal niemożliwy. No, ale mieszkańcy jakoś sobie radzą - vide samochód dostawczy z fot. 3, który z najwyższym trudem przecisnął się między tyczkami i wzmiankowaną rurą.

Udałem się zatem do Wydziału Gospodarki Miejskiej UM, wszak pełni on nadzór nad robotami, aby podzielić się moimi, nie ma co ukrywać, dość krytycznymi spostrzeżeniami.

- Robota wre, to i tak to wygląda. A ów prowizoryczny znak zakazu ruchu wszelkich pojazdów zawieszono dlatego, że nastąpiła reorganizacja ruchu w związku z pracami - tak mniej więcej w skrócie można by przedstawić to, co usłyszałem z ust pani inspektor.

* * *

Jakoś tak wyszło, iż w okolice te musiałem pojechać dnia następnego. I co? Ano, metamorfoza zupełna. Znikły dziwaczne tyczki, znikła wystająca z ziemi rura i ów dyndający na gwoździu znak. Ulicą Drzymały można już odtąd jeździć normalnie, a nie slalomem (oczywiście pomijając jakość jazdy po nieutwardzonej nawierzchni). Czyli, że czasami warto pofatygować się do urzędu. Tylko, tylko... owa jama pod domem opatrzonym nr 19 zieje w ziemi nadal i wciąż nie jest zabezpieczona.

* * *

I jeszcze inna ciekawostka z tej okolicy. W ostatnich latach powstało tu i powstaje nadal wiele nowych domów. Z chwilą ich budowania zapewne pod ciosami siekier czy pił padło sporo drzew, stojących tu od dawien, dawna.

Ale nie wszędzie, spójrzmy bowiem na szpaler drzew rosnących w najlepsze przy jednej z tamtejszych posesji - fot. 4.

Gospodarz ich nie wyrżnął. Pozostawił nawet to drzewo, które rosło w linii ogrodzenia, co pokazuje strzałka. Takie postępowanie jest godne pochwały i warte naśladowania.

DOBRY UCZYNEK

Tuż u wylotu ul. M. Kajki do ul. I. Paderewskiego stoi znak drogowy zakazujący skrętu w lewo. Jest on zaopatrzony w dodatkową tabliczkę, która wyjaśnia, jakim konkretnie pojazdom skręt jest wzbroniony, tyle że ta obrócona została o 180 stopni - fot. 5.

Widząc taki stan rzeczy, pomyślałem sobie tak: zrobię dobry uczynek. Wszak niewielka to fatyga zatrzymać samochód, wysiąść i obrócić tabliczkę. No to gramolę się z samochodu, ustawiam znak, a tu mym oczom ukazuje się coś takiego, co pokazuje fot. 6.

Tylko szczątek wizerunku pojazdu mechanicznego, przez co zupełnie nie wiadomo jakiego typu. I bądź tu mądry, i zdecyduj - skręcać czy nie?

ZNAK DLA WYGŁODNIAŁYCH

W Wielbarku z kolei przed skrzyżowaniem w okolicach Banku Spółdzielczego stoi inny znak drogowy, który powinien zainteresować zgłodniałych - fot. 7.

No tak, gdyby kiszki zagrały nam marsza, wiadomo gdzie skręcić. A już zupełnie na poważnie, to znak ów wskazywał kierunek zalecanego objazdu w związku z przebudową mostu na rzece Omulew, ale dorwał się do niego jakiś lokalny dowcipniś o kulinarnym zacięciu i poprzeklejał literki.

2004.09.08