TRZY ŻYCZENIA

Gdybym był rybakiem i wyłowił złotą rybkę, która zgłosiłaby chęć spełnienia moich trzech życzeń w nowym roku, nie miałbym problemu z ich wymienieniem. Pierwsze życzenie miałoby charakter ogólnokrajowy, ponieważ bardzo mi zależy na tym, by w Polsce żyło się szczęśliwie i panowała sprawiedliwość. Nie do końca decyduje ona o szczęściu jednostki, ale leży w rękach polityków, bo to oni realizują swoje ambicje w imię dobra nas wszystkich. No więc pierwsze moje życzenie byłoby skierowane do wszystkich polityków, mianowicie, żeby każdy z nich kupił sobie wagę, taką z dwiema szalkami, i na jednej z nich położył swoje pragnienia spełnienia życzeń osobistych, a na drugiej społecznych. Polityk jest istotą społeczną z wyboru, gdyż zdecydował się pełnić swoją funkcję, by służyć ogółowi własną pracą, wiedzą i energią. Jeśli szalka z pragnieniami osobistymi pokona szalkę z pragnieniami społecznymi, to taki polityk natychmiast przestaje nim być, to znaczy zabiera mu się władzę. Oj, gdyby mogło się spełnić takie życzenie... Dodam w tym miejscu, że wspomniany niedawno przeze mnie prof. Religa prześcignął właśnie prezydenta Kwaśniewskiego w sondażach na polityka budzącego największe zaufanie w naszym kraju.

Drugie moje życzenie miałoby charakter osobisty, właściwie powinno zajmować pierwsze miejsce, gdyż nie będąc osobą publiczną, można śmiało mówić o ważności swoich prywatnych życzeń. Otóż chciałbym, żeby ludzie częściej się do siebie uśmiechali, tak najnormalniej w świecie. Na pewno miałbym (na czym mi zależy) lepsze samopoczucie, gdyż codziennie spotykam wielu obywateli, głównie Szczytna i przedstawiają się jako ponuracy. Nie sądzę, by powodem ich smutnego nastroju było nieustające życiowe niepowodzenie. Zdaje się, że to taka maniera: po co mam być uprzejmy i uśmiechać się, jeszcze pomyślisz, że czegoś chcę od ciebie...

Trzecie życzenie miałoby charakter kosmiczny i trochę asekuracyjny. Wypowiedziałbym je, gdyby były kłopoty ze spełnieniem drugiego. Oto ono: niechby się gwiazdy tak poustawiały w swoich konstelacjach, żeby szczęście częściej uśmiechało się do moich bliźnich. Jeśli im samym (tym bliźnim, co widać i co pewnie jest prawdą) tak ciężko jest wyzwolić w sobie pozytywną energię potrzebną do szczęśliwych zmian na lepsze, to może zrobią to za nich gwiazdy.

Marek Samselski

2005.01.05