ZWYCIĘSTWA, PORAŻKI I KLĘSKA

Poniedziałek, 30 sierpnia

Serial telewizyjny pt. "Igrzyska Olimpijskie" zakończony. Tak się złożyło, że przykuty do łóżka obejrzałem go niemal w całości. Ale nie wpadałem w euforię, gdy nasi zawodnicy wygrywali, ani nie rozpaczałem, gdy doznawali porażek. Co dla jednego jest sukcesem, drugi odczuwa jako przegraną. W końcu jest to tylko zabawa polegająca na współzawodniczeniu między rówieśnikami, młodymi ludźmi, którzy poświęcili wiele czasu, aby sobie i innym przynieść trochę radości. To nie te czasy, kiedy wszelkimi sposobami trzeba było udowodnić, że tylko w ustroju socjalistycznym zawodnicy mogą osiągać sukcesy i górować nad zawodnikami z krajów tak zacofanych jak Francja czy Stany Zjednoczone. Często kosztem zdrowia, kalectwa, a nawet życia. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że np. zawodniczki NRD zachodziły w ciąże przed ważnymi zawodami, bo wówczas ich organizmy były najbardziej wydolne, a po zawodach te ciąże przerywano, bo wydolność nie była już konieczna. Naturalnie i tego lata dochodziło do oszustw i brania niedozwolonych środków dopingujących, bo zawsze będą tacy, którzy koniecznie muszą wygrywać i zarabiać dużo, coraz więcej pieniędzy. Wielu jest też zawodników odrzucających doping. O przyczynach porażki naszej ekipy powiedziano już wiele, a jeszcze więcej napisano, ale tylko z jednym mogę się zgodzić: czas powyrzucać "fachowców" od lat żerujących na sporcie tak, jak niektórzy ministrowie "fachowcy" z byłej ekipy rządowej Leszka Millera. Nie na darmo prezydent Kwaśniewski chciał wymusić na "premierze" działaczy sportowych, Paszczyku, ustąpienie ze stanowiska, ale ten się nie dał. I jeszcze do wiosny jakoś przetrwa.

... Z pieca spadło

Uważam jednak, że żaden z zawodników, mimo przegranej, nie poniósł klęski. A taką bez wątpienia poniosła publiczna telewizja: nieudolne transmisje, niefachowi komentatorzy, a współpracownicy (często byli zawodnicy) bez znajomości języka polskiego. Najczęściej wyłączałem fonię, aby komentatorów i reporterów nie słyszeć. Do tego miałem prawo. Miałem też prawo zobaczyć na ekranie relację z całości igrzysk. Oglądając ją dochodziłem do wniosku, że na igrzyskach odbywają się tylko te konkurencje, w których biorą udział Polacy czy Polki. I to też nie wszystkie, a dobierane według klucza znanego wyłącznie decydentom od sportu w telewizji. Doprowadzali mnie do szewskiej pasji. Na szczęście - skończyło się.

Wtorek, 31 sierpnia

Rocznica podpisania porozumień gdańskich między rządem a "Solidarnością". Przerażająca niewiedza wielu uczniów, która świadczy nie tyle źle o uczniach, ile o ich nauczycielach. A przecież mieliśmy do czynienia z największą bezkrwawą rewolucją w historii, zakończoną klęską zwolenników totalitaryzmu. Historycy oceniają, że wojna bolszewicka z roku 1920 to jedna z dwudziestu największych wojen w historii ludzkości, bo powstrzymała ekspansję komunizmu na zachodnią Europę. To jak nazwać zwycięstwo Solidarności, które zapoczątkowało normalizację życia w bloku wschodnim? Dlatego słuszny wydaje się postulat, by dzień 31 sierpnia stał się świętem narodowym i dniem wolnym od pracy. Nie narzekajmy, że zaraz trzeba likwidować jakieś inne święto. Wbrew różnym oszustom, Polska wcale nie należy do tych państw w Europie, w których jest dużo świąt państwowych. Od jednego dnia wolnego więcej świat się nie zawali, zwłaszcza, że coraz to nowsze technologie i tak będą wypierać konieczność angażowania w produkcję fizycznej siły pojedynczego człowieka. Czy tego chcemy czy nie - tak właśnie będzie. Tak jak rewolucja przemysłowa ograniczyła zatrudnienie ludzi w XIX wieku - informatyka i automatyka zminimalizuje udział człowieka w produkcji w najbliższych latach XXI wieku. Od tego nie ma odwołania, przynajmniej w przemyśle. Bo w rolnictwie rychło pewnie wrócimy do pierwotnej, ale zdrowej produkcji. Pierwsze objawy tego już możemy obserwować przypatrując się popytowi, jakim cieszą się polskie produkty rolne na zachodzie Europy.

Będzie to zatem zwycięstwo rozsądku nad chęcią zysku.

Środa, 1 września

Data pamiętna. Tego dnia wybuchła najokrutniejsza wojna, jaką zna ludzkość. Wzięci w mordercze kleszcze obłąkanego malarza i ziejącego nienawiścią następcy wodza rewolucji, musieliśmy przegrać. Przegraliśmy, ale nie poddaliśmy się. Ani na chwilę nie przestała istnieć Polska. Prezydent i rząd przeniosły się na zachód Europy, a wojsko i inne organizacje symbolizujące istnienie państwa (jak na przykład szkolnictwo) zeszły do podziemia. Ponieśliśmy klęskę, by po wielu latach, w 1980 roku, po niemieckiej okupacji i sowieckim zniewoleniu podnieść głowy i z dumą ofiarować sobie i światu wolność. Wolność, którą nie wszyscy cenią, a co za tym idzie - nie potrafią szanować, rozumieć jej znaczenia. Pewnie za kilka lat, a może za lat kilkanaście, następne pokolenia będą dobrze wiedziały co dla Europy i świata oznaczają poszczególne daty.

Pierwszy września to także dzień powrotu do szkoły. Wchodzi w życie trochę zmian, w tym ta najważniejsza - nowa matura, której się boją zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Ci ostatni - bo to będzie także egzamin dla nich. Przede wszystkim dla nich. Bo prawdę mówiąc, w szkole prawie wszystko zależy od nauczycieli.

Obyśmy więc w zdrowiu doczekali mądrych i pełnych poświęcenia nauczycieli naszych dzieci.

Marek Teschke

2004.09.08