Od dawien dawna nie było tak dziwacznej zimy, jak ta obecnie nam panująca. Jej pierwsza grudniowo-styczniowa połowa okazała się bowiem wyjątkowo ciepła, ale druga, czyli cały luty i początek marca już całkiem odwrotnie. Notowane w tym okresie temperatury spadały grubo poniżej przeciętnych wieloletnich, a na dodatek marzec powitał nas obfitymi opadami śniegu. Jak na schyłek zimy (wiosna zaczyna się od 21 marca) jest to zjawisko mocno zaskakujace.

W wielu regionach Polski gruba, sniegowa pokrywa i liczne zaspy sparaliżowały w tych dniach ruch drogowy oraz kolejowy. W Szczytnie aż tak źle nie było, ale w przeddzień Święta Kobiet nie obyło się bez ostrej walki służb drogowych z żywiołem. Wytoczono najcięższe sprzęty, no i jako tako sytuacja została opanowana, choć może nie do końca.

Zawzięte boje

Nie mniejsze boje z żywiołem toczyli tego dnia właściciele prywatnych posesji, usuwając w pocie czoła zwały śniegu zalegające na przydomowych trotuarach i w obejsciu.

- Jak żyję, nie pamiętam, aby wskutek oczyszczania chodników, powstawały kiedykolwiek tak wysokie śnieżne bandy - mówi Iwona, stała Czytelniczka "Kurka". Kiedy maszerowała po zakupy wzdłuż ulicy Niepodległości, zza zwałów śniegu wystawała w zasadzie tylko jej głowa - fot. 1.

Bardzo podobnie wygląda ulica Bartna Strona z równie wysoko wypiętrzonymi zwałami śniegu odgarniętymi sprzed posesji. Przez to znacznie się zwęziła, ale póki co jeszcze dwa samochody średnich gabarytów mogą się na niej minać, choć z trudem. Zdołałem tam nawet wyminšć się z autobusem miejskim, a następnego dnia z tirem.

Co ciekawe, także na placu Juranda widać, jak mocno napadało. Spod zasp ledwie wystają wierzchołki ozdobnych, niby to staroświeckich pachołków - fot. 2.

Na dwa dni jakby się uspokoiło i przestało padać, ale w czwartek 10 marca znowu nastąpił desant z nieba. Nieprzeliczalne płatki śniegu opadały i opadały na ziemię, okrywając ją kolejną warstwą śniegowego puchu.

Ile tego spada - zaciekawiło mnie i już zastanawiałem się, jak to zmierzyć, gdy przypomniałem sobie, że przecież mamy stację meteorologiczną. Tyle, że nie w samym mieście, ale w Lipowej Górze Wschodniej, a to przecież dosłownie dwa, trzy kroki od Szczytna.

STACJA METEO

Pech chciał, że "Kurek" wybrał się do stacji meteo od strony ul. Kętrzyńskiego, chcąc się potem przebić bezimienną boczną drogą prowadzącą do ul. Toruńskiej. Stacja bowiem ulokowała się gdzieś tak w połowie tego polnego traktu. Niestety, na wąskiej drodze stoi zepsute auto, którego nijak ominąć się nie da, bo dookoła otoczone jest zwałami śniegu.

Musiałem się wycofać, co nie było takie łatwe i podróż rozpocząć na nowo, tym razem od strony szosy lemańskiej.

- Oj, napadało w marcu, napadało - mówi Adam Pelczarski, który mieszka tuż obok stacji i sprawuje nad nią pieczę oraz dokonuje tam pomiarów trzy razy dziennie.

Odnotowuje oczywiście nie tylko wielkość opadów atmosferycznych, ale również minimalne i maksymalne temperatury, a także stopień wilgotności powietrza oraz siłę i kierunek wiatru.

Nas interesowała przede wszystkim wielkosć opadów śniegu w pierwszych dniach marca.

Co się okazało? Ano w ciągu pierwszych ośmiu dni bieżącego miesiąca łącznie napadało tyle, że wytworzyła się pokrywa śniegowa o grubości aż 42 cm, gdy zwykle (w normalne zimy) osiąga ona najwyżej 7,5 cm i nie utrzymuje się dłużej niż kilka dni.

I jeszcze jedna ciekawostka - najniższa temperaturę tej zimy odnotowano na stacji nie w lutym, który jest teoretycznie najzimniejszym miesiącem na Mazurach, a 1 marca w nocy - 22oC. Kilka dni później też chwycił ostry mróz i słupek rtęci spadł do - 19,7o, podczas gdy w najzimniejszą noc lutego (z 8 na 9) było "zaledwie" - 18,8oC.

MY Z KOSMOSU

Zaciekawiło mnie to, że są w Polsce firmy, które oferuja podobne do naszej, choć zminiaturyzowane stacje meteo, m.in. na potrzeby szkół. Sprzęt ów łączy się z komputerem i to wszystko, pomiar jest całkowicie automatyczny i nie trzeba wychodzić nawet na dwór. Co więcej, nie kosztuje on bajońskich sum, bo cena modelu WMR 928 to 1800 zł z VAT. W taką właśnie stację wyposażył się niedawno ogólniak z Olecka, którego uczniowie prowadzą przy okazji meteorologiczną stronę internetową.

Myślę sobie, czy nie warto byłoby spróbować czegoś takiego u nas w Szczytnie?

Nie trzeba chyba dodawać, że uciecha dla uczniów, a także walory edukacyjne byłyby ogromne. Twórcy internetowej strony meteorologicznej LO w Olecku, oprócz danych ilustrujących bieżące warunki pogodowe (w tym także dla Szczytna!), zamieszczają także zdjęcia swojego miasta i okolic aktualizowane wedle panującej akurat aury, a także zdjęcia satelitarne Europy (Š Copyright EUMETSAT/Met Office).

Wziąwszy na warsztat taką fotkę, pokusiłem się o naniesienie konturów Polski, przez co mogłem zlokalizować na mapie Szczytno.

Symbolizuje je mała czarna kropka - fot. 3.

LODOWA STRZAŁA

Wydaje się, że przeciętnemu przechodniowi podążającemu chodnikami naszego miasta podczas zimy grozi co najwyżej upadek związany z ogólnym potłuczeniem ciała, choć niewykluczone jest bardziej przykre zdarzenie, czyli połamanie członków w trakcie takiej wywrotki. Trzeba jednak przyznać, że nawet w tak skrajnym przypadku życia się na ogół nie traci.

Może jednak być ono zagrożone i to mocno, wówczas gdy niebezpieczeństwo czai się nad naszymi głowami, a nam nawet przez myśl nie przejdzie, aby tam spojrzeć.

W czym rzecz? Popatrzmy na górny fragment budynku stojącego w pobliżu dworca PKS i PKP - fot. 4.

Wisi tam niemały sopel lodowy, znacznie przekraczajacy metr długosci, który w każdej chwili może oderwać się od dachu i pomknąć w dół, jak strzała... Obok, na przeciwległym krańcu dachu błyszczą w słońcu jeszcze dwa inne, nieco mniejsze.

W pobliżu budynku, o czym było wcześniej, ulokował się dworzec kolejowy i autobusowy, także poczta, postój taksówek oraz liczne sklepy. To wszystko powoduje, że po chodniku, nad którym zawisły potężne sople przechodzi wiele osób, potencjalnych ofiar - fot. 5.

I nikt nie patrzy go góry, bo wszyscy kierują wzrok ku dołowi na śliski chodnik, skupiając się jedynie na tym, aby nie stracić równowagi.

Nie jest to jednak jedyne niebezpieczeństwo, bo na dachu od szczytowej strony budynku, tj. od strony ul. Polskiej lodowych strzał zwisa jeszcze więcej.

Co gorsza, takich miejsc, gdzie sople czają się tuż nad głowami przechodniów i w każdej chwili mogą narazić ich zdrowie na szwank, nie brakuje w naszym mieście. Posłużę się pierwszym lepszym przykładem z centrum miasta. U zbiegu ulic Odrodzenia oraz Żwirki i Wigury stoi sobie nieduży murowany obiekt. Z okapu, co zaznaczone jest czarnym otokiem zwiesza się rząd lodowych sopli - fot. 6.

CZŁOWIEK NA DACHU

Oto blok należący do Spółdzielni Mieszkaniowej "Odrodzenie" i położony przy ulicy o tej samej nazwie (Odrodzenia nr 1, 3, 5). Niczym niby nie różni się od innych, tyle że po jego dachu łazi jakiś człowiek, w dodatku dzierżący w dłoniach dziwną, hakowatą tyczkę - fot. 7.

- Ki czort - zastanawiałem się, gdy zauważyłem owego jegomościa, mocno zaniepokoiwszy się tym, jakie to zamiary mogą mu chodzić po głowie.

I byłem już gotowy dzwonić na policję, bo a nuż to jakiś terrorysta. Gdy jednak przypatrzyłem się dokładnie temu, co on robi, wnet wszystko zrozumiałem - fot. 8.

Człowiek ów po prostu strącał sople zwisające z dachu, zażegnując w ten sposób niebezpieczeństwo. Czyli jak się chce, to można.

Tylko, że przydałaby się jeszcze dodatkowa osoba na dole, która ostrzegałaby przechodniów przed spadajacymi soplami, albo należałoby ogrodzić zagrożony odcinek chodnika taśma ostrzegawczą.

2005.03.16