ZIMOWE UCIECHY

Prawdziwa zima

Zimowe uciechy

Kraj, w tym nasze Mazury, po raz pierwszy od dobrych kilku lat nawiedziła prawdziwa zima. Według synoptyków nie potrwa ona jednak długo i kiedy niniejszy numer gazety ukaże się w kioskach ma być już po mrozach. Najbardziej z zimy zadowolone są dzieci, nareszcie mogą podokazywać na śniegu. Nieco gorsze humory mają dorośli. Bo nie dość, że zimno, to jeszcze ślisko tak na chodnikach, jak i drogach. Poza tym trzeba odśnieżać, tyle że nie muszą robić tego wszyscy. Ci, którzy mieszkają w blokach, mają labę, zrobi to za nich administrator, ale ten kto ma własną posesję musi chwycić za łopatę, czy inny sprzęt do odśnieżania. Nawet siostry zakonne - fot. 1.

Niebezpieczne zjazdy

Dzieciaki, jak to dzieciaki, powyciągały z zakamarków i innych zachowanków sanki i dalejże, śmigają nimi po mniejszych lub większych naturalnych stokach, jakich w Szczytnie nie brakuje. Między innymi zjeżdżają z górki na pazurki z ul. Konopnickiej, w dół ku zamarzniętej tafli małego jeziora - fot. 2.

Pozornie wygląda to na miłą i niewinną zabawę sportową, ale przecież dołem przebiega nadjeziorna alejka (wskazuje ją czerwona strzałka na fot. 2).

Po niej może przechadzać się jakiś człowiek, albo nawet grupka osób. Ba, mimo mrozu napotkać można także rowerzystę - fot. 3. Wystarczy ułamek sekundy, saneczkarz nawet się nie spostrzeże i trach! Pakuje się prosto pod koła roweru! Dlatego też apelujemy nie tyle do dzieci, ile do ich rodziców, aby nie pozwalali swoim pociechom na takie beztroskie zimowe harce.

Miejskie lodowisko

Zamiast urządzać niebezpieczne zjazdy po nadjeziornym stoku, lepiej wybrać się z rodzinką na lodowisko. Miasto urządziło bowiem takowe, tradycyjnie, tuż za halą sportową - fot. 4.

Na razie jest ono raczej bezludne. Kiedy „Kurek” zjawił się tam w słoneczne, czwartkowe popołudnie zauważył tylko jedną, jedyną łyżwiarkę. A przecież można tu poćwiczyć rozmaite figury albo jazdę szybką. Gdyby ktoś nie miał odpowiedniego sprzętu, to w hali sportowej, w portierni są do wypożyczenia buty z łyżwami tak dla dziewcząt, jak i chłopców za 3 zł od 1 godziny. Tylko uwaga! Bardzo ostrożnie trzeba wchodzić po schodach wiodących do hali, gdyż są one

niezwykle śliskie.

Co prawda wisi u wejścia tabliczka ostrzegawcza, ale tak małych rozmiarów, że praktycznie nie jest do zauważenia - fot. 5.

Wskutek tego „Kurek” wywinął efektownego kozła, dając pierwszy krok na te zdradliwe schody.

Lodowisko, gdy to piszemy jest 9 stycznia, nie jest całkiem skończone, wymaga bowiem jeszcze parokrotnego wylania wody. Do poniedziałku, jak zapewnia nas Miejski Ośrodek Sportu, ma być już zrobione na tip-top.

Skocznia dla Małysza

Dlatego, że lodowisko nie jest jeszcze całkiem gotowe, jego potencjalnych użytkowników - Artura i Bartka spotkaliśmy w nieco innym miejscu, na tzw. Kaczych Dołach.

- Świeżo wylana tafla ma sporo dziur i jazda po czymś takim to nic przyjemnego - powiedział nam Bartek. No i dlatego wybrali się obaj na tzw. Kacze Doły, aby tutaj zażyć uroków zimy. Ktoś tu zbudował coś na kształt małej skoczni narciarskiej - fot. 6.

- Pewnie to dla Małysza, aby w spokoju i z dala od szerokiego świata mógł potrenować i dojść do formy - żartuje Artur. On wraz z kolegą zjeżdżają po stoku na czym się da, czyli na folii i kawałkach kartonu, które walają się po okolicy. Paradoksalnie, narciarzy spotkaliśmy nie na tej miniskoczni, a w okolicy ruin zamkowych, gdzie zwykle zjazdy urządzają sobie saneczkarze - fot. 7. To Marcin pod bacznym okiem dziadka Waleriana ćwiczył tu swoje pierwsze kroki na nartach.

- Wczoraj, a był to pierwszy dzień na deskach, zjazdy kończyły się zwykle upadkami, dzisiaj nie było już ani jednej przewrotki - powiedział „Kurkowi” dumny z postępów wnuczka dziadek.

WADLIWY PRZYSTANEK

We wsi Szymanki, gm. Wielbark, jest przystanek autobusowy, jeszcze o starej, betonowej konstrukcji. Cały obudowany, bez okienek, stoi dość niefortunnie, bo kilkanaście metrów od zatoczki, w której zatrzymują się autobusy zmierzające do Szczytna - fot. 8.

Przez betonowe ściany nic nie widać, więc nieraz zdarzyło się tak, że oczekujący w środku na autobus, nie zauważali go kiedy nadjeżdżał, no i nici z podróży. Co gorsza, przeciwległa zatoczka, w kierunku na Wielbark oddalona jest od przystanku już nie o kilkanaście, a o kilkadziesiąt metrów. Znajduje się ona aż przy sklepie - czerwona strzałka na fot. 8.

- Na co nam taka buda - skarży się „Kurkowi” sołtys wsi Jan Tabaka.

Chciałby, aby we wsi stanęła nowoczesna, przeszklona wiata.

UCIĄŻLIWA BREJA

Coś ta zima odpuściła szybciej, niż zapowiadali to meteorolodzy... Już w piątek (9 stycznia) temperatura w ciągu dnia wahała się od -1 do 00C. W porównaniu do tego, co było dwa dni wcześniej, teraz zrobiło się niemal ciepło. No i niestety, śnieg zalegający boczne, miejskie ulice zaczął topnieć, wskutek czego na jezdniach wytworzyła się gruba warstwa brei. Między innymi na ul. Konopnickiej, Ogrodowej - fot. 9, itp. Podróżowanie samochodem po takich szlakach stało się nadto uciążliwe i przypominało raczej pływanie niźli płynną jazdę. Wszystko to wynikło stąd, że te boczne ulice, w odróżnieniu od głównych miejskich szlaków nie były wcześniej dostatecznie odśnieżone.